piątek, 21 grudnia 2012

Koniec Swiata...i doopa!


Qźwa! Piszę petycję do Strasburga na tych Majów! Nie dość, że narazili moje dobra osobiste na szwank, to jeszcze zryli mi psychikę tak, że po nocach nie mogę spać. Już zacierałam ręce, że nie będę musiała kombinować jak pospłacać kredyty, opłacić czynsz, zapłacić podatek od obrotu i te de i te pe...a tu taki zonk! Za te wszystkie 364 dni, w których żyłam jak na bombie zegarowej, zestresowana, znerwicowana nieuniknioną wizją totalnej zagłady świata, zażądam od tych przebierańców zadość uczynienie w postaci porządnego kalendarza, który się nie kończy w momencie, kiedy ja jestem zajęta przedświąteczną rozpierduchą...to znaczy się świątecznymi porządkami i gotowaniem! Jak ktoś jeszcze czuje się urażony tym, że końca świata nie ma, nie było i nie będzie, to możemy zmontować pozew zbiorowy, i ostentacyjnie wysłać go do tego Strasburga tudzież do świętego Mikołaja. Może ten będzie bardziej hojny i obdaruje Nas fajnymi podarunkami na Gwiazdkę? Do północy czekam na Waszą reakcję.
Acha, jeszcze będzie Post Scriptum. Tych kosztowności, które mi dobrowolnie przyniesiono już nie oddam. Nie oddam, bo NIE. Bo kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera. Za to możecie dostać przedświątecznego buziaka.

Do zobaczyska?!

środa, 12 grudnia 2012

Swiateczne porzadki czyli...Reksio zaczyna rozrabiac


Wczoraj mylam i dekorowalam okna. Poniewaz sa ogromne, wiec mi troche czasu to zajelo. Przy ostatnim oknie w jadalni postawilam doniczki z roslinkami na podlodze. Czekajac na zakonczenie pracy pralki, w ktorej praly sie firany, polozylam sie na chwile na sofie by odpoczac, ogladajac przy okazji jakis program. Po kilkunastu minutach przylecialo do mnie moje radosne kilo szczescia, i fruwajac prawie w powietrzu domagalo sie, aby ulokowac sie na tejze sofie razem ze mna. A poniewaz mamy tak zwane swoje rytualy - przytulilam i obcalowalam Reksia, czujac jakis dziwny zapach ziemisty z jego buzki. Czerwona lampka wydala jakis slaby impuls w mojej glowie, ale jeszcze sie nie zapalila. I kiedy tak z Reksiem przytulalismy sie i obcalowywalismy sie na tej sofie, nagle uslyszalam glos mojego Juniora, ktory zapytal mnie dlaczego zrobilam pod jego drzwiami do pokoju taki "burdel" (doslownie tak powiedzial:) Oczywiscie podeszlam zobaczyc o jaki "burdel" chodzilo mojemu synusiowi. Moim oczom ukazal sie "przepiekny" widok: ziemia z oproznionych do polowy doniczek walala sie po calej jadalni, a sprawca - nie mialam cienia watpliwosci, kim on jest - biegal radosnie poszczekujac i machajac ogonkiem, kiedy Jowi ten bajzel odkurzal.
Ciekawa jestem, ile tej ziemi ten nasz psotnik musial sie najesc, bo jedzenie wieczorne stalo nieruszone. Za to w jednej z doniczek Jowi znalazl zakopana sztuczna kostke z kawalkiem mieska. Jaki z tego moral? Jak calujesz psa i w jego oddechu czujesz zapach ziemi z doniczki, to lec od razu zobaczyc czy twoj pupil nie poprzesadzal ci roslin w doniczkach :)

niedziela, 9 grudnia 2012

2 Niedziela Adwentowa


Zaczyna sie cala otoczka wokol Swiat. Dom tonie w kartonach ze swiatecznymi dekoracjami, jutro jade po choinke, do konca tygodnia wszystko musi byc posprzatane i udekorowane mimo, ze tych Swiat w ogole nie czuje. Wizja konca swiata 21 grudnia jakos odbiera mi ten wizerunek magicznych i wesolych swiat. Jak swiat zginie, a my umrzemy, przynajmniej bedzie kolorowo i patetycznie. Kosmici beda mieli ubaw...

czwartek, 11 października 2012

Anegdota o...Mioduli


Towar dzisiaj już przyjęłam, klientów obsłużyłam, więc mam trochę czasu przed popołudniowym boomem. Przyjechał dzisiaj do mnie kolega i podarował mi butelkę Mioduli Prezydenckiej, bo bardzo zmartwił się tym, że jestem chora. Z Miodulą* mam też bardzo fajne wspomnienia z zeszłego jesiennego sezonu. Otóż, gdzieś o tej samej porze roku złapała mnie grypa. Ponieważ chciałam się bardzo szybko wykurować, jednego wieczora wsadziłam nogi do miski z bardzo gorącą wodą, w której rozpuściłam kilo soli atlantyckiej. Przypadkowo miałam w barku zakupioną - u Pani Zosi z restauracji "Kleine Zakopane" - Miodulę* trzymaną na specjalną okazję. Ponieważ wódka ta do tanich nie należy, więc była naprawdę przeznaczona do spożywania jako lekarstwa. Podczas tego moczenia nóg pomyślałam, aby wzmocnić proces samouzdrawiania właśnie kieliszeczkiem tego przedniego trunku, co też niezwłocznie uczyniłam. I kiedy ja, drobnymi łyczkami delektowałam się pyszną Miodulą*, wszedł mój syn do pokoju spoglądając ze zdziwieniem to raz na mnie, to raz na stojącą przede mną butelkę ze złotym płynem. Oczywiście padło z jego strony magiczne pytanie od kiedy to ja piję wódkę, bo jakoś sobie nie przypomina bym to do tej pory czyniła. Odrzekłam więc mojemu juniorowi, że jest to sytuacja wyjątkowa, i nie spożywam żadnego alkoholu, tylko "niezwykle lekarstwo", aby przyspieszyć mój proces zdrowienia. Dodałam też, że sól wyżre chorobę od dołu, a Miodula* od góry, więc na bank następnego dnia będę zdrowa jak rybka, co też się i stało. Junior nie mógł wyjść z podziwu nazajutrz, że choroba mnie tak szybko opuściła. Niestety, u nas w domu bywa tak, że jak panuje jakaś epidemia, to przechodzimy ją kolejno albo ja pierwsza a junior drugi, albo na odwrót. Tamtym razem ja byłam pierwsza chora, a kilka dni później grypisko dorwało i juniora.
Po powrocie ze szkoły zadzwonił do mnie z pytaniem, co ma zrobić, bo strasznie kaszle i jest mu zimno. Oczywiście kazałam mu nalać do miski gorącą wodę, rozpuścić w niej kilo soli atlantyckiej (którą zawsze mam w pogotowiu, w swojej domowej apteczce) moczyć w tym roztworze nogi, zażyć tabletkę Gripex*, a później wskoczyć pod kołdrę. Junior podziękował i obiecał zastosować się do moich rad. Kiedy wróciłam po trzech godzinach z pracy do domu, zastałam widok niezwykły, który wprowadził mnie w stan osłupienia. W salonie, na sofie siedział mój synuś okryty szczelnie puchową kołderką, z nogami w misce, z buzią czerwona jak dojrzałe jabłuszko, a na ławie przed nim stała opróżniona w całości butelka mojej drogocennej Mioduli*! Na pytanie co to ma znaczyć, synuś odpowiedział, że zamiast Gripexu* pełnego chemii, wolał wypić to "cudowne lekarstwo", które kilka dni temu mnie tak szybko i skutecznie uleczyło. Kiedy z wyrzutem spytałam dlaczego wyżłopał całą butelkę zamiast jednego kieliszeczka, odpowiedział z rozrzewnieniem w głosie: - A tego to już mi nie powiedziałaś, ile należy wypić tych kieliszków! Było dobre, to sobie popijałem, a jak pojedziemy do Pani Zosi to se kupisz nową. No chyba chcesz, żebym jutro był zdrowy i poszedł na zajęcia??
No jasne, że chcę.
Następnego dnia synuś nie poszedł jednak do szkoły, bo miał swojego pierwszego w życiu kaca, i to takiego jak stąd do Zakopanego!

Jaki z tego morał? Rodzice! Trzymajcie lekarstwa z daleka od dzieci.

*Powyższy wpis zawiera lokowanie produktu :P



wtorek, 9 października 2012

Cztery Pory Roku...


Moja mama kochała muzykę poważną i bardzo często słuchała ją głośno przy sprzątaniu, gotowaniu, szyciu, i tak dalej, tak, że ta miłość udzieliła się wszystkim domownikom. Słuchaliśmy Czterech Pór Roku - Vivaldiego, Nabucco - Verdiego, Jeziora Łabędziego - Czajkowskiego i wielu, wielu innych wykonawców, kompozytorów. Myślę, że dzięki temu współ-słuchaniu mama bardzo uwrażliwiła mnie, a właściwie nas z rodzeństwem, na piękno tego świata, zaostrzyła poczucie estetyki, zaszczepiła miłość do każdego gatunku muzyki. Moje klimaty muzyczne zmieniają się dosłownie z porami roku. Teraz mam fazę na klasykę, więc słucham sobie w sklepie radia Zet Classic i jest mi z tym dobrze. W domu czeka zaś 150 cd z muzyką klasyczną. Cała kolekcja jest kupiona, nie ŚCIĄGNIĘTA jakby ktoś się pytał! I mimo, że większość z kompozytorów nie żyje i nie otrzymuje tantiemy za swoja twórczość, to ja w taki sposób składam im hołd.
No, to się pochwaliłam :P


"Muzyka nie tylko daje nam ukojenie i dostarcza rozrywki. Jest czymś więcej. Można poznać człowieka po muzyce, jakiej słucha." - Paulo Coelho - Czarownica z Portobello

środa, 3 października 2012

Cyrk rządzi się własnymi prawami..


Idziemy dzisiaj do Cyrku. Co prawda czasami czuję się jakby całe moje życie było cyrkiem, ale dzisiaj będzie ten prawdziwy - ze słoniami, tygrysami, konikami, małpkami, akrobatami, przezabawnymi klaunami, i wspaniałą atmosferą prawdziwego artyzmu, który przypomina dziecięce lata, gdy to postawiony na głównym placu namiot w małym miasteczku wywoływał euforię i zachwyt wszystkich mieszkańców, dla których objazdowy cyrk był trampoliną na odbicie z szarej małomiasteczkowej nudy. Cieszę się ja... i cieszy się ta mała dziewczynka, ukryta głęboko we mnie.


"Świat to cyrk, gdzie miłość i szczęście chodzą wysoko po mocno napiętej linie i w każdej chwili grozi im śmierć." Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

poniedziałek, 1 października 2012

Przybył Kolejny Obywatel na planetę Ziemia!



Nie myślcie sobie, że czary nie działają! Rano odczarowywałam Poniedziałek, i kto by pomyślał, że będzie taki piękny i obfity we wrażenia? Moja rodzina się powiększyła, Reksio wrócił z wakacji, spotkałam kogoś dawno niewidzianego, a teraz szykuję się na powrót do domu. Moja mama mawiała, aby nie chwalić dnia przed zachodem słońca, to też piszę ten komentarz już po :)
Nino Ricardo witaj na świecie! Dla Ciebie i Twojej dzielnej mamy specjalna kartka z cytatem ode mnie. Buziam Was:)*

czwartek, 27 września 2012

Mądry Polak po szkodzie...


Człowiek uczy się codziennie czegoś nowego, ale za każdym razem ta wiedza powoduje moje zdumienie, a czasami uśmiech na ustach chociażby z tego powodu, że czuję się o ciut mądrzejsza niż poprzedniego dnia. Dzisiaj na przykład nauczyłam się tego, że nie warto skupiać się na małych rzeczach, bo tak naprawdę przegapi się szansę, gdy pojawi się Ta wielka rzecz. Drobne rzeczy powinny cieszyć, ale nie można przestać być czujnym w oczekiwaniu na rzeczy wielkie. A ja dzisiaj właśnie taką szanse przegapiłam. Trudno...jutro będę jeszcze mądrzejsza!

Każde wes­tchnienie to jak­by cząsteczka życia, która się od człowieka odrywa.
Juan Rulfo

środa, 19 września 2012



Dokładnie 15 lat temu los zadecydował, że odbierze nam najdroższą na tym świecie osobę. Gdyby żyła miałaby dzisiaj 73 lata. Jaka byłaby dzisiaj? Myślę, że tak samo piękna, mądra, kochająca ludzi, świat, a przede wszystkim życie, które wcale się z Nią dobrze nie obeszło. Dawała z siebie wszystko nie oczekując nic w zamian. Jej postawa poświęcania się wszystkim i wszystkiemu czyniła Ją bardzo wyjątkową. Osobę nie z tego świata. Kto znał moją Mamę, wie o czym piszę. Ludzie mówią, że czas leczy rany, a ja...pomimo upływu czasu nie przepracowałam jeszcze jej śmieci.
Jest mi na sercu bardzo ciężko Mamo...


Noc

Dopala się nafta w lampce.
Lamentuje nad uchem komar.
Może to ty, Matko, na niebie
jesteś tymi gwiazdami kilkoma?

Albo na jeziorze żaglem białym?
Albo fala w brzegi pochyłe?
Może Twoje dłonie posypały
mój manuskrypt gwiaździstym pyłem?

A możeś jest południową godziną,
mazur pszczół w złotych sierpnia pokojach?
Wczoraj szpilkę znalazłam w trzcinach --
od włosów. Czy to nie Twoja?

Konstanty Ildefons Gałczyński

poniedziałek, 10 września 2012

Pieczone gołąbki nie lecą same do gąbki !



Gotowanie to moja druga pasja po Archeologii, więc gdy mam tylko troszkę wolnego czasu staram się pichcić rozmaitości. Dzisiaj zrobiłam coś, co przypomina klasyczne gołąbki, ale gołąbkami nie jest. Wymyśliłam temu taką oto nazwę: faszerowana serkiem brie i tzatziki pierś kurczaka w kapuścianej saszetce. Oczywiście zalewam to wszystko do połowy wodą, przykrywam szklaną pokrywą, wsadzam do piekarnika i zapiekam. Na 15 minut przed końcem zagęszczam białym koperkowym sosem i voila! Przepis łatwy i bardzo smaczny, do nabycia u mnie na maila.


P.S. Ciekawa jestem co powiedziałaby na to Pani Magda Gessler?!


:-)

wtorek, 4 września 2012

Wrześniowe Panny...



Ach ten wrzesień! Dla mnie jest on i smutny i wesoły, jednak z przewaga nostalgii. W najblizszą sobotę mam któreś tam urodziny...a za parę dni po urodzinach kolejną rocznicę śmierci mojej Mamy...
Wciąż wracają bolesne wspomnienia tamtych wrześniowych dni, kiedy w lasach kwitły ulubione wrzosy mamy, a w niej gasło z dnia na dzień życie...

BTW - ten pająk musiał się nieźle zakręcić, by utkać tak piękną i misterną firankę na drzewa...

sobota, 25 sierpnia 2012

Gość w dom - Bóg w dom - darz Bór!



Od Poniedzialku, czyli od 20-08-2012 roku jestem wlascicielka malenkiego Ratlerka, naszego nowego lokatora. Piesio od pierwszego wejrzenia pokochal mojego Juniora, a my od pierwszego wejrzenia pokochalismy Piesia. Po tylu latach znowu odpowiedzialnosc za czyjes zycie, tym razem jednak dzielone na dwoje, bo Junior angazuje sie chyba bardziej niz ja. Spia razem, jedza razem, wychodza na spacerki razem. Ja jestem Wielkim Sponsorem - kocyki, miseczki, jedzonko, zabawki, przenosna bude, obroze w najmiejszym rozmiarze dla krolika, za to z prawdziwej skory, i z diamentami (sztucznymi ma sie rozumiec) kupilam pierwszego dnia - jestem rowniez szefowa od smakolykow. To juz sobie wyjasnilismy przy pierwszej probie przekupstwa kawalkiem baleronika. Palce mialam oblizane do czysta. I teraz juz jest jasne dlaczego jak wchodze lub wychodze z kuchni, ktos w poblizu strasznie i radosnie macha tym miniaturkowym ogonkiem. Zasada Fair Play obowiazuje. Nikt o nikogo nie jest zazdrosny, w koncu jestesmy jedna, wielka trzyosobowa rodzinka :)

Kolejne wpisy na tym blogu beda mialy tytul: Z pamietnika Psiary.

Dzisiaj jest dzien czwarty. Na spacerku, za nasza psinka przyczail sie jakis kocur, ktory myslal, ze upoluje troche wieksza niz zwykle mysze na smyczy. Junior go pogonil, kocur byl z leksza zdezorientowany i zdegustowany. Wieczorkiem, w trakcie zabawy, nasz T-Rex w skrocie zwany Reksio, zobaczywszy sie po raz pierwszy w lusterku zaczal wydawac dzwieki, ktore mialy przypominac szczekanie. Uciechy mielismy co niemiara. On juz wie, ze jest u siebie. I o to nam chodzilo, nieprawdaz? :)

C.d.n.


piątek, 17 sierpnia 2012

Tyle słońca w całym lecie...



Lato pachnie arbuzem, kompotem truskawkowo - mietowym i ziolami w moim mini ogrodku na balkonie, oraz intensywna wonia wszechobecnego grilla.Pogoda sprzyja wakacyjnej rozpuscie, ale kartki, spadajace wolno z kalendarza sa bezlitosnie szczere.Tesknota za czyms, co jest nieuchwytne, zmienne, ulotne zmusila mnie do napisania tego wiersza. A wiec do dziela - prezentuje swiatu moje najnowsze dziecko - mam nadzieje, ze nie zostanie wylane z kapiela.

Wiatr

wstydz sie lubiezny wietrze
szarpiacy mnie za wlosy
gdy wsrod makow i chabrow
z latem sie witalam
stokrotki laskotaly
moje bose stopy
podziwialam motyle
zazdoszczac im skrzydel
swierszczyk na skrzypkach
zagral swa letnia rapsodie
cykady mu chetnie asytowaly
przysiadlam pod drzewem
zachwycona koncertem
nagle oczy opadly
swiat zrobil sie maly
zatanczyly lekkie trawy
zaszumialy senne liscie
platki makow i chabrow
wirowaly na niebie
wiatr skradl mi pocalunek
i jak wariat polecial
gdzies za siodme morze
gdzies za siodma gore
prosto hen przed siebie

Aldona Kolacz, 14-08-2012, Deventer

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Z cyklu: Anielskie Przesłanie





To, że w naszym codziennym życiu biorą udział również Anioły, wiedzą nawet małe dzieci. To, że jest to oczywiste jak blask słońca, wiedzą ci, którzy od lat zagłębiają się w tym temacie. A to, że jest to prawdą najprawdziwszą wiedzą tylko nieliczni...
Ja kocham Anioły, wierzę w ich istnienie, i ingerencję w boskie plany. Na każdym kroku mojego życia spotykam się z licznymi objawieniami, anielskimi przesłaniami, pomocą i interwencją w razie potrzeby. Chociażby przykład z dnia dzisiejszego. Od lat interesuję się "Sekretem". Prawo przyciągania również istnieje w moim życiu jak i Anioły. Od kilku dni intensywnie ćwiczę wizualizację, by wspomóc się w wykreowaniu moich upragnionych wakacji na włoskiej Riwierze. Jak każdego ranka wyciągnęłam dla siebie anielską kartę, i kto się do mnie odezwał? Oczywiście Serafin Kamael, który nakazuje ci, abyś używał swojej siły woli do zmian w swoim życiu. Chcesz wakacji, to sobie przywołaj siłą woli, tak samo jak siłą woli zmuszasz swoje nogi, aby podskoczyły, tak samo jak zmuszasz swoje ręce by wykonywały czynności, które TY im dyktujesz swoją siłą woli! O tym samym mówi Prawo Przyciągania, więc znowu otrzymałam potwierdzenie, że nic w życiu nie dzieje się przez przypadek. Sami je sobie kreujemy, a jeśli tego nie robimy, robią to ci, którzy wiedzą jak tym potężnym narzędziem, który dał nam Pan Bóg, się posługiwać. Dlatego jest tak bardzo ważne w naszym życiu to, aby być Panami własnego losu, i rozwijać się również w sferze duchowej, nie tylko materialnej! Nie musimy nic takiego robić, wystarczy myśleć pozytywnie, dużo wizualizować, usuwać negatywne rzeczy, ludzi, uczucia ze swojego życia, by naprawdę cieszyć się szczęściem. I najważniejsza rzecz, którą musimy wykonać każdego dnia rano i wieczorem: być wdzięcznym za każdą najmniejszą rzecz, którą otrzymamy od losu. Im częściej wysyłamy w Wszechświat naszą wdzięczność, tym częściej nasze myśli zaczynają się materializować, a marzenia się spełniać. To prawo tak działa, czy ktoś w to wierzy czy nie...

Afirmacja na dzisiaj: Boska i moja osobista siła woli stanowią niepokonaną drużynę.

wtorek, 12 czerwca 2012

Bitwa Warszawska 2012



Będzie się dzisiaj działo, oj będzie! Czuję w kościach, że w historii nowoczesnej Polski zapisze się dzisiejsza data jako drugi CUD nad WISŁĄ. I ja głęboko w to wierzę, mimo, że wszyscy wokół mnie są sceptycznie nastawieni do tej dzisiejszej bitwy na piłkę. My w takich momentach potrafimy się sprężyć i rozwinąć skrzydła tak szeroko, jak tylko to jest możliwe. Bo dzisiejszy mecz ma być tryumfem Biało - Czerwonych za te wszystkie polityczne policzki, które do tej pory otrzymywaliśmy z Kremla. A więc rodacy, pokażmy, że bez rozlewu krwi wskażemy Rosjanom gdzie ich miejsce! Z Bożą pomocą oraz wielu milionów kibiców do bojuuuuu! :)

sobota, 26 maja 2012

Dzień Matki w drugiej odsłonie...



W krajach zachodniej Europy, Dzień Matki obchodzi się w drugą niedzielę miesiąca Maj, tylko w Polsce od lat jest to data niezmienna. Mój syn, aby się nie narażać, składa mi życzenia i w drugą niedziele Maja, i dwudziestego szóstego. Ja natomiast o mojej mamie myślę każdego dnia.
Klimat dzisiejszego święta udzielił mi się poetycko. Ten wiersz i ulubione konwalie dedykuję Mamo - Tobie, gdziekolwiek jesteś...







Moja Mama

Moja mama była zwiewna jak letni wietrzyk,
który delikatnie studził czasem moje zapały,
szalone pomysły i młodzieńcze bunty.
Gdy zaś byłam chora, ciepłem swojej dłoni
odganiała złe duchy i nocne koszmary,
poiła rumiankiem, nacierała skronie
czytała książeczki, śpiewała piosenki.
Jak Anioł skrzydłami chroniła od złego,
zawsze była przy mnie nawet leżąc w trumnie,
palcem serdecznym wskazując na niebo
zdawała się mówić: idź przez życie dumnie!

Aldona Kołacz, Deventer 26-05-2012

czwartek, 24 maja 2012

Jak dobrze mieć sąsiada!


Alibabki śpiewały kiedyś, że dobrze mieć jest sąsiada. I ja się z tym stwierdzeniem stu procentowo zgadzam, ponieważ sama mam cudownych sąsiadów na całej linii naszego piętra, ale czasami i w takim sympatycznym sąsiedztwie może dochodzić do małych spięć, które odkładają się złogiem jak zły cholesterol, by zaatakować w odpowiednim czasie. Na szczęście i na tę przypadłość mamy środki zapobiegawczo - lecznicze, wystarczy dawka miłej pogawędki w windzie, popołudniowa wspólna kawa, czy przegląd najświeższych ploteczek przy skrzynce pocztowej, i od razu jest dużo lepiej. Przy okazji wyjaśnia się parę niedomówionych spraw, i życie w blokowisku nabiera od razu sensu! Właśnie niedawno wyjaśniłyśmy sobie z moją ulubioną sąsiadką (z którą dzielę lewą stronę mojego mieszkania) mały incydent, który ja sprowokowałam w wyniku ataku "zemsty", nie wiedząc, że ta zemsta dotyczy właśnie tej mojej ulubionej sąsiadki.
Ale do rzeczy. Otóż parę dni temu wychodząc rano do pracy, musiałam wchodzić do swojego auta od strony pasażera, bo jakaś trąba zastawiła mi drzwi od auta tak, że nie dało się w ogóle tych drzwi otworzyć nawet na 10 cm! Wkurzyłam się na maksa, bo poraża mnie zawsze ludzka głupota i lekkomyślność innych. Sama parkując, zwracam uwagę na to, aby inni mogli sobie bez problemu otworzyć drzwi, w końcu jakaś etyka i solidarność kierowców obowiązuje, a ja tego się kurczowo trzymam! A że mam wredny charakter (to znaczy wymagam od innych tylko tego, czego sama wymagam od siebie) postanowiłam dać nauczkę personie, która mnie uraczyła poranną gimnastyką. Pomyślałam sobie, że jak to jest auto jakiegoś lokatora z mojego bloku, to mu się wieczorem odpłacę nadobnym.
Jak pomyślałam, tak też zamiar wprowadziłam w życie. Wracając z pracy, akurat znalazłam puste miejsce przy "znienawidzonym" Chryslerze PT Cruiserze, wyglądającym zresztą jakby przyjechał dopiero co z autosalonu. Koncertowo zablokowałam mu drzwi i z uśmiechem na twarzy ruszyłam do domku. Z wrednością pomyślałam też sobie, że jak frajera stać na takie drogie auto, to niech też zrobi sobie przy okazji kurs prawidłowego parkowania. Przy wejściu do windy pomyślałam sobie, że ciachnę jeszcze małą foteczkę, w razie gdyby mi się "przypadkowo" urwało lusterko, bądź pojawiły się jakieś otarcia na boku mojego auta. Moje myśli mają szybkość światła, i czasami z tą samą prędkością się materializują, więc zadowolona wróciłam do domu, zdając szczegółowo relację mojemu pierworodnemu. Oczywiście oberwało mi się od niego, że niepotrzebnie się mszczę, że tu mieszkają sami porządni ludzie, że w większości to ludzie już wiekowi, i że na moim miejscu powinnam się wstydzić, ale w sumie dobrze zrobiłam: niech mają nauczkę. Uspokojona, upajałam się myślą, jaką będzie mieć Ten Ktoś minę, gdy rano będzie chciał wyjechać. Jednak ta moja wredność, do końca nie pozwalała mi, tak spokojnie delektować się zemstą. W głowie rzeczywiście miałam obrazy starszych ludzi, którzy musieli gimnastykować się, żeby wejść do środka auta od strony pasażera. Moje Audi każdy zna, więc pomyślą od razu, jakie bydło jestem, zastawiając jakiejś schorowanej starowince wejście. Będzie z tego skandal i chryja, a po co mi to? Skruszona zjechałam na dół przeparkować auto. Jakież było moje zdumienie, gdy obok swojego Audika nie zastałam już Chryslera? Stał zaparkowany całkiem na uboczu, z daleka ode mnie. Trochę mi było głupio, ale uznałam, że ten Ktoś odebrał lekcje, albo uznał, że to Ja nie potrafię parkować. Od tamtego czasu zawsze widziałam ten samochód zaparkowany ode mnie dwa czy trzy auta dalej. Przechodząc do meritum tego opowiadania, powiem tylko, ze wychodząc dzisiaj rano do pracy przeżyłam szok nie tylko termiczny, ale i wrażeniowy, gdy zobaczyłam moją sąsiadkę, wracającą z porannych zakupów, i wysiadającą właśnie z TEGO auta.
Mój aparat mowy na moment się zaciął, by po chwili się odblokować i zapytać z głupia franta: Haniu, to jest Twoje auto?
Hania z radością wyznała mi, że kilkanaście dni temu otrzymała nowe wymarzone auto od męża, za to, że wygrała walkę z rakiem. Przy okazji podziękowała mi za róże, które jej podarowałam, gdy wróciła ze szpitala, oraz delikatnie zwróciła mi uwagę, że ostatnio moje auto stało zbyt blisko jej auta, a ona musiała gimnastykować się, żeby wejść do środka od strony pasażera...(Hmmm, skąd ja to znam?) Nie było by w tym nic złego, tylko, ze ona była świeżo po operacji brzucha...(W tym momencie znienawidziłam siebie)...
Hanię serdecznie przeprosiłam, biorąc honorowo winę na "klatę". O akcie "zemsty" opowiem jej kiedyś, przy butelce białego wina, kiedy rana brzucha będzie wyleczona, i wtedy będzie się mogła z mojej głupoty śmiać do rozpuku.

Ave!

czwartek, 3 maja 2012

Niech się święci 3 Maja







Wy sobie Rodacy świętujcie, a ja patrzę na to z dala od kraju. Za to sercem jestem zawsze z Wami...
Wasza Partyzantka (tak nazwala mnie dzisiaj moja siostra, która od dziecka mieszka poza Polską,
a na myśli miała zapewnie słowo "Patriotka" :)






ŚLUBOWANIE

Rozwiń skrzydła, orle biały
i koroną złotą świeć.
Do przeszłości Polski całej
w sercach naszych miłość wznieć!
Srebnopióry ptaku nasz,
Ty nam drogi w przyszłość wskaż;
Chrobrych myśli i Maja brzask
wykuć czynem w Polski blask.
Rozwiń skrzydła, orle biały,
szybuj w niebo, w słońce leci
Wolny, silny, w pełni chwały,
siłę polskiej woli nieć!
Ducha polski wciąż odradzać
O Boże, Ty mocy daj!
I ludzkości drogę wskazać
Tak ślubujem – w Trzeci Maj.

Józef Stemler

niedziela, 15 kwietnia 2012

Dzień Miłosierdzia Bożego


Dzisiejsze święto ustanowione przez Jezusa w wizjach, które doświadczyła skromna Święta Siostra Faustyna, a bardzo przestrzegane przez naszego Bł. Ojca Świętego Jana Pawła II jest świętem bardzo pro ludzkim. Niezależnie od rasy, wiary, koloru skóry, orientacji politycznych, - Bóg, poprzez Jezusa, syna swojego umiłowanego - daje nam nadzieję nie tylko na zbawienie w niebie, ale również tu na ziemi. Świadectwem tej Bożej miłości był niezaprzeczalnie pontyfikat naszego kochanego Papieża, oraz jego osobisty akt miłosierdzia wobec ludzi, zwłaszcza tych cierpiących, chorych i umierających. Podobnie jak Matka Teresa, nasz Papież naśladaował Jezusa w swojej posłudzie ziemskiej pochylając się nad każdym, który miłości Bożej potrzebował. Przepięknym testamentem dla naszej Ojczyzny i Kościoła było ustanowienie Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, oraz zawierzenie całego świata właśnie Miłosierdziu Bożemu.
Dziękuję Ci Boże za ten cudowny dar Twojej Miłości, który przejawia się w tak cudownych ludziach, jakimi niewątpliwie byli Jezus Chrystus - Syn Boży, Siostra Faustyna, Matka Teresa i nasz Papież Jan Paweł II. Ludzie ci, całym swoim życiem i posługą dla ludzkości świadczyli, że miłośc - zwłaszcza we współczesnym świecie - jest potężniejsza od zła, a kto zawierzy swoje życie Miłosierdziu Bożemu - tego Miłosierdzia doświadczy.

Z "Dzienniczka" Świetej Siostry Faustyny: Pragnę, aby święto Miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego. Która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar (Dz. 699)

wtorek, 10 kwietnia 2012

Patriotyzm okupiony łzami...


Źle się dzieje w Państwie Polskim. Bardzo źle. Podzielone i wzburzone społeczeństwo, rosnące jak grzyby po deszczu ceny, galopujący kryzys i tematy zastępcze, które mają odwrócić uwagę od spraw ważnych, które polscy politycy spychają pod dywan. Dzisiejsza, już druga rocznicza katastrofy smoleńskiej, nie jest już tak wzniosła jak jeszcze rok temu. Ludzie, którym zależy na uzyskaniu przynajmniej szczątkowej prawdy są wyśmiewani, poniżani, obrzucani wulgaryzmami, robi się z nich wrogów narodu, a ci, ktorym na prawdzie nie zależy i wolą, aby nigdy światła dziennego nie ujrzała, manipulują narodem według swego uznania. A przecież tak długo wyczekiwana "demokracja" w naszym kraju miała być lekarstwem na wszystkie bolączki pokomunistycznego reżimu? Okazuje się jednak, że ta wyżej wymieniona "demokracja" okazała się bardziej Koniem Trojańskim, który nie dość, że skrywał wszystkie plugastwa zdemoralizowanego Zachodu, to jeszcze ten Konik za bardzo rozbrykał się przeobrażając demokrację w dziki kapitalizm. Smutno mi, że wszystkie wartości, które kiedyś pieczołowićie pielęgnowały nasze starsze pokolenia, zostają tak łatwo podeptane i odrzucone. Kiedyś "chwytanie za szabelkę" (w słusznej sprawie, oczywiście) nadawało charakteru naszemu narodowi, dzisiaj zasłaniając się flagą dobra wspólnoty europejskiej stajemy się nijacy, powielonymi marionetkami, na powielonej arenie życia Unii Europejskiej. Miało być tak pięknie, a jak jest każdy widzi sam.
"Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu."- mówił św. Augustyn (Aureliusz Augustyn z Hippony), i może właśnie tu należałoby popracować, bo jak mówi znane przysłowie "bez Boga, ani pół proga"... kochani.

Dla przypomnienia mój wiersz, który napisałam zaraz po katastrofie smoleńskiej. Został on też przetłumaczony na język holenderski.


Żałobny Tren dla mojej Ojczyzny


A za kim Ty moja Ojczyzno płaczesz?
- Za synami prawymi i za moje córy,
które duchy przeszłosci w lesie katyńskim
wiatrem historii zdmuchneły z góry.

Łzy matek - Polek, wylanych wspólnie
nie spadły marnie na skrwawiona ziemię.
Swiat się dowiedział w dzien ten kwietniowy,
O co walczyło nasze Polskie plemię.

Lecieli złożyć hołd pomordowanym,
Zbrodnia ta była kością niezgody,
Los jednak lubi zmieniać swoje plany
Smutną tragedią złaczył dwa narody.

Płacze dzisiaj Ojczyzna ma kochana,
Moje serce wraz z nią szlocha...
Ojczyzno moja! Bóg nad Tobą czuwa!
Doświadcza Cię srogo - lecz bardzo Cię kocha!



Aldona Kołacz
- Deventer, 12.04.2010



Bardzo mi miło oświadczyć, że mój wiersz oficjalnie został
przetłumaczony na język holenderski, przez holenderskiego poetę
Klaas'a Seinhorst'a

Treurdicht voor mijn vaderland

Om wie huil je, mijn vaderland?
- Om mijn dochters en rechtschapen zonen,
Uit de hoogte neergeblazen met de wind van de geschiedenis
Door de geesten van het verleden die in het bos bij Katyń wonen.

De Poolse moeders vergoten tezamen
Talrijke tranen op de aarde waar bloed aan kleeft.
Op die aprildag werd de wereld gewaar
Wat onze Poolse stam heeft nagestreefd.

Hun vliegtuig was onderweg naar een eerbetoon aan de gevallenen,
Die slachtingen waren een bron van strijd,
Maar het lot mag zijn plannen graag veranderen
En verbond twee volken door een tragisch feit.

Vandaag huilt mijn dierbaar vaderland
Ook mijn hart is dit een diepe grief…
Mijn vaderland! God waakt over je!
Hij beproeft je zwaar – maar heeft je zeer lief!

Aldona Kołacz - Deventer, 12.04.2010

(Vertaling: Klaas Seinhorst)

niedziela, 8 kwietnia 2012

Zmartwychwstanie Pańskie - wspaniała nadzieja dla ludzi...


"Jezus cierpiał i zmarł, niosąc na sobie nasze grzechy, dlatego Jego ranami możemy być uleczeni, jak napisał prorok Izajasz: Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na niego. Lecz on nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie. A my mniemaliśmy, że jest zraniony, przez Boga zbity i umęczony. Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni. Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich. Znęcano się nad nim, lecz on znosił to w pokorze i nie otworzył ust swoich, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust. Z więzienia i sądu zabrano go, a któż o jego losie pomyślał? Wyrwano go bowiem z krainy żyjących, za występek mojego ludu śmiertelnie został zraniony. I wyznaczono mu grób wśród bezbożnych i wśród złoczyńców jego mogiłę, chociaż bezprawia nie popełnił ani nie było fałszu na jego ustach. (Iz.53:3-9)"



Piękny poranek, smaczne śniadanko i radość, że po raz enty w moim sercu Zmartwychwstał Ten, który mnie kocha za nic.
W Kościele przepiękna msza święta, z chórem i orkiestrą z Filharmonii z Deventer. W momencie, gdy Ksiądz wraz z procesją niosącą wielkanocną świecę wkraczali przed Ołtarz - zaświeciło pięknie, mocne słońce, które położyło się długą smugą na witraż przedstawiający Zmartwychwstanie Pana. I teraz pytanie: czy to kolejny maleńki cud dla niedowiarków, czy zbieg okoliczności? :)
A jednak w tym momencie słychać było zachwyt prawie wszystkich ludzi znajdujących się w Świątyni. Ksiądz zaś skomentował to krótko i żartobliwie, że kazanie nie jest już potrzebne, bo wszystko w tym momencie zostało powiedziane. Kocham takie chwile, gdy Bóg namacalnie daje znać o Sobie.

Wielkanoc


Droga, wierzba sadzona wśród zielonej łąki,
Na której pierwsze jaskry żółcieją i mlecze.
Pośród wierzb po kamieniach wąska struga ciecze,
A pod niebem wysoko śpiewają skowronki.

Wśród tej łąki wilgotnej od porannej rosy,
Droga, ktorą co święto szli ludzie ze śpiewką,
Idzie sobie Pan Jezus, wpółnagi i bosy
Z wielkanocną w przebitej dłoni choragiewką.

Naprzeciw idzie chłopka. Ma kosy złociste,
Łowicka jej spódniczka i piękna zapaska.
Poznała Zbawiciela z świętego obrazka,
Upadła na kolana i krzyknęła: "Chryste!".

Bije głową o ziemię z serdeczną rozpaczą,
A Chrystus się pochylił nad klęczącym ciałem
I rzeknie: "Powiedz ludziom, niech więcej nie płaczą,
Dwa dni leżałem w grobie. I dziś zmartwychwstałem.

Jan Lechoń

niedziela, 1 kwietnia 2012

Niedzielę Palmową AD 2012 uważam za rozpoczętą...


...lecz chciałoby się rzec, że sytuację mamy troszkę jakby patową, bo po primo, mamy ten nieszczęsny Prima Aprilis, a po drugie primo, rozpoczynamy w tym dniu Wielki Tydzień - i tu już żarty powinny się skończyć. Dla wielu Chrześcijan - Niedziela Palmowa rozpoczyna siedmiodniowy cykl przeżywania Męki Pańskiej, i z szacunku dla tego faktu nie wypada robić głupich kawałów, bo nie czas po temu. Jednak jakby analogicznie odnieść się do tej sytuacji, czyż dwa tysiące lat temu nie było ironią losu to, że w Niedzielę, kiedy Jezus wjeżdzał do Jerozolimy "tłumy, które Go poprzedzały i które szły za Nim, wołały głośno: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach! (Mt.21)" by już za kilka dni oddać Go na męczęńską śmierć? To był najokrutniejszy w historii ludzkości żart Prima Aprilisowy, który zmienił oblicze świata. Czasami wydaje mi się, że mimo upływu tych dwóch tysiecy lat ludzkość się prawie nie zmieniła. Tak samo jak wtedy kierują nami różne emocje. Szybko oceniamy, jeszcze szybciej oskarżamy. Nie wiem, czy zdajemy sobie sprawę,jak szybko miłość przeobraża się w nienawiść? Jak szybko zmieniamy nasze zdanie i opinie? Jak łatwo przychodzi nam obrażanie i krzywdzenie drugiego człowieka? To takie ludzkie być grzesznikiem...tylko dlatego, że Ktoś dobrowolnie oddał za to swoje życie?
Niech Tydzień, który się rozpoczyna będzie dla wszystkich ludzi dobrej woli czasem refleksji, przeżywania najboleśniejszych momentów z życia Jezusa, a zarazem czasem przygotowania do świąt i odnowy duchowej, by radośnie przyjąć fakt zwycięstwa Pana nad śmiercią.
Niech Zmartwychwstanie Jezusa napełni ludzkie serca nie tylko radością, miłością i nadzieją, ale również sprawiedliwą mądrością, by w dążeniu do światła nie zagubić się w ciemnościach życia. Alleluja!

Tradycyjnie nie może zabraknąć poezji adekwatnej do tematu posta:

Palmowa niedziela

O, nigdy jeszcze słońcem wyzłocona,
co wczesną wiosną wzeszło na błękity,
że ludzkość, patrząc w niebo rozmodlona,
czuje w swych sercach nieziemskie zachwyty,
nie byłaś strojna w wielkie dziejów słowa
jak ty, najbliższa niedzielo palmowa.

Wiosna się budzi... W narodów świątynie
poprzez szeroko otwarte wierzeje
Wolność, dostojna Pani wchodzi ninie...
A nim dzień drugi słońcem rozednieje,
polskie się dusze w szczęściu rozanielą
twoim zwycięstwem, palmowa niedzielo.

Hosanna! - Krzykniem. Zwycięstwo jest z nami!
Nim dzienny będzie słońca bieg skończony,
z pieśnią na ustach, a w ręku z palmami
Zwalimy słupy graniczne, kordony.
W historii będzie twych godzin wymowa
mieć złote zgłoski, niedzielo palmowa.

Ćwierk Konstanty

niedziela, 19 lutego 2012

Z Pamiętnika... Przeprowadzka w Beskidy


2 sierpnia.
Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu, Boże jak tu pięknie!!
Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się doczekać, kiedy pokryją się śniegiem.

14 października
Beskidy są najpiękniejszym miejscem na ziemi! Wszystkie liście zmieniły kolory - tonacje pomarańczowe i czerwone. Pojechałam na przejażdżkę po okolicy i zobaczyłam kilka jeleni. Jakie wspaniałe! Jestem pewna, że to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi. Tutaj jest jak w raju. Boże, jak mi się tu podoba!

11 listopada.
Wkrótce zaczyna się sezon polowań. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś może chcieć zabić coś tak wspaniałego, jak jeleń . Mam nadzieję, że wreszcie spadnie śnieg.

2 grudnia
Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłam się i wszystko było przykryte białą kołdra. Widok jak z pocztówki bożonarodzeniowej. Wyszliśmy na zewnątrz, odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową. Zrobiliśmy sobie świetną bitwę śnieżną (wygrałam), a potem przyjechał pług śnieżny, zasypał to co odśnieżyliśmy i znowu musieliśmy odśnieżyć drogę dojazdową. Kocham Beskidy.

12 grudnia
Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Pług śnieżny znowu powtórzył dowcip zdrogą dojazdową. Po prostu kocham to miejsce.

19 grudnia
Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdną drogę dojazdową nie dojechałam do pracy. Jestem kompletnie wykończona odśnieżaniem. Cholerny pług śnieżny.

22 grudnia
Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tego białego gówna. Całe dłonie mam w pęcherzach od łopaty. Jestem przekonana, że pług śnieżny czeka tuz za rogiem, dopóki nie odśnieżę drogi dojazdowej. Skur...yn!

25 grudnia
Wesołych Pier....nych Świąt! Jeszcze więcej gów...nego śniegu! Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten skur...syn od pługu śnieżnego... przysięgam - zabiję. Nie rozumiem, dlaczego nie posypią drogi solą, żeby rozpuściła to gówno?

27 grudnia
Znowu to białe kur..wo spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłam nosa, z wyjątkiem odśnieżania drogi dojazdowej za każdym razem, kiedy przejechał pług. Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod górą białego gówna. Meteorolog znowu zapowiadał dwadzieścia pięć centymetrów tej nocy. Możecie sobie wyobrazić, ile to oznacza łopat pełnych śniegu??

28 grudnia
Meteorolog się mylił! Tym razem napadało osiemdziesiąt pięć centymetrów tego białego kurestwa! Teraz to nie odtaje nawet do lata. Pług śnieżny ugrzązł w zaspie a ten ch.j przyszedł pożyczyć ode mnie łopatę! Powiedziałam mu, że sześć już połamałam, kiedy odgarniałam to g..no z mojej drogi dojazdowej, a potem ostatnią rozpieprzyłam o jego zakuty łeb.

4 stycznia
Wreszcie wydostałam się z domu. Pojechałam do sklepu kupić coś do jedzenia i kiedy wracałam, pod samochód wpadł mi pieprzony jeleń i całkiem go rozpieprzył. Narobił szkód na trzy tysiące. Powinni powystrzelać te skurw....kie jelenie! Że też myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie!

3 maja
Zawiozłam samochód do warsztatu w mieście. Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej jeb..ej soli, którą posypują drogi.

18 maja
Przeprowadziłam się z powrotem do miasta. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, może mieszkać na jakimś zadupiu w Beskidach??

20 lipiec
Tęsknię za Beskidem.

:)

piątek, 3 lutego 2012

Nic dwa razy się nie zdarza...


...i to jest naprawdę najpiękniejsze przesłanie jakie zostawiła po sobie cudowna kobieta, wielka osobowość, wolnomyślicielka z dorobkiem Nobla za swoją jakże przemyślaną i bardzo życiową twórczość literacką. Odchodzą coraz częściej ludzie znani, wspaniali, którzy przyczynili się do rozwoju polskiej kultury dwudziestego wieku. Panią Wiśię uwielbiałam właśnie za ten wiersz, który śpiewałam przy ognisku na obozach harcerskich, i który zamieszczam poniżej.
Niech Pani będzie dobrze po tej drugiej stronie Tęczy...my będziemy pamiętać.


"Nic dwa razy się nie zdarza"

Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.

Wisława Szymborska

piątek, 6 stycznia 2012

Złoto, mirra i kadzidło...czyli przybieżeli do Stajenki Trzej Królowie



Mt 2,1-12 Bilblia Tysiaclecia
1 Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy 2 i pytali: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon . 3 Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. 4 Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. 5 Ci mu odpowiedzieli: W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok: 6 A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela. 7 Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. 8 A kierując ich do Betlejem, rzekł: Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon . 9 Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. 10 Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. 11 Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. 12 A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny



Dary Trzech Króli

Gdy wieść o Tobie na wszechświat się niosła,
Skarb cenny niósł Ci w ofierze król stary:
Łupy zwycięskie - klejnoty - bogactwa -
Cały monarszy przepych swego władztwa.

Dumnie i pysznie darzył Cię. Gdyż oto
Dał Ci swej ziemi drogocenne złoto...

Gdy wieść o Tobie na wszechświat się niosła
I drugi starzec sędziwy w koronie
Miłość rozgłośną niósł Ci w swojem łonie,
Miłość i pieśni - kadzidło i róże
I złota płynnych miodów niósł krysztulne kruże -

Kadzidło wonne jak drzewo z Libanu
Pali w ofierze król swojemu Panu.

Gdy wieść o Tobie nad świat się rozniosła
I ja - król tułacz - też przed Tobą staję.
Lecz jeno duszy mej ból i łzy Ci daję -
Mojego władztwa przesmutne są włości,
Ani w nich radość, ani szczęście gości –

Lecz żem miłował i cierpiał bez kary -
Myrhy Ci gorzkiej przynoszę puchary.


-Maria Perschke-Huszczaniecka -