niedziela, 31 października 2010

Szczęśliwego bojenia się! Boo!



Podarowano mi dzisiaj jedną godzinę extra. Skorzystałam więc z okazji by jakoś ją konstruktywnie wykorzystać i smacznie ją...przespałam.
A co? Miała się o tak zmarnować? W koncu jak otrzymuje się od losu taki cenny prezent należy być wdziecznym i z godnością go spożytkować, a dodatkowa godzina snu była jak najbardziej pożądana, zwłaszcza, że wiekszą część nocy spędziłam na oczekiwaniu zmiany czasu :P
W międzyczasie napisałam bardzo poważny dramat w jednym akcie. Inspiracją do jego napisania był zamieszczony powyżej obrazek.
A oto owoc mojej jakże ciężkiej pracy:

A SHORT PUMPKIN HALLOWEEN STORY

PUMPKIN ONA: JA SIĘ BOJĘ!
PUMPKIN ON: CZEGO GŁUPIA, NAS?
PUMPKIN ONA: NIE, TYCH NIETOPERZY ZA NAMI. JAK WCZEPIĄ MI SIĘ WE
WŁOSY, BĘDĘ ŁYSA!
PUMPKIN ON: JUŻ JESTEŚ ŁYSA!
PUMPKIN ONA: O, ŁAPKO NIETOPERZA! ZUPEŁNIE ZAPOMNIAŁAM...HEH...
PUMPKIN ON: HAPPY HALLOWEEN KOCHANIE !!! A BOO !!!
PUMPKIN ONA: NO WIESZ!! ALE MNIE WYSTRASZYłEŚ !! RZUCAM FOCHA...ADIEU!

(:THE END:)

czwartek, 14 października 2010

No i doigrałam się :)



Mała errata do wpisu z dnia 12.04.2010 roku:
Bardzo mi miło oświadczyć, że mój wiersz oficjalnie został
przetłumaczony na język holenderski, przez holenderskiego poetę
Klaas'a Seinhorst'a












Treurdicht voor mijn vaderland

Om wie huil je, mijn vaderland?
- Om mijn dochters en rechtschapen zonen,
Uit de hoogte neergeblazen met de wind van de geschiedenis
Door de geesten van het verleden die in het bos bij Katyń wonen.

De Poolse moeders vergoten tezamen
Talrijke tranen op de aarde waar bloed aan kleeft.
Op die aprildag werd de wereld gewaar
Wat onze Poolse stam heeft nagestreefd.

Hun vliegtuig was onderweg naar een eerbetoon aan de gevallenen,
Die slachtingen waren een bron van strijd,
Maar het lot mag zijn plannen graag veranderen
En verbond twee volken door een tragisch feit.

Vandaag huilt mijn dierbaar vaderland
Ook mijn hart is dit een diepe grief…
Mijn vaderland! God waakt over je!
Hij beproeft je zwaar – maar heeft je zeer lief!

Aldona Kołacz - Deventer, 12.04.2010

(Vertaling: Klaas Seinhorst)





Żałobny Tren dla mojej Ojczyzny


A za kim Ty moja Ojczyzno płaczesz?
- Za synami prawymi i za moje córy,
które duchy przeszłosci w lesie katyńskim
wiatrem historii zdmuchneły z góry.

Łzy matek - Polek, wylanych wspólnie
nie spadły marnie na skrwawiona ziemię.
Swiat się dowiedział w dzien ten kwietniowy,
O co walczyło nasze Polskie plemię.

Lecieli złożyć hołd pomordowanym,
Zbrodnia ta była kością niezgody,
Los jednak lubi zmieniać swoje plany
Smutną tragedią złaczył dwa narody.

Płacze dzisiaj Ojczyzna ma kochana,
Moje serce wraz z nią szlocha...
Ojczyzno moja! Bóg nad Tobą czuwa!
Doświadcza Cię srogo - lecz bardzo Cię kocha!



Aldona Kołacz - Deventer, 12.04.2010

środa, 13 października 2010

"Zielone drzwi" by Katarzyna Grochola...



... i niebieskie okno na świat u MNIE. Zaczęłam od spektakularnego tytułu, więc niech treść tego artykułu będzie równie spektakularna.
Dobra, ale do rzeczy. Skończyłam własnie czytać najnowszą powieść autobiograficzną wyżej wymienionej pisarki, a dodam dla ciekawskich, że ksiązkę zaczęłam czytać wczoraj po południu, oraz to, że wyżej wymieniona autorka jest jedną z moich najulubieńszych pisarek na świecie, ponieważ na każdej płaszczyznie moglabym się z tą Panią identyfikować. Kiedy pierwszy raz zapoznałam się z jedną bohaterką jej książek - Judytą - pomyślałam sobie, że przecież opisuje ona moje życie, moje perypetie rozwodowe i tak dalej. Zastanawiałam się również skąd tak dobrze MNIE zna, i dlaczego akurat MNIE wybrała sobie na bohaterkę swoich książek "Nigdy w życiu!" oraz "Ja Wam popkażę!"? Odpowiedzi doczytałam się po latach właśnie w "Zielonych drzwiach" i dziękuję Wszechswiatowi za to, że mogłam po przez tę książkę zapoznać się z prawdziwym pierwowzorem Judyty. Doczytałam się tam tylu wspaniałych i mądrych przekazów, że grzechem byłoby je zachować tylko do swojej wiadomości. Dowiedziałam się również z tej książki, że najpiękniejsze scenariusze pisze samo życie, a każdy człowiek jest cząstką wszechswiata, w którym rządzą te same uniwersalne prawa i prawdy.
Mimo, że każdy z nas ma zapisane swoje historie i swoje losy, to jednak są one niekiedy bardzo podobne. I to podobieństwo jest właśnie dowodem na to, że stanowimy całość Wielkiego Umysłu. Jeśli ktoś nie lubi powieści autobiograficznych, to z powodzeniem może, a nawet musi(!) przeczytać tę ksiażkę, bo odbiega ona całkiem od wytartych schematów biograficznych, gdzie ukazywane są tylko suche fakty na przestrzeni lat. Książka Pani Katarzyny to mistrzowsko połączone dzieje pisarki z jej życiowymi bardzo mądrymi i dojrzałymi przemyśleniami, przy których i łza zakręci się w oku, i uśmiech zagości na twarzy, a całość pochłania się jednym tchem.
Dziękuję Pani za to.

"W każdym momencie i na każdym rogu
czyha coś, co może zaowocować pięknem, niespodzianką,
przygodą, miłością, radością..."
/K. Grochola

czwartek, 7 października 2010

"A wszystko to stało się między wschodem i zachodem tego samego słońca " - P. Coelho



Mój dobry Boze! Budzę sie dzisiaj o poranku i dostrzegam rzeczy, które jeszcze do niedawna umykały mojej uwadze. A to w łazience pod prysznicem czuję zapach żelu, przypominający skoszoną trawę, a to kawa jakoś bardziej aromatyczna jest niż ta wczorajsza, a to wychodząc z domu do pracy, widzę na poręczy balkonowej tysiące diamentowych naszyjników utworzonych z pajęczej sieci! Dyndają one sobie w blasku przebijajacego się z porannej mgły słońca i kradną moje zachłanne spojrzenie, bo jestem jak sroka, która kocha migocące cacuszka. I chociaż nie znoszę ohydnych pająkow, a nawet pokuszę się o napisanie prawdy, ze się ich najzwyczajniej w swiecie panicznie boje, to jednak mam wielki szacunek do ich tytanicznej pracy, jakim jest tkanie takich cudownych i delikatnych arrasów, zdobiących ląki, pola, lasy a nawet jak się okazuje poręcze balkonów. Zauroczona magią jesiennego poranka widzę je wszędzie porozwieszane jak kolie na szyjach dostojnych drzew oraz okazałych krzaków, i wcale mi nie przeszkadza wizja, że być moze z jakiegoś zaułka spogladają na mnie tysiące małych, krwiożerczych oczek...he he :)
I kiedy wydaje mi się, że do pełni szczęscia nic mi już nie potrzeba, dostaję esemesa z wiadomością, że serdeczna przyjaciółka własnie nad ranem urodziła córeczke, którą jej przepowiedziałam dziewięc miesiecy temu! Ha,to się nazywa preludium do jesiennej rapsodii, którą gra nam życie. A skoro o muzyce mowa, to zakończę te notke stwierdzeniem, że na koncert zycia nikt nie otrzymuje programu.

I bardzo dobrze :)

środa, 6 października 2010

Jesienna cisza...przed burzą



Wrzesień przeleciał jak torpeda w Silent Hunter 3, i nie zatrzymal się nawet na moment. Smutno mi. Zawiodła nie tylko aura, ale i ludzie, po których nigdy bym się nie spodziewala, że zapomną...
Na pocieszenie zadedykuję samej sobie wiersz o jesieni. Zasłużyłam sobie jak nikt!












Jesień

Zanurzać zanurzać się
w ogrody rudej jesieni
i liście zrywać kolejno
jakby godziny istnienia


Chodzić od drzewa do drzewa
od bólu i znowu do bólu
cichutko krokiem cierpienia
by wiatru nie zbudzić ze snu


I liście zrywać bez żalu
z uśmiechem ciepłym i smutnym
a mały listek ostatni
zostawić komuś i umrzeć

Edward Stachura