środa, 21 grudnia 2005

Swieta swieta i po ....sniegu :P

Proszy sniezek, ciurka deszczyk,
A ja sobie pisze werszyk,
w ktorym wszystkim sle zyczenia
i swiateczne pozdrowienia.
By jak w madrych ksiegach pisza,
spoic sie z ta Swieta Cisza,
i przywitac godnie Dziecie,
ktore swiat nasz zbawi przecie!
Niech wszystkim swiatelko zablysnie w mroku,
i zdrowie dopisze w tym Nowym 2006 Roku!

wow, normalnie przeczytalam to, co napisalam, i az mi sie lezka zakrecila w oku! (ze taka zdolna :p jestem oczywsta, hiehiehie :)

poniedziałek, 5 grudnia 2005

Witaj Swiety Mikolaju!

Ten kominek pod spodem ogrzewa wszystkie serducha, ktore czuja sie samotne.



Ha! Za chwilke przyjdzie do mnie ten grozny staruszek, ktory
za dobre wynagradza, a za zle karze, a nazywa sie nijak inaczej
tylko Swiety Mikolaj.
Ja nie wiem czy bylam grzeczna przez caly rok, ale przez pol to
na pewno, wiec tak sobie mysle, ze cos mi chyba sie dostanie od
niego?
W kazdym badz razie tak sobie mysle. :-)))

niedziela, 4 grudnia 2005

Adwent

Chyba dawno mnie tu nie bylo moj pamietniczku, prawda?
Ale nic to, postaram sie bywac czesciej, chociaz szczerze mowiac
jakos ciezko mi ostatnio dotrzymywac slowa.
Moze dlatego, ze zostalam kochanka syzyfowej pracy i z calym
sercem oddaje sie temu uczuciu?
Co poniektorzy twierdza, ze awansowac ( i to na bardzo powazne stanowisko)
dwukrotnie w przeciagu pol roku graniczy z cudem, to jednak mnie sie to udalo.
Jak to sie mowi: kto nie ma szczescia w milosci, zaczyna wyzywac sie na pracy, a
mnie wlasnie to zaczyna odpowiadac. Kocham moja prace z pelna wzajemnoscia,
i wiem, ze tym razem nie zawiode sie na niej.
Ale okey, dosyc smucenia pamietniczku, skladam Ci najlepsze zyczenia barburkowe!

***

Święto Górników

Tańcz oberka, tańcz mazurka,
Bo to święta dziś Barburka...
Wesołego trzeba grać
Bo górnicza dzielna brać.

Cicha radość weszła w dusze,
Lśnią na czapkach pióropusze,
Precz, górniku smutków cień
Kiedy taki święty dzień.

Jutro skarbnik się pokaże,
Lub coś "tąpnie" na filarze...
Co dnia śmierć swój zbiera łup,
Co dnia więcej jeden grób.

Jutro mogą być ofiary,
Ale dzisiaj dzień Barbary.
Mądry jest ten ludzki ul,
Oszukując własny ból.

Tańcz oberka, tańcz mazurka,
Niech świat wie, że dziś Barburka.
I o jutro nie czas dbać,
Wesołego trzeba grać.

Konstanty Ćwierk

sobota, 1 października 2005

Żółty jesienny liść...


...dzis na głowe mi spadł...chciało by się zaspiewać, ale że dopadła mnie jesienna chrypka, wole tego nie robić. Dla dobra społecznego i moich sąsiadów. A i swojego też, bo szkoda gardła marnować na tak smutną piosenkę...ech!
Bo tak naprawdę, to ja dopiero dzisiaj spostrzegłam, że lato odchodzi i to wcale a wcale malutkimi kroczkami. Ten lisć, który wylądował dzisiaj miękko na mojej głowie, był cały czerwoniutki, lekko nakrapiany złotymi plamkami. Spojrzałam na drzewo, z którego spadł. Było tak pieknie kolorowe, że aż nie chciało się od niego oderwać oczu. Gdzie niegdzie dały się zauważyć pozostałosci zieleni, ale głównie dominowała czerwień z żółcią. I tak mi się zrobiło sentymentalnie na duszy, że postanowiłam ten moment utrwalić na tym moim blogu.
Za dużo wrażliwosci ostatnio w moim życiu. Czy ja się starzeję cholera mać?? Ależ skąd to tylko jesienna depresja się odzywa.
Idę włożyć bukiet róż do wazonu, być może na chwilę uda mi się ją odgonić.

środa, 14 września 2005

Don't cha


Jestem w doskonalym humorku i caly czas po glowie chodzi mi ta piosenka :)


Oh, baby dolls

I know you like me (I know you like me)
I know you do (I know you do)
Thats why whenever I come around shes all over you
And I know you want it (I know you want it)
It's easy to see (it's easy to see)
And in the back of her mind
I know you should be home with me

[Chorus]
Dont cha wish your girlfriend was hot like me
Dont cha wish your girlfriend was a freak like me
Dont cha, dont cha
Dont cha wish your girlfriend was raw like me
Dont cha wish your girlfriend was fun like me
Dont cha, dont cha

Fight the feeling (fight the feeling)
Leave it alone (leave it alone)
Cause if it aint love It just aint enough to leave a happy home
Let's keep it friendly (let's keep it friendly)
You have to play fair (you have to play fair)
See, I dont care But I know she aint gon' wanna share

[Chorus]
Dont cha wish your girlfriend was hot like me
Dont cha wish your girlfriend was a freak like me
Dont cha, dont cha , dont cha
Dont cha wish your girlfriend was raw like me
Dont cha wish your girlfriend was fun like me
Dont cha, dont cha

I know I'm on your mind
I know we'll have a good time
I'm your friend I'm fun And I'm fine
I aint lying Look at me, you aint lyin [2x]

See, I know she loves you (I know she loves you)
I understand (I understand)
I'd probably be just as crazy about you
If you were my own man
Maybe next lifetime (maybe next lifetime)
Possibly (possibly)
Until then, Oh friend your'e secret is safe with me

[Chorus]
Dont cha wish your girlfriend was hot like me
Dont cha wish your girlfriend was a freak like me
Dont cha, dont ch, dont cha
Dont cha wish your girlfriend was raw like me
Dont cha wish your girlfriend was fun like me
Dont cha, dont cha

***

No to sobie pospiewalam, a teraz ide sobie poczytac "Punkt zwrotny"- Dana Browna

Bonne nuit ? toutes et ? tous !

niedziela, 11 września 2005

Precz z mego serca...


... i nigdy sie tutaj nie zjawiaj!

Czuje wstret sama do siebie za to, ze kiedys uwierzylam obrzydliwemu klamcy,
ktory zwodzil i oszukiwal mnie tyle lat. Te wspomnienia chce wymazac ze swojej pamieci,
a przede wszystkim z serca. Dziekuje tez opatrznosci za to, ze nie doprowadzila ona do naszego spotkania, bo czulabym sie jeszcze bardziej upodlona patrzac w oczy takiego oszusta.
Mam nadzieje, ze otrzyma od zycia to, na co zasluzyl.


"Milosc jest jak kwiat, ktory nalezy pielegnowac...
Lecz nie kazdy sprawdza sie...w roli ogrodnika..."

czwartek, 8 września 2005

Happy Birthday to me! :-)


Na początek tego dnia, chciałabym sobie zlożyć serdeczne życzenia,
zdrowia, szczęscia i pomyslnosci wszelakiej, cieszyć się każdym
dniem, który zostaje mi podarowany wspaniałomyslnie przez los.
Życzę sobie również aby tenże los stawiał na mojej drodze takich
ludzi, których do tej pory spotykałam i aby oni sobie również życzyli
spotykać w swoim życiu kogos takiego jak ja.
Dzisiaj, kiedy w pracy przywitała mnie kolejka kolegów i koleżanek
przepychających sie, kto pierwszy ma mi złożyć życzenia, pomyslałam sobie, że muszę być naprawdę wartosciowym człowiekiem, skoro
nigdy dotąd tego nie robili w stosunku do innych kolegów.
To miłe i bardzo budujące. Nawet nie wiedziałam, że jestem tak
popularną osobką :)

Nie byłabym sobą gdyby z tej jakże pięknej okazji nie pojawiła sie odrobina poezji.


"Wśród próżnych uciech ta jest najmniej w cenie
Która cierpeiniem kupuje cierpienie
Tak cierpi i czasem ten kto poszukuje w księgach
Chcąc znaleźć w nich światło i mądrość
Mądrość zdradziecko w oczy kłuje
Światłości szukał, oślepł od światłości
Więc zanim światło w ciemności zobaczysz
Światło to zniknie, bowiem oczy stracisz..."

William Szekspir - " Stracone zachody miłości"

sobota, 27 sierpnia 2005

You slowly drive me crazy !


Pamparampapam!

You drive me crazy
You slowly drive me crazy
Think about you baby
Can't get you out of my mind
I should be lucky
I should be so lucky
I should be lucky to sleep with you tonight
O Jean, o Jean !

Jestem cala i zdrowa i cala w skowronkach, choc to nie Maj
przepiekny, a koniec sierpnia prawie.
Ten facet obok to moj cukierek :)
Prawda, ze wyglada apetycznie?

wtorek, 12 lipca 2005

Hurey, hurey it's a holiday!


Dzisiaj znowu otrzymalam wakacyjne pocztowki z dalekich, egzotycznych krajow. Jak to dobrze by bylo moc stac sie niewidzialnym, lekkim jak piorko i unosic sie nad poziomy swiata. Docierac do jego zakatkow, z ukrycia obserwowac ludzi i zwierzeta. W jednej chwili przenosic sie z jednego kranca swiata na drugi. Jak to dobrze by bylo...
Tymczasem musze ze soba zabrac caly balast w postaci ubran, przyborow toaletowych i tego wszystkiego, co czlowiekowi potrzebne jest do przezycia w warunkach hotelowych. Ciesze sie, ze w koncu zobacze kraj, o ktorym snilam kiedy bylam mala dziewczynka, i za ktorym tesknilam, kiedy stalam sie dorosla kobieta. Bede dotykac historii swiata, bede upajac sie (nieposkromiona ludzkim umyslem) architektura, bede stapac po sciezkach, ktore wydeptaly cywilizacje sprzed tysiecy lat. Bede tez spogladac na niebo pelne innych gwiazd, ktore nie dostrzegam ze swojego balkonu. Bede kapac sie w morzu i opalac sie w sloncu, bardziej ostrzejszym i goretszym, ale za to oslaniac mnie bedzie silniejsza warstwa ozonu. Bede robic wszystko to, czego od dawna nie robilam. Po prostu bede na wakacjach :)

Tudulu!

niedziela, 3 lipca 2005

Calineczka


Zostałam ciocią, dwa miesiące temu.
Maleństwo jest sliczne, taki puszek-okruszek,
który ma się ochote cały czas przytulać
do serduszka. Nie mogę się już doczekać
kiedy ją zobaczę na żywo.

środa, 29 czerwca 2005

In search of sunrise...



Nawet nie wiedzialam, ze moge wklejac sobie tu obrazki...

Hmmmm...czlowiek codziennie czegos innego sie uczy i codziennie zaskakuja go rozni ludzie i rozne sytuacje.

>>Szkola zycia, w ktorej mature zdaje sie w chwili smieci.<< (cytat wlasny)

***************************************************

"Nie wiem o co nam poszło"

Nie wiem o co nam poszło

O jakąś błaha rzecz

Ty powiedziałeś "żegnaj"

Ja powiedziałam "cześć"

Odeszłam z lekkim uśmiechem

lecz w oczach miałam łzy

Bo wiem, że w mym sercu

Na zawsze będziesz TY

(aut. nieznany, a szkoda)

niedziela, 26 czerwca 2005

Tak niewiele mi do szczescia potrzeba...


Slucham sobie radia Blue FM (notabene moja najlepsza stacja radiowa na dzien dzisiejszy) i jakos tak wpadlam w melancholijny nastroj.
Wlasnie Kayah spiewa sobie "to los chce dac lub zabrac mi...dzis oporocz ciebie, wiem..nie mam nic..." , a ja moglabym sobie zanucic na te sama melodie: "to los chce dac lub zabrac mi...oprocz Ciebie, wiem...mam wszystko dzis..."

To nie moja wina, ze wciaz Cie kocham :-(

***

"Myśli tak łatwo zbaczają na manowce. Zwłaszcza przed zaśnięciem. Lotne są. Zbyt lotne. Wybiegają. I trzeba nimi czasem wstrząsnąc, żeby je osadzić."
[ Anna Nasiłowska; Księga początku ]

niedziela, 19 czerwca 2005

Hell was full, so I come back !

Czemu w zyciu nie mozna znalezc chociaz jednej osoby ( na 6 miliardow ) ktorej mozna byloby zaufac? Kiedy wydaje ci sie, ze juz juz tuz za progiem znalazlas swoje "szczescie" okazuje sie, ze to jeden wielki niewypal... Olac to, nie chce mi sie nawet o tym pisac.

Z innej beczki.
Kiedy ludziom na zachodzie poprawia sie sytuacja materialna zazwyczaj przeprowadzaja sie do innej dzielnicy, do ladniejszych domow, no i chyba jest to prawidlowa reakcja, ktora jednak czasami bywa uciazliwa. Ale do rzeczy. Wiec ja, jako ze swoj byt materialny niejako poprawilam, przeprowadzilam sie do jednej z nowoczesniejszych dzielnic miasta, w ktorym przyszlo mi zamieszkac. Tylko, ze juz zaczynam tego zalowac, bo: i tu wymienie kilka punktow, ktore nie przystoja ludziom na poziomie :P

1)Bron Boze, puszczac muzyke tak glosno, zeby sasiadom zaczely drgac okna (hmmm...tylko jak to do jasnej cholery zrobic, kiedy moja aparatura, na ktora sklada sie 6 glosnikow ma moc ilus setek watow, i nawet kiedy jest na minimum okna lekko drgaja )
2)Nie wyjezdzac z parkowiska z piskiem opon ( a ja tak to uwielbiam!)
3)Nie dokarmiac ptactwa (zakichane snoby wola wyrzucac chleb do smietnika)
4)Bron Boze, powiedziec 'dzien dobry' bez usmiechu, bo od razu zostanie sie zbombardowanym stekiem pytan czy czlowiek dobrze sie czuje
5)Bron Boze, nie powiedziec 'dzien dobry', bo wtedy inni beda uwazac cie za snoba
6)Nigdy, przenigdy przejsc kolo sasiada i nie utnac sobie z nim polgodzinnej pogawedki (nawet jak ci sie cholernie spieszy zrobic siusiu)
7)Bron Boze, pozyczac sol, cukier, czy cokolwiek, bo zaraz beda chodzily plotki, ze ci sie sytuacja materialna pogorszyla :)
8)Jezdzic autem starszym niz 3 lata (bo wiadomo: patrz punkt 7)
9)Emocjonalnie zwiazac sie z kimkolwiek, bo jest to po prostu niemozliwe :)
10) pewnie by tez sie jakis znalazl, ale jest zbyt goraco, zeby wysilac tak makowke :p

A aby mi sie jeszcze bardziej luksusowo mieszkalo wymyslono smietniki , ktore mozna otworzyc tylko karta magnetyczna z pinem! Bzdura straszna :(((

***

Pozdrawiam cale rzesze fanow, ktorzy czytaja mojego bloga.

niedziela, 5 czerwca 2005

Melduje, ze jestem!

Hmm...ze tak powiem daaawno mnie tu nie bylo, i chyba sie nawet stesknilam za swoim pamietniczkiem jak Bridget Jones :)
Osoby, martwiace sie moja absencja zapewniam, ze ja tu jeszcze wroce! :P

***
Milosc to nie pluszowy mis, ani kwiaty; to tez nie diabel rogaty
Ani milosc, kiedy jedno placze, a drugie po nim skacze
Bo milosc to zaden film w zadnym kinie ani roze, ani calusy male, duze
Ale milosc to kiedy jedno spada w dol, a drugie ciagnie je ku gorze.

***

Dobranoc.

poniedziałek, 9 maja 2005

Polska, Polska ponad wszystko !

Ufffff......wrocilam z nowa fryzura, z nowa energia do zycia, z nowymi perspektywami i planami, ale tez zmeczona, chora( pogoda zmieniala sie jak w kalejdoskopie, wiec nabawilam sie zapalenia oskrzeli). Dwukrotnie przekraczalismy granice w Kolbaskowie z dwugodzinnym przystankiem w Szczecinie. Spacerujac sobie nad Odra (od strony dworca autobusowego) myslalam sobie o tym jakie zycie jest przewrotne. Oto po pieciu latach, kiedy wreszcie moglam postawic stope na ziemi polskiej, i to w dodatku w miescie, w ktorym mieszka czlowiek ktoremu oddalam swoja dusze, okazuje sie, ze to nie On na mnie czeka, ale zupelnie ktos inny i zupelnie gdzies indziej...
Aby utrwalic ten moment wyrylam na jednym z drzew serce przelamane na pol, moze kiedys panie P. spojrzysz przez przypadek na nie, nie wiedzac nawet, ze to ja je wyrylam. A nawet gdybys sie domyslil, ze to jest moje dzielo, to wiedz, ze wszystko co nas cokolwiek laczylo to juz jest passe. Nigdy tez Ci nie wybacze, ze tak sobie zadrwiles z moich uczuc. Nigdy.

Wracajac jednak do przyjemniejszego tematu zrelacjonuje pokrotce moje wakacje.
3City jest miastem wyjatkowym i oczywiscie nie do zobaczenia nawet w ciagu dwoch tygodni.
Oczywiscie musialam pokazac mlodemu zamek w Malborku, bo chyba nie darowalby mi gdybym tego nie zrobila. Zawsze chcial zobaczyc, gdzie odbywaly sie turnieje rycerskie i walki z Krzyzakami. T. byl naszym kierowaca ,wspanialym towarzyszem podrozy, a zarazem przewodnikiem. Porobilismy mnostwo zdjec, zwiedzilismy mnostwo ciekawych miejsc, zjedlismy tone lodu, wypilismy beczke piwa, pochlonelismy miliony pysznych kalorii. Nie wspomne juz o zakupach, bo chyba przywiezlismy ze soba tyle towaru, ile potrzeba do otworzenia malego sklepiku. Jednym zdaniem: o takich wakacjach marzylam od bardzo dawna. Oczywiscie latem robimy powtorke z rozrywki, bo nie wyobrazam sobie, aby bylo inaczej.
Teraz zabieram sie za lekture najnowszej ksiazki Katarzyny Grocholi "Osobowosc cmy", ktorej reklame widzialam w EMPIKu. Po niej zas czeka jeszcze 16 innych ksiazek, ktore rowniez tam nabylam. Zatem nie wypada mi nic innego powiedziec jak: do nastepnego razu!

sobota, 23 kwietnia 2005

Już za chwileczkę...już za minutkę...paramparampampam :P

....będę oddychać a własciwie będę zachłystywać się polskim powietrzem, którego mi od dłuższego czasu bardzo brakuje! Postawiłam wszystko na jedna kartę, ponoć za trzecim razem wszystko wychodzi? Chcę zobaczyć jak to naprawdę jest z tą młodzieńczą, niespełnioną miłoscią, którą kiedys zostawilam w kraju. Gdyby tak opisać nasze losy wyszedłby z tego niezły książkowy bestseller, a jeszcze lepszy byłby z tego material na film o tematyce: romantyczno-przygodowo-sensacyjnej. On wybrał kiedys morze, a ja ze złosci odpłaciłam mu się wychodząc za mąż i wyjeżdzając z kraju. On się po jakims czasie ożenił, ja się prawie w tym czasie rozwiodłam. On się rozwiódł, a ja się głupio i nieszczęsliwie w kims zakochałam. Kiedy cierpiałam z powodu tej nieszczęsliwej miłosci, On gdzies na dnie skrzyni odnalazł moje listy, które kiedys wysyłałam mu do wojska... i się w nich zakochał... na nowo... I masz babo placek! Nawet znalazł chwilkę czasu, by w przerwach pomiędzy pływaniem a odpoczynkiem, odnalezć moich znajomych, popytać o mój adres, i stanąć u mych drzwi w wyjsciowym mundurze, przyprawiając mnie, mojego syna, moich sąsiadów, moich znajomych, a nawet moje kwiatki na balkonie - o zawał serca :-) Ponieważ tak się składa, że już za chwilke zaczynają się nam majowe wakacje, złożymy naszemu przyjacielowi przesympatyczną, wiosenną rewizytę...a jak! W końcu Maj to miesiąc zakochanych?
Wkrótce się o tym przekonamy.

Tot ziens!

piątek, 8 kwietnia 2005

Łzy sierot na ziemię nie padają...


" Do sosny polskiej "

Sosna przywieziona przez górali
osadzona została w ogrodzie watykańskim,
niestety uschła.

Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,
Ty domowy mój prostaku - zakopiańska sosno
Od matki i sióstr oderwana rodu,
Stoisz sieroto pośród cudnego ogrodu.

Jakże tu miłym jesteś gościem mego oka.
Oboje doświadczamy takiego wyroku.
I mnie także przeniosła pielgrzymka daleka,
I mnie tu w cudzej ziemi czas życia ucieka.

Czemuś choć cię starania czułe otoczyły,
Nie rozwinęła wzrostu, utraciła siły?
Masz tu przecież i słońce i rosy wiośniane,
A przecież twe gałązki bledną pochylone.

Więdniesz, usychasz smutna wśród kwietnej płaszczyzny,
Nie ma dla ciebie życia - bo nie ma ojczyzny...
Drzewo wierne! Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty!
Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty - a padniesz martwa,
Obca ziemia cię pogrzebie.
Drzewo moje! Czy będę szczęsliwszy od ciebie?

Jan Pawel II

***

wtorek, 5 kwietnia 2005

"Czlowieka trzeba mierzyc miara serca." - Jan Pawel Wielki

Od rana w Piatek sledzilam media po uslyszeniu komunikatu z Czwartu, ze Ojcu Swietemu pogorszyl sie stan zdrowia. Zaniepokoilo mnie to i praktycznie nie odchodze od telewizora. Wieczorem sprzeczne komunikaty wloskich mediow doprowadzaja mnie do furii; czuje obrzydzenie do nich za to, ze co poniektorzy mowia juz o Ojcu Swietym w czasie przeszlym, nawet zdarza sie to i polskim komentatorom. Swoich uczuc nie bede opisywac, bo nie ma takich slow, a jesli by sie znalazly sa zbyt male. Sledze rowniez to, co mowia na holenderskich kanalach. Okazuje sie, ze co poniektorym prywatnym stacjom trzymaja sie zarty. Puszczaja jakies 'odgrzebane'w archiwach karykaturalne skecze, obrazajace papieza. Totalny brak kultury nawet w obliczu czyjejs smierci. Czuje sie zniesmaczniona, mam chec rozwalic tv. Powstrzymuje mnie jedynie od tego chec sledzenia oficjalnych komunikatow z Vatykanu. Tak mija moja noc. Sobota jest czekaniem na cud. To, ze Ojciec Swiety przezyl dodaje mi otuchy i budzi nadzieje, ze papiez (znajac Go z niezwyklego poczucia humoru) wstanie i wyjdzie do okna mowiac: "Ale zrobilem Wam Prima Aprilis! " Wtedy tlumy na placu Piotrowym rozszalalyby sie z radosci, media rozjechalyby sie z nosami opuszczonymi na kwinte. Zaczynam jednak sie niepokoic, ze taka chwila nie nastepuje, a z Vatykanu nadchodza coraz bardziej niepokojace, wrecz dramatyczne komunikaty. Ogladam jakis film, i chyba ze zmeczenia zamykaja mi sie oczy. Snie o papiezu. Spotykam Go na placu jako mlodego, pogodnego mezczyzne, w kwiecie swojego pontyfikatu. On wola mnie po imieniu. Podchodze do niego calujac pierscien rybaka. On glaszcze mnie po glowie mowiac te slowa: "Nie zostawilem zadnego pisanego testamentu - ale ty bedziesz wiedziala co masz czynic. Pamietaj- powiedz im to, czego cie nauczylem". W tym momecie budze sie widzac na ekranie ksiedza biskupa, ktory obwieszcza, ze papiez nie zyje. Te slowa do mnie nie docieraja jeszcze, bo probuje dokladnie zapamietac moj sen? Wstrzas nastepuje po dluzszej chwili, kiedy zdaje sobie sprawe, ze wlasnie zmienia sie historia ludzkosci. Ze znowu ktos bardzo drogi mnie opuscil, ale czy na pewno? Gdyby tak bylo, nie byloby tego przeslania w moim snie. Papiez jest z nami, ale w innym wymiarze. Jego nauki pozostaly zas tutaj. To od nas samych zalezy, czy bedziemy Go chcieli zatrzymac na dluzej.

[ ' ] [ ' ] [ ' ] R.I.P.

sobota, 2 kwietnia 2005

"Nie lękajcie się..." - Jan Paweł II

" [...] I tak jak prorocy, odwołujmy się do tej miłości, która ma cechy macierzyńskie ? i na podobieństwo matki idzie za każdym dzieckiem, za każdą zbłąkaną owcą, choćby tych zbłąkań było miliony, choćby nieprawość przeważała w świecie nad uczciwością, choćby ludzkość zasługiwała za swoje grzechy na jakiś współczesny ?potop?, tak jak kiedyś zasłużyło nań pokolenie Noego. Odwołujmy się więc do takiej ojcowskiej miłości, jaką objawił nam Chrystus w swym mesjańskim posłannictwie, która znalazła swój ostateczny wyraz w Jego krzyżu, w Jego męce i zmartwychwstaniu! Odwołujmy się do Boga przez Chrystusa, pamiętni owych słów z Maryjnego Magnificat, które ogłosiły ?miłosierdzie z pokolenia na pokolenie?! Wołajmy o miłosierdzie Boga samego dla współczesnego pokolenia! Niech Kościół, który na podobieństwo Maryi stara się być również matką ludzi w Bogu, wypowie w tej modlitwie całą macierzyńską troskę, a zarazem tę ufną miłość, z której rodzi się najgorętsza potrzeba modlitwy. Wołamy przecież kierując się tą wiarą, nadzieją i miłością, którą Chrystus zaszczepił w naszych sercach. Jest to równocześnie miłość do Boga, którego człowiek współczesny nieraz tak bardzo oddalił od siebie, uczynił sobie obcym, głosząc na różne sposoby, że jest mu ?niepotrzebny?. Jest to więc miłość do Boga, którego obrazę-odepchnięcie przez człowieka współczesnego czujemy głęboko, gotowi wołać wraz z Chrystusem na krzyżu: ?Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią? (Łk 23, 34). I jest to równocześnie miłość do ludzi, do wszystkich ludzi bez wyjątku i bez żadnego podziału: bez różnicy ras, kultur, języków, światopoglądów. Bez podziału na przyjaciół i wrogów. Jest to miłość do ludzi ? i pragnienie wszelkiego prawdziwego dobra dla każdego z nich i dla ludzkiej wspólnoty, dla każdej rodziny, narodu, dla każdej grupy społecznej, dla młodzieży, dorosłych i rodziców, dla starych i chorych ? dla wszystkich bez wyjątku. Jest to miłość, czyli troska o to, ażeby zabezpieczyć wszelkie prawdziwe dobro każdego, a uchylić i odsunąć wszelkie zło. I jeśli ktokolwiek ze współczesnych nie podziela tej wiary i nadziei, która każe mi jako słudze Chrystusa i szafarzowi tajemnic Bożych (por. 1 Kor 4, 7) wołać w tej godzinie dziejów o miłosierdzie Boga samego dla ludzkości, to niech zrozumie bodaj motyw owej troski podyktowanej miłością człowieka i wszystkiego, co ludzkie, a co w odczuciu tak bardzo wieli współczesnych jest zagrożone wielkim niebezpieczeństwem. Ta sama tajemnica Chrystusa, która odsłaniając przed nami wielki powołanie człowieka kazała proklamować w Encyklice Redemptor hominis jego niezwykłą godność, każe równocześnie głosić miłosierdzie jako miłosierną miłość Boga, objawioną w tajemnicy Chrystusa. I każe też do tego miłosierdzi odwoływać się, wzywać go na naszym trudnym i przełomowym etapie dziejów Kościoła i świata, kiedy zbliżamy się do końca drugiego Tysiąclecia. W imię Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, w duchu Jego mesjańskiego posłannictwa, które trwa w dziejach ludzkości, podnosimy nasz głos i błagamy, aby raz jeszcze na tym etapie dziejów objawiła się owa Miłość, która jest w Ojcu, aby za sprawa Syna i Duch Świętego okazała się obecną w naszym współczesnym świecie i potężniejsza niż zło: potężniejsza niż grzech i śmierć. Błagamy za pośrednictwem tej, która nie przestaje głosić ?miłosierdzia z pokolenia na pokolenie?, a także tych wszystkich, na których wypełniły się już do końca słowa z kazania na górze: ?Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią? (Mt 5, 7). [...] "

Jan Paweł II

piątek, 11 marca 2005

Sweet sixteen..tralalala :)

Moja pociecha dobila dzisiaj do brzegu prawie pelnoletnosci...z akcentem na prawie, bo wedlug
tutejszego prawa moze juz kupowac papierosy i alkohol oraz zaczac samodzielne zycie. Tiaaa...nie chce nic mowic, ale ten czas leci jak z bata swistnal! Przypominam sobie jakby to bylo wczoraj, kiedy wrocilam ze szpitala z tobolkiem, w ktorym kwililo to przecudnej urody niebozatko, a ja nie moglam przestac sie dziwic jak to mozliwe, ze zostalam mama :)
W ogole to od mometu narodzin poczulam w sobie przyplyw lwiej sily, i nie daj Boze jakby ktos sie zblizyl do mojego dzieciatka. W sumie to odczuly na sobie te zaborczosc panie, ktore po porodzie przychodzily do mojego domu jeszcze przez jakis czas 'pomagac' mi i udzielac rad. Oczywiscie rady te wsadzilam do kieszeni i wyslalam w expresowym tempie do lamusa. Nie pozwolilam tez nikomu przyslowiowo dmuchac w kaszke mojego maluszka, oraz przestawiac mebli w jego sypialni. Panie akuszerki twierdzil, ze dla zdrowia malenstwa i swego powinien on sam sypiac w swoim pokoju, a ja dla zdrowia swego i malenstwa mialam w powazaniu ich gadanie, i przez pierwsze miesiace moje slodkie malenstwo spalo caly czas w moim lozu. Tak podpowiadala mi moja macierzynska intuicja, ktora na ogol nigdy sie nie myli.
Niedawo przeczytalam ciekawy artykul, w ktorym naukowcy w koncu znalezli przyczyne tak zwanej "bialej smierci" . Otoz dotyka ona najwiecej ten przedzial noworodkow, ktore przez pierwsze tygodnie spia samotnie, bez bliskiego kontaktu z matka. Ma to powiazanie z ukladem oddychania, a wlasciwie naturalnym bezdechem noworodkow, ktory w ciagu dnia czy nocy moze nastapic kilkakrotnie. Rodzicielka w tym przypadku jest jak 'telewizyjny pajaczek' , regulujacy ten proces. Noworodek bedac blisko mamy slyszy jej oddychanie i tym samym stara sie oddychac w jej rytmie. Uczy sie w ten sposob pokonywac proces bezdechu, ktory po kilku tygodniach nie jest juz tak niebezpieczny a nawet zanika calkowicie. Wniosek: nie dac sie zwariowac paniom z porodowki, bo nie takie one madrale jakby sie to zdawalo :)
Hmmmm...troche cofnelam sie w czasie, ale to takie piekne wspomnienia....
Bardzo bym chciala aby moi rodzice dozyli tej chwili...

***

Wszystkiego najlepszego J. J. !!

czwartek, 3 marca 2005

Snieg pada...snieg pada...ciesza sie balwany!

Dziesiec przyslowiowych lat sniegu bylo ani widu ani slychu, a tu raptem w niebie aniolki za trzepanie pierzyn sie wziely, i swiat utonal doslownie w bialym puchu. Jakas zmowa czy co?
Przecie naukowcy obiecuja nam tu globalne ocieplenie klimatu a tu doopa - akurat na odwrot.
Dziecie moje, ktore snieg zna tylko z moich opowiadan, bajek i filmow zglupialo z radosci , bo szkoly, ze tak powiem chwilowo przestaly funkcjonowac i co poniektore prowincje oglosily stan
kleski zywiolowej. Przepraszam bardzo ja sie pytam - jaka kleska zywiolowa? Czy kogos juz tu dokladnie porabalo? To chyba oczywiste, ze styczen i luty to najzimniejsze miesiace i powinno sie liczyc z tym, ze aura moze zaskoczyc i powinno sie tez na taka ewentualnosc byc przygotowanym. Teoretycznie. W praktyce wyglada to tak, ze Holendrzy to narod, ktory nosi klapki na oczach i nie potrafi przewidziec takich 'zaskoczen' . 3/4 drog jest nieprzejezdnych, bo w kraju tym nie ma snieznych plugow, solarki zas nie nadazaja rozsypywac soli. Jednym zdaniem: totalny chaos na ulicach, wstrzymana w niektorych miastach komunikacja miejska i oplakany stan na lotnisku. A wszystko to dopiero przy minus 5 stopniach. W nocy zas temperatura ma spasc do minus 15, ciekawa jestem , co jutro oglosza - koniec swiata?!

wtorek, 1 marca 2005

Oscar...Oscar...

I po Oscarach...ech.
Zawiedziona zostalam i to baaardzo - ukrywac tego nie bede. Moj favoryt w postaci samego
Leosia DICaprio znowu musial odejsc z pustymi rekoma, a ja tak mu kibicowalam! Tryumf tym razem odniosl czarnoskory Jamie Foxx , ktory wcielil sie w role niewidomego muzyka Ray'a. Rowniez zlotej statuetki nie otrzymala Kate Winslet, ktora dziwnym zbiegiem okolicznosci po osmiu latach od czasu "Tytanica"- spotkala sie znowu z Leonardem na czerwonym dywaniku. Co prawda wtedy Leo uniosl sie honorem i trywialnie mowiac 'olal' postanowienia szanownej akademii filmowej spedzajac ten czas calkiem w innym miejscu i z innymi ludzmi. Tym razem jednak moj pupilek pojawil sie, i to w calej swojej krasie wzbudzajac 'ochy' i 'achy' moich rozszalalych potencjalnych konkurentek :)
No coz, "Aviator" nie uzyskal tez tytulu najlepszego filmu, ale i bez zlotej figurki i tak jest wiadomo, ze to film godny uwagi i o milion (sic!) razy lepszy niz przynudnawa opowiesc o chuderlawej Hilary Swank, ktorej najwiekszym priorytetem zyciowym bylo 'za wszelka cene' oberwanie po gebie, i to w bardzo spektakularny sposob- na ringu.
Inny moj favoryt - "Marzyciel" doigral sie rowniez zlotej statuetki, ale tylko za muzyke, ktora notabene skomponowal nasz rodak - Jan Kaczmarek, ktory w trakcie swojego 'spiczu' nie omieszal tego wspomniec i wyniesc kraj ponad 'gwiazdzisty sztandar'...ha! Lubie takie sytuacje i oby w przyszlosci bylo ich coraz wiecej. To moze tyle o X muzie.

***
Tak patrze na ten moj swiat za oknem i coz widze? Sniezyca. Najprawdziwsza sniezyca w kraju, w ktorym pogoda zmienia sie jak tylko wiatr zawieje. Nie wypada mi nic innego tylko pozyczyc jakies sanie i udac sie do pracy...ha!

poniedziałek, 14 lutego 2005

Happy St Valentine...

Een Vrouw Beminnen...


Een vrouw beminnen is de dood ontkomen,
weggerukt worden uit dit aards bestaan,
als bliksems in elkanders zielen slaan,
te zamen liggen, luisteren en dromen,

meewiegen met de nachtelijke bomen,
elkander kussen en elkander slaan,
elkaar een oogwenk naar het leven staan,
ondergaan en verwonderd bovenkomen.

"Slaap je al?" vraag ik, maar zij antwoordt niet;
woordeloos liggen we aan elkaar te denken:
twee zielen tot de rand toe vol verdriet.

Ver weg de wereld, die ons niet kan krenken,
vlak bij de sterren, die betoovrend wenken.
't Is of ik dood ben en haar achterliet.

Eduard Jozef Antonie Marie Hoornik (1910-1970)

***

Kocham Cie wciaz moj Walentynie i mam nadzieje,
ze przeczytasz te slowa...

sobota, 5 lutego 2005

Tlusta sobota

Jako ze jestem ostatnio kobieta zwariowanie pracujaca, nie mialam czasu aby celebrowac polskiej tradycji Tlustego Czwartku. To po primo. Po sekundo, to w tym barbarzynskim kraju nie kupilabym nawet czerstwego paczka, poniewaz takowych tutaj nie z n a j a . Co innego donnut! Ten zmutowany i znieksztalcony do ostatnich mozliwosci substytut rodzimego paczusia, owszem istnieje tutaj, jako przejaw amerykanskich nalecialosci, ktore coraz czesciej goszcza na stolach holenderskich.
Wiec jesli idzie o scislosc moglabym sie na upartego objesc oblesnymi donnutami, ale nie zrobilam tego, mimo sciekajacej mi slinki na widok rodzimych smakolykow, ktore ogladalam tylko na polskich kanalach. Postanowilam jednak zaczekac do soboty by upiec je sobie sama. W wiadomych tylko sobie zrodlach handlu, nabylam potrzebne mi do tego produkty i dzisiaj swoj zwariowany plan wprowadzilam w zycie. Dodam tylko, ze efekt mojej pracy nie poszedl na marne, a i chyba paczusie sa smakowite, bo Mlody jakby zaczal regularnie kursowac na linii kuchnia - pokoj :-)
To sie nazywa Tlusta Sobota!


sobota, 15 stycznia 2005

Gdzie jestes Maly Ksiaze?

Maly Ksiaze

Gdzie jestes maly Ksiaze, gdzie?
Odszedles z mej ksiazeczki kart.
Czy po pustyni bladzisz znow?
Rozmawiasz z echem posrod skal?

Czy tam gdzie swieci zloty woz
ogladasz ziemie w swoich snach?
Gdzie pozostala z dawnych dni,
niby wspomnienie bajka ta.

W malenkiej rozy kochal sie,
Ksiaze na na jednej z wielu gwiazd,
nie widzial przedtem innych roz
kiedy w daleki poszedl swiat.

Na ziemi zwatpil w milosc swa
w te najpiekniejsza z wszystkich snow,
bo jak mial w jednej kochac sie
gdy ujrzal park z tysiacem roz?

"Nie wierz swym oczom szepnal wiatr
jezeli kochasz- sercem patrz."

Zrozumial wtedy ksiaze to,
ze tylko jedna w swiecie jest
ta, ktora kochal wszystkie dni
i wrocil znow do rozy swej.

Gdzie jestes Maly Ksiaze gdzie?
Odszedles z mej ksiazeczki kart,
w swiecie gdzie nikt nie kocha roz
na zawsze ktos pozostal sam.

W swiecie gdzie nikt nie kocha roz
na zawsze ktos pozostal sam...

(tekst piosenki K. Sobczyk)


poniedziałek, 10 stycznia 2005

Mission Impossible?

Oczywiscie nie dla mnie!
Nie ma nic bardziej glupszego chyba na swiecie,niz zacierac slady niedoszlego "przestepstwa matrymonialnego", ktore popelnia niedoszly...hmmm...jakby tu go nazwac...kochanek?
Ale moze od poczatku. Wiec maz mojej najlepszej przyjaciolki, ktory wyslal mi maila w Nowy
Rok, abym sie z nim spotkala i dala mu szanse na "cos wiecej" (cholera , jakbym w ogole kiedykolwiek dawala mu szance na cokolwiek!!) jest kompletnym laikiem komputerowym i podejrzewalam , ze nawet nie pofatygowal sie, aby usunac z "wyslanych" kopie tego nieszczesnego maila. Nawiedzila mnie wiec wizja, ze przy jakiejs glupiej okazji, moja przyjaciolka moze przypadkowo na ten mail sie naciac i dopiero bylaby niezla chryja, mimo ze nic nie bylo, i nie bedzie! Nie chcialam sie spotykac 'sam na sam' z owym osobnikiem, ktory stracil u mnie caly szacunek, wiec wyczekalam dogodnej sytuacji, i pod plaszczykiem, ze chce zaczerpnac informacji o rodzimym kraju zjawilam sie dzisiaj u mojej kolezanki. Przyznam, ze caly wieczor siedzialam jak na szpilkach i nie moglam zniesc ciezaru ukradkowych spojrzen jakie posylal mi ow osobnik, ale w koncu nadarzyla sie okazja i moglam dopasc do kompa znajomych. Oczywiscie pierwsza rzecza jaka zrobilam bylo zlamanie hasla do outlooka, zniszczenie tego przekletego maila, ktory jak na zlosc widnial na pierwszym miejscu, i dokladne wyczyszczenie ich skrzyneczki oraz historii kompa. Cala akcja trwala okolo 3 minut i nim kolezanka wrocila z ubikacji, ja moglam spokojnie odetchnac z ulga oraz pozegnac sie i wrocic do domu z czystym sumieniem, ktore w sumie bylo i czyste zanim z domu wyszlam! Cholera, dlaczego to ja musze odwalac brudna robote za gnojka, ktory nie dosc, ze sobie wyobraza nie wiadomo co, to jeszcze nie zna sie na komputerach?!!
Nie zaluje, ze to zrobilam, bo jednak bylo to zrobione Bona fide.

Dobr@noc.


WOSP :-)

Niesamowita akcja, az milo patrzec jak Jurek sobie zdziera gardlo przy licytacjach.
Oby wiecej takich Jurkow znalazlo sie w naszym kraju!

***

Osada zniknela z powierzchni ziemi jednoczesnie pograzyla ze soba blog Pelaski.
Wielka szkoda!
No coz, bede kontynuowac tutaj, aczkolwiek atmosfera juz nie bedzie ta.

***

Za tydzien wybieramy sie do kina na super film: "National Treasure".
Nie moge sie juz go doczekac, to film, ktory zostal zrobiony z mysla o mnie :)

Dla zainteresowanych podaje link:

http://disney.go.com/disneypictures/nationaltreasure/splash.html

Siema!

niedziela, 2 stycznia 2005

Puszka Pandory...czyli klopoty to moja specjalnosc!

W moim dzieniczku pokladowym odnotowac dzisiaj musze, ze wlasnie zostala otworzona puszka Pandory... Jezuuuu! Dlaczego tak sie w zyciu dzieje, ze mezczyzna ktorego kochasz odstawia cie na boczne tory jak mu sie juz znudzisz, a mezczyzni ktorzy sa fajni, ale nigdy nie beda miloscia twojego zycia lepia sie do ciebie jak pszczoly do miodu? Ledwo co wrocilam z kina z moim Italo-boyem, otwieram skrzynke mailowa i co w niej zastaje? Maila, ktory odebral mi mowe, rownowage, przez ktorego rece zaczely m i sie trzasc jak we febrze, i ktory spowodowal, ze musialam sobie nalac porzadnego drinka! Moj serdeczny kolega, z ktorego zona jestesmy serdecznymi przyjaciolkami, od dawna wysyla mi znaki, ze jest zainteresowany moja osoba. Zawsze jednak udalo mi sie wszystko obrocic w zart i moja qmpela mogla spokojnie spac po nocach. Jednak zaraz po swietach wyjechala do Polski, aby spedzic Sylwestra z rodzina. Jej maz, nie wiem, czy poczul sie samotny czy cholera jasne wie co, postawil wszystko na jedna karte i napisal mi w tym mailu, ze juz dalej nie moze ukrywac swoich uczuc do mnie, prosi o spotkanie i abym mu dala szanse!!! To jest horror! Ja tak nie chce! Nigdy mu nie dalam powodu, aby mogl sobie robic jakiekolwiek nadzieje, a teraz postawil mnie w takiej irytujacej sytuacji. Z jednej strony powinnam powiadomic o tym moja kolezanke, z drugiej strony nie chce psuc ich malzenstwa bo nic sie takiego nie stalo i nigdy nie stanie, ale to poczucie, ze stalam sie ta trzecia mnie po prostu przeraza! Nie wiem co dalej zrobie, ale na dzien dzisiejszy postanowilam sobie, ze jak tylko spotkam tego faceta dam mu porzadnie w pysk! I skopie mu jaja, i w ogole ma u mnie przerabane, o!

sobota, 1 stycznia 2005

A.D. 2005!

Mmmmmmmmmmmraaauuuu...jak mi sie dobrze spaaalo!

PAP (dla niewtajemniczonych: Pelagia's Agency Press :) donosi, ze Sylwester po Italiansku byl zarabiscie zarabisty a moj Italo-boy jest slodkim romantykiem pelnym niespodzianek.Nie mam teraz glowy do pisania, ale przy najblizszej okazji zdam relacje z tej upojnej nocy balowej, kiedy to mialam pierwszy raz od dluzszego czasu rozedrgane serce. Ha!

Szczesliwego Nowego Roku! :)