czwartek, 30 grudnia 2004

Cechy dziedziczne ?

Dzwonie wczoraj wieczorem do brata i pytam co u nich slychac. "A wszystko w porzadku, w pierwszy dzien swiat nasza M. przedstawila nam swoich przyszlych tesciow i ziecia."
Ja z deczka zdziwiona, ze dowiaduje sie o tym na koncu (zwlaszcza, ze M. jest moja chrzesnica podobna do mnie nie tylko z urody ale i charakterku :)pytam kim sa przysli tesciowie, i jaki jest ich przyszly ziec. "Ziec jest bardzo fajny, rodzice tez sa super jedyna wada to jest to, ze sa Wlochami, i to dosc zamoznymi, posiadajacymi kilka restauracji."
Ekhem...przyznam , ze tu mnie troszke zamurowalo i o maly wlos, a wybuchnelabym gromkim smiechem, ale zwazajac na respekt przed Nestorem naszego rodu, uznalam, ze zachowam dla siebie mala dygresje, ze jaka chrzestna matka taka i chrzesnica :P

O czasy! O obyczaje!

środa, 29 grudnia 2004

Pada snieg, puszysty snieg!!

Snieeeg! Snieeeg!
Spadl wczoraj bialuski, najprawdziwszy snieg na swiecie, ktory wywolal tyle samo zamieszania co i radosci i to u wszystkich osobnikow bez wzgledu na rase, wiek, czy upodobania seksualne, ha!
O barbarzynskiej porze (10.00 rano) ktos zadzwonil mi do drzwi i okazalo sie, ze tym ktosiem byl nikt inny tylko moj Italo-boy, ktory przytaszczyl ze soba nie wiadomo skad cos, co niby przypominac mialo sanki.
Oczywiscie nie bylo mowy o zadnych odmowach, musielismy sie ubrac i wyruszyc na dwor, gdzie wiatrzysko i mroz wyszypalo nam policzki. Snieg padal tak gesto, ze ledwo co moglismy sie widzec, ale bylo cu-do-wnie! Wyglupialismy sie jak male dzieci, ale to chyba jest ten czar i magia Swiat, ktore przeciez jeszcze trwaja. Udalo mi sie zrobic kilka aniolkow na sniegu, moi panowie zbudowali balwana, i po kilku godzinach wrocilismy do domku aby rozgrzac nasze zmarzniete ciala. Oczywiscie nie bylo mowy, aby moj gosc wyszedl z pustym zoladkiem, wiec zajelam sie strona kulinarna, a chlopcy dokonywali bohaterskich wyczynow w swiecie Xboxu.
Rany, sielanka na calego i coraz bardziej mi sie to podoba. Maja racje ci, ktorzy mowia , ze wybija sie klin klinem...ha! :-)

sobota, 25 grudnia 2004

Mail, ktory moze zmienic moje zycie...

Dzisiaj otrzymalam maila, ktorego chce zamiescic tutaj w blogu, poniewaz jest to jeden z najpiekniejszych maili, jakie kiedykolwiek otrzymalam. Mail ten uzmyslowil mi, ze w zyciu
obowiazuje jedna regula : nie liczy sie ilosc, ale jakosc. Kiedys dostawalam tysiace maili, ktore okazaly sie tylko pustymi czekami bez pokrycia, ten dzisiejszy jest jednym z kilku, ale za to napisanym prosto z serca.
Oto on:

Napisz mi jak spedzila Swieta Bozego Narodzenia jedna z najlepszych matek na swiecie, kobieta ktora podziwiam za odwage i sile, za upor i dazenie do wybranego celu, kobieta, ktora daje mi przyklad, ze samemu tez mozna ulozyc sobie zycie, kobieta ktora ma dla kogo zyc i nawet jesli Jej sie czasem cos nie uda nie poddaje sie i idzie dalej, ta ktorej rzucano klody pod nogi (sam kilka tych klod rzucilem) a jednak za kazdym razem stawala do walki o swoje z pelna gracja i godnoscia, ta dla ktorej kazdy powiew wiatru i kazdy promyk slonca we wlosach jest powodem do radosci z nadchodzacego dnia, ta, ktora mrowcza praca dochodzi do swojego, sekunda po sekundzie, minuta po minucie, godzina po godzinie, dzien po dniu, tydzien po tygodniu, miesiac po miesiacu, rok po roku tworzy dom, rodzine, atmosfere, oddaje serce synowi, ta co ma to co nieliczni widza, a malo kto docenia......reasumujac: jak spedzila Swieta kobieta wielkiego serca i ducha?
Pozdrawiam swiatecznie W.


***

Po prostu brakuje mi slow, ale sprobuje :)

Wojtku, przeczytalam dzisiaj Twojego maila ze lzami w oczach. Twoje slowa, wywolay dreszcz emocji. Jeszcze nigdy zaden mezczyzna nie ujal piekniej to, o czym pisales. Dziekuje Ci z calego serca, ze Ty z tak daleka dostrzegles to, co niektorzy nie widzieli z bliska. Coraz bardziej sie przekonuje,ze oprocz wspolnych zainteresowan muzycznych mamy jeszcze wiele innych.
Ciesze sie, ze wkrotce sie zobaczymy !

***

A teraz z innej beczki.

PAP (Pelagia Agency Press) donosi, ze dzisiejszy dzien byl bardzo mily i udany (moge go juz pochwalic, bo sloneczko zaszlo sobie za lasy, a ksiezyc sie srebrzy na niebie tak czystym jak Naleczowianka :) Rano bylismy w Kosciolku i jak co roku podziwialismy Szopke wielkosci prawdziwej stajenki, pieknej, niepowtarzalnej i tworzonej calym sercem przez naszego kochanego ksiedza (tak, tak, sa jeszcze prawdziwi ksieza oddani cala dusza Bogu).
Po mszy udalismy sie do domku, a ja zajelam sie przygotowaniami do mojej dzisiejszej wizyty. Italiano, ktory ma tak naprawde na imie Nico, zjawil sie punktualnie z przepieknym prezentem i z spora dawka humoru.
Rany, dawno nie czulam sie tak fantastycznie w meskim towarzystwie! Moje zdolnosci kulinarne zostaly zauwazone, komplementy posypaly sie jak z rekawa, i zdobylam jeszcze jednego fana mojego wlasnorecznie wymyslonego serniczka (recepte mozna otrzymac wysylajac do mnie sms-a pod numer 666 z napisem: GUTEN APPETIT! :)

Mlody wychodzi z swojego pokoju kiedy Go wolam do jedzenia albo kiedy musi wyjsc za swoja potrzeba:) XboX wciagnal Go na dobre, nawet musialam z nim zagrac jakas gierke! Ja...ta ktora zna sie tylko na gierkach, ale innego pokroju! :P

Wigilia

Kolacja byla wysmienita, co prawda kosztowala mnie cala noc i pol dnia, ale jak zwykle podolalam. Prezety wywolaly wiecej emocji niz sie spodziewalam. Mlody o malo co, nie przewalil 3-metrowej choinki, kiedy to znalazl pod nia swoj upragniony Xbox z gierkami Helo2 i Fable. Teraz jeszcze mam mu to wszystko podlaczyc do sieci, aby mogl grac z calym swiatem....echhhh, co ja sobie na glowe sciagnelam?? :-)))
Moje prezety byly rowniez zachwycajace; mam czego sluchac, mam co ogladac, mam co czytac, perfumy sa wspaniale, bomboniery oddam pozeraczom czekolady :)

Hmmmmm...moj sernik kokosowy przeszedl wszelkie kanony przyzwoitosci...mozna powiedziec, ze to uczta nie tylko dla ciala, ale i dla ducha! Po prostu poezja rozplywajaca sie w ustach...ciekawe jak skwituje go jutro Italiano?? :-)


Wesolych Swiat!

piątek, 24 grudnia 2004

Merry Xmas 4 @ll !

Brata Franciszka Narodzeniowa Przypowieść

A kiedy gwiazda rozbłysła nad stajenką,
wtedy narodził sie po raz wtóry.
Zapachniało wigilijne siano:
jeleń z lasu pobliskiego przybieżał
i zastukał rogiem w okienko,
za którym dziciątko twarzyczką świeciło spłakaną.

Na ten znak zbiegł się zwierz wszelaki
pobrataniem szczególnym pobratan:
lwy i wilki, niedźwiedziowie, ptaki,
z najdalszych oddali, ze wszystkich stron świata.
A więc ojciec dźwierze otwarł najszerzej i poprosił,
by podeszły bliżej.

Weszły tedy: ptaki na ramionach dzieciątku siadły,
wąż w krąg nóg sie owinął,
a lew kostropatym językiem rękę mu polizał.
Więc dzieciątko łzy uśmiechem otarło
i tak rzecze wszelakim zwierzętom:
"Wiem, że miłość w waszych sercach mieszka,
bracia wilki, siostry sarny..."
(i do wiela jeszcze tak mówił, których imion już dziś nie pamiętam).
A zwierzęta pokłoniły się pięknie.

Lecz dzieciątko uśmiech łzami zatarło
i tak rzecze wszelakim zwierzętom:
"Czemuż ludzi wśród was nie widzę?
Nie miłują mnie zaliż jak dawniej?"
A zwierzęta zasmuciły się bardzo.
"Królu - rzeką - ostańże z nami.
Nie ma ludzi, jako wtedy byli".

(Bowiem wojna ziemię objęła i w pożodze krwawej stanęła,
i narody przeciw sobie powstały, i brat brata mordował i grabił).
Więc zwierzęta modliły go jeszcze:
"Królu - rzeką - nie widzisz, że wśród nas nie dostaje hijen i szakali,
tak się bowiem z ludźmi pobratali... Królu - rzeką - ostańże z nami!"
Lecz dzieciątko zaprzeczyło głową:
"Zaliż prawda, co wy tu mówicie?
Zaprawdę, nie mogę uwierzyć".

Jakoż nie myliło się wcale.
Bo ku tej gwieździe, co nad stajenką rozbłysła,
dni siedem i nocy siedem, rzed siedem i lasów siedem
szli ku niej trzej hinduscy królowie:
każdy hełm miał stalowy na głowie,
każdy broń miał żelazną u boku.
Aż przyszli.

Pokłonili mu tety i rzeką:
"Starszne wieści ze świata przynosim
i o twoje zmiłowanie prosim:
racz te dary przyjąć szczodrą dłonią,
one jeno przed ludźmi uchronią".

I wystąpił król Kacper, i rzecze:
"Naści, dzieciątko, ten hełm stalowy,
niech ci ciąży miast głowy, niech miast myłi ci stanie,
niech miast oczu ci patrzy".

I wystąpił król Melchior, i rzecze:
"Naści dzieciątko, karabin, niechaj ci czuje miast serca,
niech twe życie obroni, by nie wziął wróg i morderca".
O wystąpił król Baltazar, i rzecze:
"Naści dzieciątko, ciężkioe naboje.

Niechaj zastąpią ci miłość twoję, nad kamień wyżej
i nad chleb wyżej na ziemie teraz stoją".
Lecz dzieciątko tak się zasmuciło, że królewskie dary odtrąciło
i tak im rzecze: "Zali nie widzą oczy człowiecze?
zali nie czują serca człowiecze?

Lecz, żem miłości im nie poskąpił nie oni ku mnie, ja ku nim zstąpię".
I zmieniło się dzieciątko w młodzieńca,
i bolsenym uśmiechem dojrzało, i spokojem uśmiech pokryło.

"Do ludzi pójdę - rzecze - nie wierzę, aby tak było, jako mówicie".
Jeż na progu kolcami się zjeżył:
"Królu - rzecze - ostańże z nami,
ciernie ci skronie skrwawiły, teraz ci stopy okrwawią,
gdy stąpał będziesz".

Zbiegły wzgórki, zastąpiły drogę:
"Królu - rzeką - wracaj do stajenki,
Przecz-żeś po nas ku śmierci się wspinał!"

On zasię zaprzeczył głową:
"Wiem, że miłość w waszych sercach mieszka,
ostańcie tedy w pokoju. Ja do serc człowieczych zmierzam".

Rzeki z trwogą spiętrzyły sie przed nim:
"Przecz-żeś broni ze sobą nie zabrał?"
On zasię zaprzeczył głową:
"Idę w serce miłujące zbrojny".
I wędrował tak długo aż doszedł tam,
gdzie miasto kamienne się wznosi,
tam, gdzie mury śmiertelne szarzeją,
tam, gdzie lasy szubienicznie szumią.

I zatrzymał go partol przed miastem,
stalowymi hełmy zaświecił i krzyknął do niego:
"Ktoś ty?"

Odpowiedział im:
"Człowiek."

Zaśmieli się tedy serdecznie i kazali iść mu ze sobą.
(Bowiem nie było już ludzi, a były tylko narody)

Jerzy Kamil Weintraub

*************************************************

Zdrowych, pogodnych Swiat Bozego Narodzenia, pomyslnosci w Nowym Roku 2005
zyczy Wam Atlantyda.

poniedziałek, 13 grudnia 2004

Atlantyda postanawia zyc.

Od dzisiaj zaczynam pisac pamietnik, ktory nazwie po prostu: "Atlantyda postanawia zyc".
Poniewaz bywam rowniez na forum osady, moj pamietnik pisze jako Pelagia.
Dla unikniecia niepotrzebnych skojarzen, Pelagia z Osady i Atlantyda sa jedna i ta sama osoba, czyli mna ;-)

Opisze tu najdziwniejsze historie, ktore mi sie przytrafiaja na codzien, nie zabraknie tutaj rowniez moich przemyslen zwiazanych z roznymi dziedzinami zycia a nawet smierci.
Moze na poczatek opowiem o tym, co spotkalo mnie dzisiaj rano, kiedy to o barbarzynskiej porze (8.00) musialam wyjsc z domu. Aby poprawic sobie nastroj (niektorzy wiedza, ze Poniedzialek jest moim ulubionym dniem tygodnia ): stojac przed winda zaczelam na caly glos spiewac sobie wesole koledy amerykanskiej produkcji miedzy innymi takie jak "Jinngle bells" czy "Last Xmas"- z repertuaru grupy Wham. Bardzo podobala mi sie akustyka naszego bloku, i to mobilizowalo mnie do wyspiewania jeszcze smielszych kawalkow takich jak "Cicha noc" czy "Ave Maryja". Moja pociecha stojaca obok, obrzucila mnie spojrzeniem, ktore mialo mi zamknac usta i to chyba na wieki. Oczywiscie nic sobie z tego nie robiwszy wydawalam jeszcze dzwieczniejsze trele, ktore zostalo przyjete pokreceniem glowy i do tego z politowaniem. W koncu po 10 minutach pojawila sie upragniona winda, ale kiedy otworzyly sie drzwi, umilklam juz bez niczyich upomnien, bo oto w windzie znajdowalo sie kilku facetow, ktorzy akurat zajmuja sie przebudowa naszego bloku. Przy samym wejsciu uslyszalam, ze mam ogrooooooomny taaaaaaaalent i powinnam sie zglosic do Idola. Jeeezuuuu...normalnie wiocha! Myslalam, ze zapadne sie pod ziemie, i chyba nigdy mi sie tak czas nie dluzyl jak podczas tej jazdy z siodmego pietra na parter! Stalam jak sierota, i tak mi sie wydaje, ze nawet na mym pieknym liczku pojawil sie rumieniec. W miedzyczasie (oczywiscie w myslach) nazwalam sie milion razy kretynka, idiotka, wariatka itp. i nie moglam sobie darowac, ze w windzie jedzie akurat chlopak, ktory mi sie bardzo podobal :-) Podczas ostatniego remontu w moim domu, bywal czesto u mnie i nawet fajnie nam sie ze soba rozmawialo, tzn. ja mu umilalam prace ciaglym paplaniem a on mi montowal wanne, zlewy, krany itp ;-) Umowilismy sie nawet, ze w czasie Swiat przyjdzie do mnie na pyszne polskie ciasto, bo oprocz budowy interesowala go rowniez kuchnia, a ze pochodzenie ma z deczka italianskie, to sie nie nalezy temu dziwic. Ha! Moj mily Italiano szczerzyl biale zabki, a ja jak pensjonarka unikalam jego wzroku. Panowie insynuowali abym kontynuowala dalej arie, bo ich to napelnialo pieknym optymizmem na reszte dnia. Czujac sie jak jednodniowa gwiazda nieskromnie odmowilam, zwalajac wine na zly poglos w windzie. Z wielka ulga przyjelam fakt iz znalezlismy sie na dole, a ja czym predziej bede mogla czmychnac na parking. Ha! I jakiez tu bylo moje zdziwienie, kiedy Italiano podszedl do mnie na osobnosci i schyliwszy sie nade mna wyszeptal mi do ucha, ze jestem fantastyczna dziewczyna, oraz to, ze on pamieta o moim zaproszeniu.
Fiu fiu fiu...ale sie porobilo! Mysle, ze chyba jednak lepiej wziasc sie w garsc i zaczac zyc pelna piersia, bo nigdy nie wiadomo, co los trzyma dla nas w petto.

***

"Człowiek samotny nie śmieje się tak łatwo."
[ Henrik Ibsen; Dzika kaczka ]

sobota, 4 grudnia 2004

BarbOrka :-)

Cos mi sie spac nie chce, wiec tu troszke pobloguje.
Wrzucam pare fragmetow wierszy, i ciekawe cytaty.
To znowu ku pokrzepieniu mojej smutnej duszy, ehhhh :)

Let's go!

"[...]Niewdzięczny!
Szukałeś wzroku mego, teraz go unikasz,
Szukałeś rozmów ze mną, dziś uszy zamykasz,
Jakby w słowach, we wzroku mym była trucizna!
Dobrze mi tak, wiedziałam, kto jesteś! - mężczyzna!"
Adam Mickiewicz; "Pan Tadeusz "

***

"Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy,
I noc ma spokojną, i dzień nietęskliwy.
W cichym, własnym domku"
Adam Mickiewicz; "Dziady"

***

" Przemijamy i taka jest prawda,
przemijamy i taki jest fakt.
Umieramy ,a później rodzimy się
ale inny zupełnie jest świat.
W naszych sercach jest dużo odwagi,
W naszych sercach jest radośc i cierń.
Zawsze chcemy być super wolni
i po nocy witać dzień."
Sidney Polak; "Przemijamy"

***

"A ja Cię pragnę mieć na codzień,
i usta swe w Twe usta wtapiać.
Cieszyć się z Toba i razem smucić,
i do wspólnego domu wracać."
Anonim; "Pragnienie"

***

"Upadły anioł powstanie!
Obdarzony miłością, wzniesie się ku niebu..."
Amelia Lewandowska; "Upadly aniol"

***

I to by bylo na dzisiaj tyle.
Zycze jak zwykle wszystkim Barborkom duzo szczescia, milosci i radosci w zyciu, oraz spelnienia najskrytszych marzen.
A dla wszystkich gornikow na zakonczenie dedykuje ten oto wiersz:

"...dla nich dom to cztery sciany,
Kot na zapiecku, sufit pobielany.
Studziennej wody wiadro obok stolika,
O swicie terkot starego budzika.
To malej zarowki nad glowa blask
I w piecu suchych drewien trzask.
Do Boga pacierz to co rana,
Zmawiany glosno, na kolanach...
Zbych