wtorek, 29 grudnia 2015

Hu Hu Ha! Była zima zła!


Pamiętam. Stałam na stacji w drodze do liceum w Brzegu, a na niej prawie nikogo nie było. Przyjechał pociąg, drzwi były tak zamarznięte, że się nawet nie otworzyły. Pociąg odjechał.
Dzień wcześniej nie było w całym mieście prądu, i dopiero jakiś konduktor powiedział mi, że szkoły są odwołane, a ferie przedłużone.
Jupi! Co to była za radość. Na rynku koparki utworzyły ze śniegu tak wysoką górkę, że mogłam prawie z naszego okna na drugim piętrze na nią skakać.
Taką zimę i niejedną pamiętam, i za taką zimą tęsknię. Hej!

czwartek, 24 grudnia 2015

Wigilia AD 2015



"Do Gwiazdy"

Gwiazdo betlejemska,
która spełniłaś ludzkości
nadzieję, oznajmiając przyjscie
Tego, który topi wszelkie lody,
Zaświeć dzisiaj nad moim niebem
pełnym rozterek i zwątpienia,
bym na powrót odnalazła drogę
prowadzacą mnie do serca
Świąt Bożego Narodzenia...

Aldona Kołacz, Deventer, 14-12-2009
Taka mała dedykacja mojego wiersza dla Was na te święta.

Życzę wszystkim przyjaciołom, rodzinie, znajomym zdrowych, radosnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia.
Zaproście kochani na ten dzień urodzin do swoich domostw Jezusa, bo świętowanie urodzin bez solenizanta nie jest fajne!

Pozdrawiam wszystkich świątecznie.

wtorek, 15 grudnia 2015

Hej Kolęda Kolęda!


Swięta uważam oficjalnie za otwarte!
Szopka gotowa (bez niej nie ma świąt), choinka też, jeszcze do końca tygodnia sprzątanko generalne, a już od Poniedziałku gotowanie, smażenie, pieczenie, ale tylko w nocy, bo w dzień...wiadomo w sklepie zagon.
Moja szopka ma juz 26 lat - tyle samo ile ma mój syn. Dokladnie ją zrobiłam, kiedy był jeszcze w moim brzuchu. Wyczekiwany i zrodzony z wielkiej miłości...jak Dzieciątko... Eksio zrobił korpus, dziurki na światełka, a ja całą resztę. Z tym, że co roku dokupuję jakiś malutki element...no i się tego uzbierało! W szopce są jeszcze zabaweczki Jowiego, kiedy się nimi bawił, i dodawał do szopki. Mam nadzieję, że kiedyś jego dzieci będą kontynuować tradycję, i rozbudują ją do wielkości prawdziwej stajenki.Czerwony Kościółek to świeczka, którą dostałam chyba 20 lat temu od mojej Mamy, i ten czerwony świeczkowy Mikołaj też. Wspomnienia ożywają, i kiedy pierwsza Gwiazdka zaswieci na niebie Ci, ktorych już nie ma...jednak są...przy wigilijnym stole, w pamieci...i na zawsze w sercu...

niedziela, 13 grudnia 2015

Trzecia Niedziela Adwentu AD 2015


Jest już prawie szósta rano, więc należałoby się położyć spać, ponieważ największa fucha (czytaj: rozplątywanie, sprawdzanie, wykręcanie światełek i i umieszczenie ich na drzewku) już jest odwalona, więc jutro, a własciwie dzisiaj obłożenie ją świecidełkami to mały pikuś! W zasadzie już jest przepiękna, bo nowe ledowe światełka są, że tak powiem po chamsku zajebiszczaste! W ubiegłym roku je kupiłam, ale w drugi dzień świąt zaczełam je przeklinać, ponieważ włączyła mi się jakaś opcja mrugająca, co też po krótkim czasie zaczęło mi wadzić. Po paru dniach kurfowałam na nie niczym szewc, bo nie pomogło wyciąganie wtyczki i wsadzanie z powrotem do kontaktu. Dopiero przy rozbieraniu choinki okazało się, że owe światełka zawierają na sznurku takie malutkie, zielone pudełeczko, gdzie można ustawiać dowolną ilość mrugań, kolorów i tym podobnych cudów-niewidów. A żem brunetka z koloru włosów, a blondynka z charakteru, to se mogłam do us.... to znaczy do końca świata wyciągać te wtyczkę z kontaktu! Ale już jest wszystko obczajone, wiem na których gałązkach leżą owe magiczne pudełeczka, więc w razie awarii się zainterweniuje jak wojsko 13 Grudnia w 1981 roku, kiedy rano jak się obudziłam, nie było ani Teleranka, ani mojego Taty, którego zwinęło o piatej rano wojsko. Się pamięta te czasy, i chyba nawet sie za nimi tęskni, bo mimo, że było trochę szaro,mrocznie, ponuro, i mroźnie to jednak ludzie mieli bardziej gorące serca, otwarte umysły, więcej życiowych perspektyw niż dzisiaj. No i oczywiście było wtedy więcej lamety na choinkach...

Miłego dnia i kolejnego przeżycia trzeciej Niedzieli adwentowej.

niedziela, 6 grudnia 2015

II Niedziela Adwentu AD 2015


Jak tam u Was kochani z przygotowaniem do Świąt? U nas, że tak powiem brzydko: totalna rozpierducha, ale to normalka. Moja natura zodiakalnej Panny potrzebuje chaosu, aby później ułożyć w nim wszystko na picobello!
I ja jestem właśnie w fazie drugiego Adwentu...czyli wszystko idzie zgodnie z planem.


*************************************************************************************
Adwentowe świece

W czas oczekiwania na przyjście Małego
uśpioną jutrzenkę zbudził odgłos dzwonu
to sam Bóg prowadzi za rękę swe dziecię
oświetlając drogę światełkiem lampionu

O nowinie z nieba wieści czeka ziemia
jeszcze otulona nocy zimnej snami
zapłonęły świece adwentowej ciszy
znacząc czas tęsknoty woskowymi łzami

„Oto Pan Bóg przyjdzie” huknęły organy
przyjdzie jak co roku ludzkich serc spragniony
wypalą się świece adwentowej ciszy
gdy pokój przyniesie Jezus narodzony

Regina Sobik
****************************************************************************************
Życzę wszystkim dobrej Niedzieli!

niedziela, 29 listopada 2015

Pierwsza Niedziela Adwentu AD 2015


Czas biegnie jak wariat, wskazówki zegara ledwo nadążają z obracaniem się na tarczy, i człowiek nawet nie wie, kiedy pojawią się następne święta. A one już pukąją do naszych drzwi, już zapalamy pierwszą świeczkę w adwentowym wianku, i zanim się zorientujemy trzeba będzie ubrać choinkę, przygotować wigilijną wieczerzę, przywitać Nowy Rok. Czy Wy też macie takie wrażenie, że kiedyś rok wydawał się wiecznością, i wszystko miało jakiś głębszy sens? Albo ja się już po prostu starzeję, robię starym tetrykiem, który potrzebuje jakiegoś bodzca, aby zacząć znowu cieszyć się życiem. Hmm...gdzieś chyba po środku musi leżeć prawda...
Mimo moich dzisiejszych zawirowań emocjonalnych życzę wszystkim znajomym, rodzinie, przyjaciołom wspaniałego przeżycia tego czasu adwentowego, który pozwoli na nowo powitać Dziecię Boże, i odnależć sens naszej egzystencji tu na ziemi. Wszystko jest po coś, tylko ciężko czasem zrozumieć po co...

czwartek, 12 listopada 2015

Z cyklu: Śpieszmy się kochać ludzi...


Dziś mija kolejna bolesna rocznica...16 rocznica śmierci mojego Taty. Pamiętam dokładnie jak tego dnia szesnaście lat temu, wracałam z pracy swoim autem, gdy nagle na pustej drodze coś stuknęło w moją przednią szybę. Na szkle pojawiła się mała pajęczynka, a mnie obleciały ciarki po plecach. Automatycznie spojrzałam na zegar znajdujący się na tablicy rozdzielczej. Było parę minut po drugiej...parę dni później, będąc już w Polsce i załatwiając czynności pogrzebowe dowiedziałam się, że o tej porze Tato zmarł...

Bardzo tęsknię za moimi rodzicami, i głęboko wierzę, że nadal czuwają nad nami, bo zawsze zdarzają się rzeczy, o których inni mówią, że jest to tylko zwykły zbieg okoliczności. A tych zbiegów jest zbyt wiele, i czasami układają się w logiczną całość, tylko to już jest temat na inną opowieść...


[*] Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie [*]

sobota, 19 września 2015

Nie płaczcie za mną...


Kolejna kartka spada z kalendarza.
To już 18 lat od kiedy Cię moja kochana Mamuśu nie ma...
Napisałam kolejny wiersz dla Ciebie,
ale tym razem w Twoim imieniu. Wierzę,
że tam na górze też lubicie poezję.

Nie płaczcie za mną...

Moje kochane dzieci, prosze,
Nie płaczcie za mną rzewnymi łzami,
Ja Was nie opuściłam na zawsze
Jestem jedynie jeden krok przed Wami.

Nie płaczcie za mną dzieci,
Przeżyłam tutaj najszczęśliwsze chwile,
Lecz los obrocił koło niefortunnie
Zamieniając życie w śmiertelne motyle.

Moje dzieci, nie wierzcie,
że gdy umarłam zostaliśmy od siebie oddaleni,
Moja dusza jak letni powiew wiatru
wciąż pląsa z Wami tu na ziemi.

Nie płaczcie za mną drogie dzieci,
Lecz gdy dzień w ciemną noc się zamienia,
spójrzcie na tą jasną gwiazdę na niebie
To Wasza Mama przesyła wieczorne
pozdrowienia.


Aldona Kołacz, 15.09.2015 Deventer

środa, 5 sierpnia 2015

Przeminelo z wiatrem...

Rodzimy sie w bolu, a konkretnie bolesne jest pierwsze "zachlystniecie" sie powietrzem, ktore rozszerza malenkie plucka niemowlecia. Stad placz, wrzask, strach przed nieznanym. A kiedy obejmuja niemowle ramiona czulej mamy, wtedy strach mija, dziecko jest juz spokojne, szybko rozumie, ze w tych ramionach jest bezpiecznie. Kiedy umieramy jest zupelnie odwrotnie. Boimy sie tego ostatniego oddechu, ktory spowoduje, ze nasze pluca sie zamkna, funkcje zyciowe spadna do zera, nie wiemy tez kto na nas po tej tak zwanej "drugiej stronie" czeka. Wierzymy, ze beda to nasi najblizsi, ktorzy odeszli szybciej, ze beda to cudowne anielskie istoty, ktore za zycia sie nami opiekowaly, wreszcie wierzymy, ze z ciemnego tunelu wyciagnie nas Swiatlo, ktore jest nieskonczona Miloscia, a ktora niektorzy nazywaja Bogiem. Jesli pogodzimy sie z faktem, ze "odejscie" jest czescia naszego narodzenia, wowczas latwiej zrozumiec problem smierci. Tylko, ze teoretycznie wyglada to latwiej, ale jesli tracimy nam bliska osobe, nie myslimy juz racjonalnie. Fizyczne odejscie bliskich jest bolesne dla tych, ktorzy pozostaja. Mysl utraty osoby, ktora sie bardzo kocha jest wprost nie do zniesienia. Jednak przez cale zycie spotykamy sie ze smiercia. Jest ona wpisana w nasze zycie, i nawet nie zdajemy sobie sprawy, ze niektore odejscia wpisuja nam sie w nasza pamiec na stale, a powracja jako feedback wywolane specyficzna sytuacja. Jako dziecko ze smiercia spotkalam sie kilkukrotnie. W pamieci mam jednak dwie takie powracajace jak bumerang sytuacje. Pierwszy raz, kiedy zmarl moj dziadek. Pojawia sie obraz Ojca trzymajacego mnie na rekach, mnostwo szlochajacych ludzi, i przeokropny zapach, ktory przepelnial Kosciol. Po latach dowiedzialam sie, ze jest to palona w kadzidle mirra. I to ona zawsze wywoluje u mnie te wspomnienia. Kilka lat pozniej , w pierwszej klasie szkoly podstawowej, zmarl moj kolega Januszek. W dniu pogrzebu z cala klasa bylismy w jego mieszkaniu, i widzielismy jego male cialo ubrane na bialo, zlozone w bialej trumnie. Dookola trumny ustawione bukiety kwiatow, a posrod nich biale Lilie, ktore dusily swoim zapachem. Do dzisiaj niecierpie tych kwiatow, bo kojarza mi sie zawsze z tamtym dniem, a bylo to naprawde dawno temu. Pamietam tez moment, kiedy trumna zostala zlozona do grobu, i przeokropny krzyk i placz mamy Januszka. Nie moglam pojac dlaczego Pan Bog zabral tej mamie dziecko. Strasznie plakalam, nawet kilkanascie dni po tym zdarzeniu. Zastanawialam sie, czy moi rodzice tez tak bardzo rozpaczaliby, gdybym to ja umarla. Juz wtedy rozmyslalam bardzo duzo o smierci, dlaczego ona istnieje, i dlaczego tak musi byc, ze cialo z trumna jest zakopywane gleboko w ziemi. A co by sie stalo jakby ten czlowiek w tej trumie pod ziemia sie obudzil...Balam sie jednak z kimkolwiek o tym rozmawiac, bo rozum siedmioletniego dziecka mi podpowiadal, ze jesli sie o tym glosno nie mowi, to nigdy mnie ten problem nie dotknie. Jak bardzo sie wtedy mylilam...Gdybym wowczas z kims porozmawiala o smierci, zaoszczedzilabym w swoim zyciu nerwicy, depresji i lekow przed smiercia, ktore paradokisalnie przeszly w momecie kiedy stracilam rodzicow. Zawsze wydawalo mi sie, ze umieraja rodzice i najblizsi innych ludzi, ale pewnego dnia Pan Bog dotknal swoim palcem moja rodzine. Uczestniczylam w odejsciu mojej ukochanej Mamy, i mysle, ze ten moment nauczyl mnie pokory wobec zycia. Bylam bezsilna, nie moglam nic zrobic, aby zatrzymac Jej oddech na dluzej. Nie moglam tez zatrzymac mojego Taty, ktory zrozpaczony po odejsciu Mamy w niecaly rok odszedl rowniez...Dlugo nie moglam pogodzic sie z tym faktem, ale pomogly mi rozmowy z zaprzyjaznionym ksiedzem, ktorego metafizyczne podejscie do zycia pozwolilo uporzadkowac mi kilka kwestii, i odpowiedziec na kilka waznych pytan. Miedzy innymi na to, ze tak naprawde czlowiek nie boi sie samego momentu smierci, ale boi sie o swoich najblizszych, ktorzy pozostana, i ktorzy beda musieli sie pogodzic z odejsciem tej najblizszej osoby. Zycie ma swoja chronologie, i wszystko jest zaplanowane przez Stworce. My nie rozumiemy czasami tych planow, ale mozemy jedynie ufac, ze jest w tym jakis istotny cel. Spostrzezenia opieram na przezyciach z ostatniego roku, kiedy odeszly dwie ukochane dlugoletnie przyjaciolki, ukochany wujek, i dwoch dobrych kolegow oraz znajoma klientka. Mozna by powiedziec, ze smierc zebrala zniwa wsrod moich przyjaciol. I mimo, ze kazda smierc dotknela mnie mocno, to jednak latwiej mi bylo przebrnac przez okres zaloby niz wtedy, gdy odeszli Rodzice. Najdluzej odchodzila moje przyjaciolka Grazynka, z ktora rozmawialam prawie codziennie o tym, czy boi sie smierci. I to wlasnie ona tez potwierdzila, ze boi sie tylko zostawic, corke, meza i zwierzeta, ktore bardzo kochala.Ten strach powodowal, ze walczyla o kazdy dzien jak lwica. Jeszcze nigdy nie spotkalam kogos, kto otrzymal 48 chemicznych kuracji, i przezyl je bez skarzenia sie na bol. Odeszla, gdy corka powiedziala, ze jest juz gotowa na Jej smierc.
Wierze, ze wszystko ma swoj czas. Jest czas siewow i czas zbiorow. Jest czas przyjscia i czas odejscia. Zasypiamy, i kazdego dnia budzimy sie na nowo. Dlatego zyjmy tak, jakby kazdy dzien tu na ziemi byl specjalnym podarunkiem od samego Stworcy, a jesli w Niego wierzymy, to wiemy tez, ze Koniec...to tak naprawde jest Poczatkiem...

piątek, 3 lipca 2015

Niech zyje Biurokracja w Holandii !


Ludzie!! Musze sobie pobluzgac!! Moge? Kufa jego mac!!!
W Holandii istnieje zasada zalatwienia czegos: do 7 razy sztuka!!
2 lata przelecialo od przeprowadzki mojego sklepu, a te kurwy z izby rzemieslniczej tak zwanej KvK jeszcze nie zmienili mi adresu, poniewaz ciagle ponoc nie otrzymuja moich papierow!!! 3 razy wyslalam poczta polecona listy, Junior byl 2 razy tam osobiscie, i wreczal im dokumenty do lap, a w maju znowu im wyslalam poleconym. Dzisiaj dostalam list od nich z zapytaniem dlaczego (na starym adresie) nie istnieje moj biznes?? Doslownie peklam, zadzwonilam do radia, do gazet, opowiedzialam cala historie, pozniej zadzwonilam do glownej siedziby KvK i powiedzialam jak ta historia sie skonczy. Najpierw rozmawialam z jakims wakacyjnym mlodym narybkiem, a gdy ten mnie zaczal zbywac jakimis tanimi gadkami - ryklam na niego, zeby zamknal jape, i polaczyl mnie z kims kompetentniejszym, bo media juz powiadomilam, i za chwile bedzie draka na cala Holandie. Po minucie rozmawialam z jakas starsza pania, ktorej powiedzialam co mysle o takim traktowaniu ludzi, wylozylam kolejny raz, ze przez nich skurwieli nie moge uruchomic mojego PIN automatu, bo bank moze mi go tylko podlaczyc jak adresy rejestracji w KvK sie zgadzaja!!! a tu dupa!!! Mialam miec od 3 lipca PIN, przyjechal monter i nie mogl mi go podlaczyc, bo dane sie nie zgadzaly! Doslownei wychodze z siebie, i chyba sie jakas krew poleje. Pani starala sie mnie grzecznie uspokoic, poprosila, ze zadzwoni do mnie za 10 minut i obgada te sytuacje z kolegami. I rzeczywiscie zadzwonila, proszac mnie abym zeskanowala (po raz 7!!) odpowiednie papiery i wyslala im na maila, a oni zaraz sie zabiora za zmiane danych. No jestem ciekawa, czy darcie ryja cos pomoglo, jak nie, to ide na wojne!
I ja wygram!!

Brrrr...!

niedziela, 3 maja 2015

Konstytucja 3 maja - Narodowe Święto


Konstytucja 3 maja (właściwie Ustawa Rządowa z dnia 3 maja) – uchwalona 3 maja 1791 roku ustawa regulująca ustrój prawny Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Powszechnie przyjmuje się, że Konstytucja 3 maja była pierwszą w Europie i drugą na świecie (po konstytucji amerykańskiej z 1787 r.) nowoczesną, spisaną konstytucją.Konstytucja 3 maja została ustanowiona ustawą rządową przyjętą tego dnia przez sejm. Została zaprojektowana w celu zlikwidowania obecnych od dawna wad opartego na wolnej elekcji i demokracji szlacheckiej systemu politycznego Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Konstytucja zmieniła ustrój państwa na monarchię dziedziczną, ograniczyła znacząco demokrację szlachecką, odbierając prawo głosu i decyzji w sprawach państwa szlachcie nieposiadającej ziemi (gołocie), wprowadziła polityczne zrównanie mieszczan i szlachty oraz stawiała chłopów pod ochroną państwa, w ten sposób łagodząc najgorsze nadużycia pańszczyzny. Konstytucja formalnie zniosła praktycznie nieużywane od 27 lat (od wprowadzenia w 1764 roku skonfederowanej organizacji pracy sejmu) liberum veto. W tym samym czasie przetłumaczono Konstytucję na język litewski.

Przyjęcie monarchicznej Konstytucji 3 maja spowodowało opozycję republikanów oraz sprowokowało wrogość Imperium Rosyjskiego, które od 1768 roku było protektorem Rzeczypospolitej i gwarantem nienaruszalności jej ustroju. W wojnie w obronie konstytucji, Polska zdradzona przez swojego pruskiego sprzymierzeńca Fryderyka Wilhelma II została pokonana przez wojska rosyjskie Katarzyny Wielkiej, wspierające konfederacją targowicką – spisek polskich magnatów przeciwnych zmianie ustroju Rzeczypospolitej. Po utracie niepodległości w 1795 roku, przez 123 lata rozbiorów, przypominała o walce o niepodległość. Zdaniem dwóch współautorów, Ignacego Potockiego i Hugona Kołłątaja była „ostatnią wolą i testamentem gasnącej Ojczyzny”.

Konstytucja obowiązywała przez 14 miesięcy, w tym czasie Sejm Czteroletni uchwalił szereg ustaw szczegółowych, które były rozwinięciem jej postanowień. Sejm grodzieński (1793), aktem oblatowanym w Grodnie 23 listopada 1793 roku uznał Sejm Czteroletni za niebyły i uchylił wszystkie ustanowione na nim akty prawne.

Mimo rozbiorów, pamięć o drugiej w dziejach świata spisanej konstytucji narodowej (uznawanej przez politologów za bardzo postępowy jak na swoje czasy dokument) przez kolejne pokolenia pomagała podtrzymywać polskie dążenia do niepodległości i stworzenia sprawiedliwego społeczeństwa. W Polsce uznaje się ją za ukoronowanie wszystkiego, co dobre i oświecone w polskiej historii i kulturze. Od czasu odzyskania niepodległości w 1918 roku, Święto Konstytucji 3 maja było obchodzone jako najważniejsze święto państwowe.Dzień 3 maja 1791 roku został uznany Świętem Konstytucji 3 Maja. Obchody tego święta były zakazane podczas rozbiorów, a ponownie jego obchodzenie zostało wznowione w II Rzeczypospolitej w kwietniu 1919 roku. Święto Konstytucji 3 Maja zostało zdelegalizowane przez hitlerowców i sowietów podczas okupacji Polski w czasie II wojny światowej, a po antykomunistycznych demonstracjach w 1946 r. nie było obchodzone w Polsce, natomiast zastąpione obchodami Święta 1 Maja. W styczniu 1951 r. święto 3 maja zostało oficjalnie zdelegalizowane przez władze komunistyczne. W roku 1981 ponownie władze świętowały uchwalenie majowej konstytucji. Do roku 1989 w tym dniu często dochodziło w Polsce do protestów i demonstracji antyrządowych i antykomunistycznych. Po zmianie ustroju, od kwietnia 1990 r. Święto Konstytucji 3 Maja należy do uroczyście obchodzonych polskich świąt. W roku 2007 po raz pierwszy na Litwie obchodzono święto Konstytucji 3 maja.

Witaj, majowa jutrzenko,
świeć naszej polskiej krainie,
uczcimy ciebie piosenką
Która w całej Polsce słynie.
Witaj Maj, piękny Maj,
U Polaków błogi raj!
Nierząd braci naszych cisnął,
gnuśność w ręku króla spała,
a wtem Trzeci Maj zabłysnął
i nasza Polska powstała.
Witaj Maj, Trzeci Maj,
Wiwat wielki Kołłątaj!

Pozdrawiam wzystkich Rodaków i życzę wspaniałej, podwójnie świątecznej Niedzieli.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Kwitnace Magnolie


Dawno temu, gdy bylam jeszcze mala dziewczynka, w drodze do szkoly podstawowej (ulica Moniuszki - moze ktos bedzie z moich znajomych pamietal) mijalam o tej porze roku przepiekne drzewo, ktore bylo obsypane takimi cudnymi fioletowo-rozowymi kwiatami. Drzewo musialo byc bardzo stare, bo niektore galezie splywaly wrecz po ziemi, a jego ramiona zajmowaly ogromna przestrzen. Bylo tajemnicze i egzotyczne. Buszujac pomiedzy jego konarami, zawsze zastanawialam sie jak nazywa sie owo drzewo, ale nikt z moich kolegow i kolezanek nie mial zielonego pojecia, i nikt nie znal tego gatunku. Drzewo to znajdowalo sie w poblizu domu, wrecz na podworku mojego kuzynostwa, i pewnego razu przebywajac z moja Mama u jej siostry zapytalam, czy one nie znaja jego nazwy. Mama od razu udzielila mi odpowiedzi, i pierwszy raz uslyszalam wtedy te nazwe: Magnolia. Dowiedzialam sie rowniez, ze drzewo to rosnie w dalekiej Azji, i jest tam uwazane za symbol czystosci i szczerosci. Mama, podobnie jak i ja zawsze je podziwiala wczesna wiosna, gdy chodzila do pracy na porodowke mieszczaca sie wowczas niedaleko miejsca, gdzie roslo drzewo. Uwielbiala je podobnie jak i ja. Coz, minelo kilka lat, ja skonczylam podstawowke, zaczelam dojezdzac do liceum, a moje miasteczko zaczelo sie rozrastac. Dom, w ktorym mieszkala moja ciotka zostal przeznaczony do rozbiorki, a drzewo jako pierwsze zostalo sciete. Nigdy wiecej ta ulica nie miala takiego klimatu i wiosennej aury.Jej urok umarl z dniem, gdy zabraklo tego drzewa. Kiedy emigrowalysmy z Polski, czesto wspominalysmy z moja Mama i jej siostra przepiekna Magnolie. Mama zawsze chciala miec taka w swoim ogrodzie. Nie zdazyla sie nia nacieszyc, bo smierc przyszla nagle, i przed wczesnie. Marze, by posadzic Magnolie za grobem Mamy. Gdyby nie ta cholerna odleglosc, dawno bym juz to zrobila...szkoda, ze czlowiek nie potrafi byc w dwoch miejscach naraz...

Magnolia

Na liściu leży kwiat
drzemiący,
żółtawobiały jak słoniowa kość.
Słodki, że aż nudzi.
Przedmiot pachnący -
złośliwie tajemniczy świat -
dziwny gość
wśród nas, ludzi. -

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

czwartek, 9 kwietnia 2015

W piątą rocznicę tragedii katyńsko-smoleńskiej...


Dziś wigilia tej tragicznej śmierci wspaniałych 96 ludzi...pamiętamy!
Mój wiersz, który wtedy pod wpływem chwili napisałam, a następnie kilka dni później mój wiersz został przetłumaczony przez znanego holenderskiego poetę Klaas'a Seinhorst'a
Ciągle jetem przekonana, że za tą tragedią zamknęła się brama tajemnic i spekulacji. Czy poznamy kiedyś prawdę?!? Oby...mordercy muszą zostać ukarani!

Żałobny Tren dla mojej Ojczyzny

A za kim Ty moja Ojczyzno płaczesz?
- Za synami prawymi i za moje córy,
które duchy przeszłosci w lesie katyńskim
wiatrem historii zdmuchneły z góry.

Łzy matek - Polek, wylanych wspólnie
nie spadły marnie na skrwawiona ziemię.
Swiat się dowiedział w dzien ten kwietniowy,
O co walczyło nasze Polskie plemię.

Lecieli złożyć hołd pomordowanym,
Zbrodnia ta była kością niezgody,
Los jednak lubi zmieniać swoje plany
Smutną tragedią złaczył dwa narody.

Płacze dzisiaj Ojczyzna ma kochana,
Moje serce wraz z nią szlocha...
Ojczyzno moja! Bóg nad Tobą czuwa!
Doświadcza Cię srogo - lecz bardzo Cię kocha!

Aldona Kołacz - Deventer, 12.04.2010

I po holenersku...


Treurdicht voor mijn vaderland

Om wie huil je, mijn vaderland?
- Om mijn dochters en rechtschapen zonen,
Uit de hoogte neergeblazen met de wind van de geschiedenis
Door de geesten van het verleden die in het bos bij Katyń wonen.

De Poolse moeders vergoten tezamen
Talrijke tranen op de aarde waar bloed aan kleeft.
Op die aprildag werd de wereld gewaar
Wat onze Poolse stam heeft nagestreefd.

Hun vliegtuig was onderweg naar een eerbetoon aan de gevallenen,
Die slachtingen waren een bron van strijd,
Maar het lot mag zijn plannen graag veranderen
En verbond twee volken door een tragisch feit.

Vandaag huilt mijn dierbaar vaderland
Ook mijn hart is dit een diepe grief…
Mijn vaderland! God waakt over je!
Hij beproeft je zwaar – maar heeft je zeer lief!

Aldona Kołacz - Deventer, 12.04.2010
Vertaling: Klaas Seinhorst

sobota, 4 kwietnia 2015

Wielka Sobota A.D. 2015


Swieta uwazam za rozpoczete.
Cos mnie dzisiaj natchnelo, stad ten wiersz.

Moj Krzyz

Panie, zawislam dzisiaj na krzyzu,
po Twojej prawicy oto ja - grzesznica,
ktora w chwili smierci duchowej
nawrocila sie,blagajac i marzac
by przestapic obiecane progi Twego Raju,
otoczona miloscia, szczerym milosierdziem,
szukajac zbawienia od zywota grzesznego,
sprawiedliwym wyrokiem znosze meki Krzyza,
upadam i wstaje, lecz nie skarze sie Panie,
Bo za moje grzechy Ty cierpiales rany,
I nie zasluzyles na taka pogarde.
Twoja krew przelana do czary goryczy
pozostanie symbolem upadku czlowieka,
I choc wrociles z mrocznej otchlani
po stokroc silniejszy,i po stokroc zywy,
ludzkosc wciaz ma swoich niewiernych Tomaszow,
ktorzy chociaz widzieli, to nie uwierzyli...

Aldona Kolacz, Deventer 4.04.2015

czwartek, 2 kwietnia 2015

10 rocznica smierci Swietego Jana Pawla II


Ojcze Swiety - pamietamy!

"W rocznice smierci"

Gdy nad ziemia znów zapanowaly ciemnosci,
Zgroza i Strach zajrzaly w zrenice ludzkosci
Ty Zeslales Boze calemu swiatu Aniola,
by ocieral krople potu z naszego czola,
by lzy osuszal jednym swoim gestem,
by czynil dobro calym swoim papiestwem,
by zarazil nas swoja nieskonczona miloscia,
by dziell sie z nami przeogromna madroscia,
by sluzyl pokornie ludzkosci oraz Tobie
by na koniec zlozyc kosci swoje w grobie.
Dwa tysiace lat temu, umierajac na Krzyzu
Jezus podjal ten watek, by dowiesc ludzkosci,
ze smierc to nie koniec... lecz zycia poczatek...

Aldona Kolacz, Deventer 2/04/2010

czwartek, 26 lutego 2015

Z cyklu...czy wiecie, ze....


Cudowne właściwości cynamonu

Miód i jego cudowne właściwości są znane od wieków, a w połączeniu z cynamonem daje nie tylko wspaniałe walory smakowe. Przede wszystkim zbawiennie działa na nasz organizm.
Cynamon jest popularną przyprawą kuchenną, którą otrzymuje się głównie z wysuszonej kory cynamonowca. Występuje w dwóch postaciach: sproszkowany lub w małych, zwiniętych w rulonik kawałkach. Jest rdzawego koloru i dzięki zawartemu w nim olejkowi ma charakterystyczny słodkawo-korzenny, lekko piekący smak oraz silny aromat.
Kora cynamonu zawiera dużo chromu, ważnego dla czynnika tolerancji glukozy, który zapewnia prawidłowy metabolizm glukozy. Pierwiastek ten odgrywa także rolę w przemianach białek i lipidów (m.in. jest pomocny w odchudzaniu).
Ponadto przyprawa ma w sobie substancje, które pomagają regulować gospodarkę węglowodanową w organizmie. Sprzyja pozbywaniu się z organizmu nadmiaru tłuszczu. Aby osiągnąć pożądany efekt, trzeba dodawać do potraw pół łyżeczki tej przyprawy dziennie.
Zawiera dużo manganu, żelaza, błonnika i wapnia. Ma właściwości obniżające cholesterol (podobnie jak imbir). Wspomaga leczenie cukrzycy i silnie hamuje rozwój infekcji drożdżaków. Poprawia pamięć, hamuje rozwój bakterii. Jest niezastąpiony w walce z trądzikiem, skutecznie zwalczając wypryski skóry. Ostatnie badania zdają się wskazywać, że w dużym stopniu zapobiega chorobie Alzheimera.
Cynamonu nie powinny używać osoby z chorobami wrzodowymi przewodu pokarmowego i skłonnościami do krwotoków. Ograniczyć go w swojej diecie powinny kobiety ciężarne - jego nadmiar może bowiem doprowadzić do przedwczesnego porodu.

gabi/WP Kobieta

Caly artykul zamieszczony jest na sronie WP.pl


środa, 18 lutego 2015

Sroda Popielcowa


Z prochu...w proch...czyli zaczynamy Wielki Post, kory dla kazdego ma inne znaczenie. Dla jednych jest to czas wyciszenia, postanowien, realizowania swoich wytyczonych celow, majacych nas zblizyc do Boga. Jest to okres pokuty i blagania o oczyszczenie z grzechow, ktore maja nas przygotowac na uczestnictwo w Misterium Paschalnym Chrystusa. W ostatnich latach Post ma bardziej wymiar duchowy niz materialny (glodowka, lub odmawianie sobie pewnych pokarmow). Wiaze sie to chyba z tym, ze w dzisiejszych bardzo zaganianych czasach latwiej jest uspokoic sumienie drobna jalmuzna na jakis szczytny cel, niz kultywowac tradycje naszych przodkow, ktorzy kilka razy w tygodniu nie jedli miesa, odmawiali codziennie modliwe, szli w Srode Popielcowa do Kosciola ukajac sie przed Panem i posypac glowe popiolem. Proch ma nam przypominac, ze z prochu powstalismy, i w proch sie obrocimy. Jest to zarowno znak pokuty, jak i przypomnienie o tym, ze jestesmy smiertelni i przez cale zycie pracujemy na zbawienie i zycie wieczne. Kiedys gospodynie domowe w Srode popielcowa piekly specjalny placek zwany Popielnikiem, ktory byl twardy, bez smaku, i mial uswiadomic spozywajacym go osobom, ze nadchodzi czas postu. Byl tez Podkurek (lekki posilek z jajek, sledzia i mleka)spozywany o polnocy przy zgaszonym swiele, gdy zaczynala sie Sroda Popielcowa. W dzień Popielca karczmarze wywieszali na drzwiach tzw. przetak, z ktorego na gosci sypal sie popiol. Ludzie na wsi ukrywali wszystkie przedmioty m.in. instrumenty muzyczne, kolorowe swiatla, lustra, ktore moglyby naruszyc powazna atmosfere postu.
Od Srody popielcowej zmienialy sie nawet stroje - barwne i kolorowe kaftany i chusty zastepowala ponura, szarobura garderoba.
Wszyskim zycze, aby te 40 dni rozwarzan, medytacji, rekolekcji doprowadzily do spotkania ze Zmarwychwstalym Jezusem.


Z prochu w proch

Słowo - było na początku,
Boskie... dane z mocą nieba,
tchnienie Boga - świat w zalążku
- dzisiaj nam pamiętać trzeba...

że powstałeś tylko z prochu
i weń się przemienisz kiedyś
- lecz nie po to - byś w popłochu
tego świata znosił biedy.

Z prochu w proch...a wieczność czeka...
Bóg nam ciągle przypomina,
że z Nim raj jest dla człowieka,
choć tak często zapomina...

...

wtorek, 6 stycznia 2015

Objawienie Pańskie...czyli witajcie Trzej Krolowie!


Troche Historii tym razem...
Według chrześcijan Objawienie Pańskie ma swoją symbolikę: jest pokłonem zarówno części świata pogan, jak i ludzi z różnych warstw społecznych oraz narodowych w ogóle (stąd dużo późniejsze przedstawienie Mędrców (Magów), jako trzech osób, z których jedna jest czarna, druga młoda, a trzecia stara, przed Bogiem Wcielonym. Wśród takiej rodziny ludzkiej narodził się Chrystus ze swą zbawczą misją, a ona w swych przedstawicielach przybyła z różnych stron, aby złożyć mu hołd. Dlatego w tradycji chrześcijańskiej jeden z magów jest czarnoskóry (od XIV w.). Uniwersalność zbawienia, ponad wszelkimi podziałami, zaakcentowana jest poprzez samą nazwę święta i jego wysoką rangę w Kościele powszechnym.
Zwyczaj święcenia tego dnia złota i kadzidła wykształcił się na przełomie wieków XV i XVI wieku. Poświęcanym kadzidłem, którym była żywica z jałowca, okadzano domy i obejście, co miało znaczenie symbolicznego zabezpieczenia go przed chorobami i nieszczęściami. W tym samym celu poświęconym złotem dotykano całej szyi. Po uroczystym obiedzie podawano ciasto z migdałem. Ten, kto go odnalazł w swoim kawałku, zostawał "królem migdałowym". Znany był też zwyczaj chodzenia dzieci z gwiazdą, które pukając do domów, otrzymywały rogale, zwane "szczodrakami". Śpiewano przy tym kolędy o Trzech Królach. Przy kościołach stały stragany, sprzedawano kadzidło i kredę. Od XVIII wieku upowszechnił się także zwyczaj święcenia kredy, którą zwyczajowo w święto Trzech Króli na drzwiach wejściowych w wielu domach katolickich pisano litery: K+M+B oraz datę bieżącego roku. Zwyczaj ten, znany również w czasach obecnych, jest błędną interpretacją łacińskiej inskrypcji C†M†B Christus Mansionem Benedicat (Niech Chrystus błogosławi temu domowi), choć święty Augustyn tłumaczy je jako Christus Multorum Benefactor (Chrystus dobroczyńcą wielu). Legenda o "trzech królach" pojawiła się w średniowieczu, stąd przyjęło się błędne odczytywanie tych liter jako imion Mędrców. Dzień ten był również zakończeniem okresu Godów, który rozpoczyna się w pierwszym dniu Święta Bożego Narodzenia, a jednocześnie początkiem karnawału.

Tym razem wiersz ksiedza Jana Twardowskiego:

Trzy Królowe

- Jestem żoną króla Baltazara -
pani Baltazarowa mówiła. -
Stale miałam z mężem kłopoty.
Baltazarku - wołałam - śniadanie!
A on patrzył w niebo jak w order złoty.
Podałam mu mleko w dzbanuszku
hojną serdeczną ręką.
Przyniosłam pięć jajek na miękko.
Nie dotknął chleba, mleka;
od śniadania do gwiazdy uciekał.
Wyruszył w noc ciemną, głęboką,
pojechał za gwiazdą wysoką.
Czekam wciąż ze śniadaniem,
ze szczypiorkiem, marchewką,
rumianą chleba przylepką.

- Jestem żoną Kaspra -
królowa Kasprowa mówiła. -
Mój mąż był niepodobny do innych.
Kotem, psem się nie cieszył,
tylko za gwiazdą się spieszył.
Tak szybko, że zapomniał
gdzie sandał, która godzina.
Choć kasłał jak chora owieczka,
pojechał w letnich majteczkach.
Jedzie przez wielkie pustynie
- zapomniał szalika na szyję.
Zanim go uczczą pomnikiem,
czekam na niego z szalikiem.

- Jestem żona króla Melchiora -
królowa Melchiorowa mówiła -
mój mąż wciąż myślał o podróży.
Nie spał, oka nie zmrużył.
Miał łóżko z kołdrą, poduszką,
lecz nie mógł zasnąć w łóżku.
Patrzył w niebo, gwiazdy rachował.
Mężu, najdroższy panie,
czekam z lekarstwem na spanie.

Trzej Mędrcy w świat wyruszyli.
Anioł wieńczy każdemu głowę.
Ze śniadaniem, szalikiem, tabletką na spanie
do dziś jeszcze czekają królowie.

z tomu "Jak tęcza co sobą nie zajmuje miejsca", 1999

Wszystkim wiele szczescia w Nowym Roku i udanego karnawalu.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Świąteczny Ból zęba...



Hurrraa!!
Akcja "Bolacy zab Jowiego" zakonczyla sie pelnym sukcesem...dentysty, ktory, go dzisiaj usunal, po dwoch tygodniach zmagania sie z bolem, konsultacjach u dentysty dyzurnego, ktory chyba w akcie desperacji tuz przed Nowym Rokiem podjal sie leczenia kanalowego, zdzierajac tym samym kase w kwocie 200 euro, i to gotowka w okienku asystentki. Nowa forma i moda. Za usluge u dentysty placisz od reki, dopiero pozniej wysylasz fakture do ubezpieczalni, czekajac az laskawie ci zwroca koszta. Ale przejdzmy do rzeczy.
Dzien przed Wigilia Juniora rozbolal zab, dodam, ze to zab trzonowy - ten ostatni - na dole szczeki. Po zazyciu Apapu Extra, jakos udalo nam sie ogarnac ten bol, bo na wizyte do jakiegokolwiek dentysty nie moglismy liczyc. Szpital przyjmowal tylko nagle wypadki zagrazajace zyciu, reszta mogla narobic w gacie z bolu, trzeba bylo zrobic termin u dyzurujacego denysty, ale dopiero po swietach. Nas, a wlasciwie Juniora szczesliwie dyzurny wpisal na Poniedzialek przed Nowym Rokiem. I tak sie cieszylismy, bo zajasnialo swiatelko w tunelu,. ze przynajmniej w Nowy Rok Junior bedzie mogl jakos normalnie funkcjonowac, cos zjesc, wypic, a nie ciagle spac. Bol zaostrzal sie, wiec do tego Poniedzialku poszly dwie paczki Apapau Extra, paczka Paracetamolu i paczka Ibuprofenu. Kiedy przyszedl czas na wizyte jakos udalo mi sie dobudzic ciagle otumanionego tabletkami Juniora, i zawiezc go do gabinetu, gdzie jak juz wspomnialam ambitny pan stomatolog najpierw zrobil rentgena szczeny, nastepnie skonsultowal to ze swoimi kolegami, nastepnie zabral sie za leczenie kanalowe (cytuje to wszystko co jest napisane na fakturze) a wszystko to w ciagu 20 minut. Wspomne rowniez, ze po zastrzyku Juniorowi zrobilo sie troszke slabo, wiec chwilke musial odpoczywac jeszcze w fotelu. Po tej calej wizycie u dyzurnego stomatologa, pani recepcjonistka - asystentka wreczyla mi szczegolowo ujeta fakture, ktora musialam uiscic kontant. Nie bylo opcji pinowania, ale na szczescie przed wizyta u nich, na stronie jak wol wystawiona byla wiadomosc, ze trzeba placic gotowka, wiec w takowa zdazylismy sie uzbroic. Dobra, pal licho kase, liczyla sie juz tylko radosc, ze zab zostal potraktowany kanalowo, nerwy zostaly wyrwane, wiec juz nic nie ma prawa bolec. Jakimze wielkim zaskoczeniem byl fakt, ze gdy przestala dzialac narkoza, Juniora znowu zaczelo pobolewac. Najpierw zab, pozniej glowa, pozniej ucho, a pozniej wszystko na przemian. I zaczelo sie znowu: Apap extra, ibuprofen, paracetamol i rowniez na przemian.W miedzyczasie parzylam Juniorowi szalwie, i kazalam mu w tym plukac jame, z ktorej caly czas lecialy brzydkie slowa, a to na dentyste, a to na mnie (bo po co mu kaze plukac jame jak to nic nie pomaga), a to na caly swiat. Stwierdzil tez, ze juz do zadnego dentysty nie pojdzie, raczej wyrwie go sobie sam.I tak minal sobie Nowy Rok, minal Piateczek, minela Sobota, Junior otumanial sie naprzemiennie srodkami przeciwbolowymi, a mnie zalewala krew, bo nijak nie moglam mu pomoc. W koncu w Niedziele rano, czara mojej goryczy sie przelala, gdy Juniorowi nie pomagaly juz zadne tabletki. Zadzwonilam do kolejnego dyzurujacego gabinetu, ktory na szczescie tym razem okazal sie moim domowym dentysta. Przedstawilam cala sytuacje, i wyblagalam u pani dentystki natychmiastowa pomoc(dzwonilam o 11.00 rano) w postaci przyjecia nas o 17 wieczor w swoim gabinecie. Godziny do przyjecia i mi, i Juniorowi dluzyly sie jak miesiac bez wyplaty, ale w koncu dotrwalismy, i dostalismy sie do gabinetu. Po kolejnym zdjeciu rentgenowskim, pani stomatolog udala sie na konsultacje, i po 15 minutach studiowania wczesniejszych dokonan pana stomatologa, ktory dokonal kanalowego leczenia w ciagu 20 minut stwierdzila, ze w zebie jest zapalenie, ktore nalezalo najpierw wyleczyc antybiotykiem, a nastepnie pozniej podjac sie leczenia kanalowego. Niestety, mleko zostalo wylane, i jedynie co w tym momencie pani mogla zrobic, to przepisac antybiotyk i bardzo silny srodek przeciwbolowy, na ktorym Junior mial przetrwac do Poniedzialku, bo udalo jej sie wygospodarowac miejsce w tym dniu na dalsze leczenie zeba. Zabiegu mial dokonac nasz dentysta Geret. Serdecznie podziekowalismy za recepte, i udalismy sie do szpitala, gdzie jest zawsze dyzurna Apteka. Junior w aucie skrecal sie z bolu, Reksio siedzial cicho w torbie na kolanach Juniora (chyba wyczuwal jego cierpienie i nie dokazywal) a ja podkurwiona na maxa koncentrowalam sie na drodze do szpitala. Gdy juz w koncu mielismy lekarstwa w reku byla godzina 19.30. W szpitalnej kawiarni junior zazyl leki, a po 10 minutach zauwazylam ulge na jego umeczonej buzi. Zafundowalismy sobie lekki posilek w postaci zupki pomidorowej, bo jakos juz mi sie nie chcialo pod wieczor gotowac. Po przybyciu do domu z ulga wylozylam sie na sofie. I wszystko byloby okej, gdyby po 2 godzinach Junior ponownie nie zaczal jeczec z bolu. Najsilniejsza tabletka Ibufen 600 (tylko wydawana na recepte przy ogromnych bolach zebow) skonczyla swoja prace. Pani Stomatolog powiedziala, ze te tabletki mozna zazywac tylko maxymalnie 3 na dzien. Kolo dwunastej w nocy Junior zazyl kolejna, i jakos dotrwal do rana. Zaczal chyba tez pracowac antybiotyk.
O 9.00 rano obudzil mnie telefon pani asystentki, ktora oswiadczyla mi, ze pan doktore Geret dopatrzyl sie czegos w zebie, ale bedzie pewny dopiero jak Junior przyjdzie na umowiona wczoraj wizyte. Musze sie tez przygotowac na to, ze cala akcja reperacji zeba bedzie kosztowac jeszcze 300 euro, i Junior musi oplate uiscic w kasie zaraz po zabiegu. Fakture musze pozniej wyslac do ubezpieczyciela, ktory w pozniejszym czasie zwraca pieniadze. Bla bla bla...to juz wiedzialam od poprzedniej wizyty u tego innego dentysty. Junior dziwnym trafem juz nie zwijal sie z bolu, nawet z lekka cos podjadal, i czekal na umowiona wizyte na godzine 11.00. W pierwszym zamierzeniu, to ja mialam zawiezc Juniora autem do gabinetu, ale stwierdzil, ze czuje sie juz dobrze, i sam pojedzie do dentysty swoim rowerem. Zaopatrzylam go tylko w zadana gotowke i wyslalam z Bozym blogoslawienstwem, zeby tym razem mu juz w koncu pomogli. Kiedy wrocil do domu po poltorej godzinie, zauwazylam w jego oczach dziwny blysk, oraz malutki pakuneczek w reku, ktory mi dumnie wreczyl. Lekko zaciskniete usta zdawaly sie mowic wszystko...
W pakuneczku lezal zakrwawiony zab, ktory byl pekniety od gory az po korzen na pol, i jak stwierdzil pan dentysta Geret, leczenie go nie mialo najmniejszego sensu. Dziwil sie tylko, ze tego pekniecia nie widzial poprzedni dentysta, i niepotrzebnie stosowal leczenie kanalowe. Zeba mial od razu wyrwac, i tym samym zaoszczedzic Juniorowi dwutygodniowej gehenny oraz 300 euro. Dzisiejsza wizyta bowiem kosztowala juz tylko 125 euro. No zesz kurwa mac, jakie to szczescie! Trzech lekarzy od zebow robilo zdjecia rentgenowskie, konsultowalo sie z kolegami, dokonywalo karkolomnych zabiegow kanalowych, by na koniec i tak zeba wyrwac. Nie wiadomo komu gratulowac tego, ze Junior dzisiaj definitywnie pozbyl sie bolu. W koncu zaserwowanie sobie nowego zeba bedzie juz tylko zalezec od zasobnosci mojego portfela, bo te koszta ubezpieczyciel juz nie zwraca...

I Wy jeszcze w Polsce narzekacie na sluzbe zdrowia?

czwartek, 1 stycznia 2015

Święta...święta...i prawie po świętach!


Nowy Rok zaczął się wolno, leniwie, odpoczynkowo. Żadnych gości, żadnego wyjścia, żadnego wielkiego obżarstwa, po prostu siesta, która trwa od wczoraj wieczorem, i ma się skończyć jutro rano. Równo o 10.00, kiedy rozpocznę pracę. Później jeszcze jeden dzień pracy, i następna leniwa Niedziela. Od piątego stycznia zacznie się proza życia. Rachunki, administracja, faktury, opłaty, przelewy i tak dalej. Złote Gody wyglądają dzisiaj trochę inaczej jak wieki temu. Wówczas czas od świąt do Nowego Roku dłużył się jak dzisiaj od Świąt do wakacji. Ludzie jeżdzili saniami od domu do domu, tańczyli, hulali, zaręczali się, organizowali kuligi, lepili bałwany, po prostu bawili się na całego. Nam dzisiaj Bozia nawet śniegu żałuje. Jest niby chłodno, ale słotno, szaro i ponuro. Magia Świąt ma zapach plastikowych bombek made in china, sztuczne choinki ubierane są byle jak, opłatek za chwile przejdzie do lamusa, a gdy komuś mówię, że pod obrusem na wigilijnym stole mam sianko, to patrzą się na mnie jak na kogoś, kto ma nie wszystkich po kolei w domu. Tak między nami, to mam w głebokim poważaniu czyjeś poklepywanie się po głowie na takie opowieści. Ja szanuję tradycję, staram się ją kultywować nawet dodając coś od siebie. Mam nadzieję, że kiedyś mój syn będzie również z rozrzewnieniem wspominał ten najpiękniejszy w całym roku czas.

Nowy Rok

Nowego roku czas każe winszować,
Więc się zdobywam na powinszowanie;
Daj Panie Boże, w tym się tak zachować,
Iżby się nasze spełniło żądanie.
I spełni pewnie, kiedy w każdym kroku
O sobie będziem myśleć, nie o roku.
Bo cóż rok? Bożym czas zmierzony darem,
Miejsce i pora naszego działania:
Nie dni, lecz czynów dzielmy go wymiarem,
A czynów plennych prawego starania;
Wówczas, jak wieniec kłosami uwity,
Da plon szacowny, da plon znakomity.
Przeszły tysiączne, przejdą i następne.
Szala je wieczna, jak zmierzy, tak ziści:
Z nas plenne, z nas czcze, prawe, lub występne,
Skutek użycia, czucia i korzyści:
Odmiana, trwałość, nieczynność, ochota,
Da poznać w czem jest występek, lub cnota.
Lecz sprawcą, który rzeczy mierzy trwale,
Spuszcza wzrok względny na tych, co sprawieni:
Nie jest człowieka, co jest doskonale,
Sobą nikczemni, sprawcą orzeźwieni,
Czekajmy losu, Najwyższa istoto!
Karzesz z odrazą, nagradzasz z ochotą.

Ignacy Krasicki