wtorek, 1 marca 2005

Oscar...Oscar...

I po Oscarach...ech.
Zawiedziona zostalam i to baaardzo - ukrywac tego nie bede. Moj favoryt w postaci samego
Leosia DICaprio znowu musial odejsc z pustymi rekoma, a ja tak mu kibicowalam! Tryumf tym razem odniosl czarnoskory Jamie Foxx , ktory wcielil sie w role niewidomego muzyka Ray'a. Rowniez zlotej statuetki nie otrzymala Kate Winslet, ktora dziwnym zbiegiem okolicznosci po osmiu latach od czasu "Tytanica"- spotkala sie znowu z Leonardem na czerwonym dywaniku. Co prawda wtedy Leo uniosl sie honorem i trywialnie mowiac 'olal' postanowienia szanownej akademii filmowej spedzajac ten czas calkiem w innym miejscu i z innymi ludzmi. Tym razem jednak moj pupilek pojawil sie, i to w calej swojej krasie wzbudzajac 'ochy' i 'achy' moich rozszalalych potencjalnych konkurentek :)
No coz, "Aviator" nie uzyskal tez tytulu najlepszego filmu, ale i bez zlotej figurki i tak jest wiadomo, ze to film godny uwagi i o milion (sic!) razy lepszy niz przynudnawa opowiesc o chuderlawej Hilary Swank, ktorej najwiekszym priorytetem zyciowym bylo 'za wszelka cene' oberwanie po gebie, i to w bardzo spektakularny sposob- na ringu.
Inny moj favoryt - "Marzyciel" doigral sie rowniez zlotej statuetki, ale tylko za muzyke, ktora notabene skomponowal nasz rodak - Jan Kaczmarek, ktory w trakcie swojego 'spiczu' nie omieszal tego wspomniec i wyniesc kraj ponad 'gwiazdzisty sztandar'...ha! Lubie takie sytuacje i oby w przyszlosci bylo ich coraz wiecej. To moze tyle o X muzie.

***
Tak patrze na ten moj swiat za oknem i coz widze? Sniezyca. Najprawdziwsza sniezyca w kraju, w ktorym pogoda zmienia sie jak tylko wiatr zawieje. Nie wypada mi nic innego tylko pozyczyc jakies sanie i udac sie do pracy...ha!

Brak komentarzy: