poniedziałek, 10 stycznia 2005

Mission Impossible?

Oczywiscie nie dla mnie!
Nie ma nic bardziej glupszego chyba na swiecie,niz zacierac slady niedoszlego "przestepstwa matrymonialnego", ktore popelnia niedoszly...hmmm...jakby tu go nazwac...kochanek?
Ale moze od poczatku. Wiec maz mojej najlepszej przyjaciolki, ktory wyslal mi maila w Nowy
Rok, abym sie z nim spotkala i dala mu szanse na "cos wiecej" (cholera , jakbym w ogole kiedykolwiek dawala mu szance na cokolwiek!!) jest kompletnym laikiem komputerowym i podejrzewalam , ze nawet nie pofatygowal sie, aby usunac z "wyslanych" kopie tego nieszczesnego maila. Nawiedzila mnie wiec wizja, ze przy jakiejs glupiej okazji, moja przyjaciolka moze przypadkowo na ten mail sie naciac i dopiero bylaby niezla chryja, mimo ze nic nie bylo, i nie bedzie! Nie chcialam sie spotykac 'sam na sam' z owym osobnikiem, ktory stracil u mnie caly szacunek, wiec wyczekalam dogodnej sytuacji, i pod plaszczykiem, ze chce zaczerpnac informacji o rodzimym kraju zjawilam sie dzisiaj u mojej kolezanki. Przyznam, ze caly wieczor siedzialam jak na szpilkach i nie moglam zniesc ciezaru ukradkowych spojrzen jakie posylal mi ow osobnik, ale w koncu nadarzyla sie okazja i moglam dopasc do kompa znajomych. Oczywiscie pierwsza rzecza jaka zrobilam bylo zlamanie hasla do outlooka, zniszczenie tego przekletego maila, ktory jak na zlosc widnial na pierwszym miejscu, i dokladne wyczyszczenie ich skrzyneczki oraz historii kompa. Cala akcja trwala okolo 3 minut i nim kolezanka wrocila z ubikacji, ja moglam spokojnie odetchnac z ulga oraz pozegnac sie i wrocic do domu z czystym sumieniem, ktore w sumie bylo i czyste zanim z domu wyszlam! Cholera, dlaczego to ja musze odwalac brudna robote za gnojka, ktory nie dosc, ze sobie wyobraza nie wiadomo co, to jeszcze nie zna sie na komputerach?!!
Nie zaluje, ze to zrobilam, bo jednak bylo to zrobione Bona fide.

Dobr@noc.


Brak komentarzy: