wtorek, 24 grudnia 2019

Wigilia A.D. 2019


Do Gwiazdy

Gwiazdo betlejemska,
która spełniłaś ludzkości
nadzieję, oznajmiając przyjscie
Tego, który topi wszelkie lody,
Zaświeć dzisiaj nad moim niebem
pełnym rozterek i zwątpienia,
bym na powrót odnalazła droge
prowadzacą mnie do serca
Świąt Bożego Narodzenia...

Aldona Kołacz, Deventer, 14-12-2009

Życzę wszystkim znajomym i tym mniej znajomym, przyjaciołom, rodzinie pięknych spokojnych, beztroskich, błogosławionych, a przede wszystkim zdrowych Świąt Bożego Narodzenia oraz Szczęśliwego Nowego Roku!

wtorek, 10 grudnia 2019

Świąteczne wspomnienia


Świąteczne wspomnienia

Święta, a właściwie przygotowania do Świąt, to jest taki czas, gdy wspomina się różne sytuacje, które ściśle wiążą się tym okresem. Tak się składa, że mam bardzo dużo związanych z nimi wspomnień. Oto jedne z nich...
Nie pamietam dokładnie ile lat temu (ale na pewno będzie z dziesięć) postanowiliśmy z moim synem jak co roku wybrać się do przygranicznego miasteczka w Niemczech na świąteczny jarmak Bożonarodzeniowy. Niemcy są w tym bezkonkurencyjni! Grzaniec, bułki z kiełbaską curry, piękne ozoby świąteczne, łakocie, a przede wszystkim wspaniały klimat i poczucie, że jestem bliżej mojej rodziny strasznie mnie raduje. Jowi natomiast wprost uwielbia te niemieckie bułki z kiełbachą z grilla, i gdy tylko wychodzi propozycja od razu leciałby tam na skrzydłach. Tym razem też tak było. Jak tylko wspomniałam, że mam wolną niedzielę i możemy jechać do Kleve, od razu zrobił się głodny. Tak więc plan wyjazdu był ustalony, musiałam jeszcze tylko zadzwonić do mojej niestety już dzisiaj nieżyjącej przyjaciółki, która tez uwielbiała niemieckie jarmarki. Basia również była wniebowzięta, gdy zaproponiowałam jej wycieczkę z nami. Umówiłyśmy się, że o tej i o tej godzinie przyjadę po nią. W sobotni wieczór wracając ze sklepu do domu postanowiłam zatankować auto. Podjechałam do mojej ulubionej stacji paliw, zatankowałam auto, wsiadłam, przekreciłam kluczyk, ale auto ani drgnęło! Co jest u licha? Pomyślałam wściekła. Na szczeście był wieczór, nikt za mną nie stał, poszłam zadzwonić po pomoc drogową, która pojawiła się w ciągu kilkunastu minut. Pan od pomocy sprawdził autko, i stwierdził, że poszedł pasek klinowy. Wymienił go, i po chwili mogłam już pojechać spokojna do domu. Rano w niedzielę stwierdziłam, że pojadę na Mszę Świętą, a po niej pojedziemy po przyjaciółkę, i od niej prosto wyruszymy na Niemcy. Takie były plany, ale gdy wyszłam z Kościoła, wsadziłam kluczyk do stacyjki, a moje auto ani drgnie! O żesz twoja mać! Co znowu? Beształam się w myślach, by za bardzo nie klnąć, bo jakby nie było wyszłam niedawno z domu Bożego. Nie pozostało mi nic innego jak zadzwonić po pomoc drogową, która i tym razem szybko dojechała. Pan monter znowu auto "przebadał" i z radością mi oznajmił, że poszedł pasek klinowy, który oczywiście wymienił. Hmm...Noblistka Szymborska twierdziła w jednym z moich ulobionych wierszy, że nic dwa razy się nie zdarza, a tu doopa! U mnie dwa razy pod rząd! I to w niecałe 24 godziny! Lekko zaniepokojona powiedziałam panu monterowi, że wczoraj wieczór przytrafiło mi się to samo, że tamten pan też mi wymienił pasek, a ja dzisiaj zaraz wybieram się w podróż, i co mam z tym fantem zrobić? Pan monter zapewnił mnie, że już teraz nic się nie stanie, bo założył go idealnie, był jeszcze taki miły, że dopompował mi powietrze w kołach, bo troszkę za mało miałam, i stwierdził, że auto jest gotowe na podróż. Uspokojona, podziękowałam za fachowość, i ruszyliśmy z kopyta po Basię, która nas oczekiwała. Zabrawszy ją z domu, po drodze opowiedziałam jej co mi się wczoraj i dzisiaj przytrafiło, ale że może być spokojna, bo ten monter z dzisiaj posprawdzał wszystko dokładnie. W aucie leciała świąteczna muzyczka, opowiadaliśmy sobie dowcipy, było wesoło dopóki nie wjechaliśmy do Niemiec. Pogoda tuż za samą granicą okazała się tragiczna. Lał taki gęsty deszcz, że musiałam zwolnić, bo wycieraczki ledwo nadążały usuwać go z szyby, a widoczność była prawie zerowa. Troszkę nam to popsuło humor...ale co tam! Liczyło się to, że będziemy na świątecznym jarmarku, zjemy ciepłe kiełbachy i popijemy grzańcem. W końcu od czego są parasolki, które akurat zawsze wożę w bagażniku. Jadąc tak trochę w ślimaczym tempie zauważyłam, że mamy już tylko dwa kilometry do naszego docelowego miasteczka, ale w pewnym momencie poczułam, że dzieje się coś z moim autem. Światła zaczęły gasnąć, motor też, ledwo udało mi się na ostatnim wydechu zjechać na pobocze. Miny nam jeszcze bardziej zrzedły. Wszyscy patrzyliśmy na siebie z politowaniem, nie wiedziałam co się stało. W tym deszczu wyszłam na zewnątrz oblukać co sie dzieje pod maską auta. Jestem dosyć dobrym kierowcą, ale na mechanice znam się tyle co kot napłakał. Wiem jak sprawdzić poziom oleju, wiem gdzie wlać ten olej i wodę do chłodnicy, i na tym moja wiedza się kończy. Innymi sprawami dotyczącymi środka auta zajmuje się mój prywatny mechanik Józiek. Nie pozostało mi nic innego jak ponownie zadzwonić po pomoc drogową. Pani z mojej centrali, gdzie mam ubezpieczone auto od pecha na drodze, powiedziała mi, że wyślą zaraz do mnie pomoc ze strony niemieckiej, tylko troszę muszę poczekać, nawet do godziny. O moim nastroju nie będę wspominać, nie starczyłoby cenzuralnych słów, aby w łagodny sposób go opisać. Wsiadłam do auta, i w milczeniu czekaliśmy, aby w końcu ktoś podjechał. Gdzieś tak po godzinie wreszcie pojawiła się pomoc. Pan Niemiec grzecznie się przywitał, zapytał co się stało, a gdy wyjaśniłam w czym rzecz zabrał sie do kontroli. Deszcz nadal padał więc wyjełam parasol, aby pan monter nie zmókł jak kura. Mój gest bardzo mu się spodobał, i po chwili już wiedział, co się stało. Oczywiście nikt by nie zgadł, że to znowu poszedł pasek klinowy!! Normalnie myślałam, że wyjde z siebie i stanę obok. Pan widział moje zdenerwowanie, i uspokoił mnie, że da radę go naprawić. I zrobił go. Auto zapaliło, wszystko chodziło jak trzeba, więc od razu i humor nam powrócił. Podziękowałam panu mechanikowi, i zapytałam, czy teraz dojadę w końcu do tego Kleve na świąteczny jarmark. Było już dobrze po godzinie szesnastej, i powoli się już ściemniało. W tym momencie pan spojrzał mi bardzo głęboko w oczy, i bardzo spokojnym głosem odpowiedział: auto ma teraz pani sprawne, ale proszę zawrócić do Holandii, bo nigdy nie wiadomo co się może stać. Wystraszyłam się jego słów, i chyba to zauważył. Powiedział, że mogę pojechać dalej, ale jak będziemy wracać, a coś takiego nam sie znowu przydarzy, będziemy stać po nocy gdzieś w szczerym polu. Ten argument o staniu gdzieś w ciemnościach, być może bez zasięgu, wystarczył, by oznajmić moim współpasazerom, że właśnie nasza wycieczka w Germanii dobiega końca. Wiele się nie namyślając zawróciłam na środku drogi, i odjechałiśmy w stronę Holandii. Basia absolutnie nie miała mi za złe, że zrezygnowałam z dalszej jazdy, i ustaliliśmy, że po drodze zatrzymamy się gdzieś na obiadek. Już po stronie holenderskiej pojechałyśmy do polskiej restauracji, gdzie u pani Zosi pojadłyśmy góralskich specjałów. Bez problemu wróciliśmy do naszego miasta. Odwiozłam przyjaciółkę do domu, po czym z synem zaplanopwaliśmy, że zrobimy sobie grzańca, i obejrzymy jakiś fajny film. I tak też się stało. Włączyłam niemiecką stację w telewizorze, bo tam zawsze w niedziele adwentowe leca fajne filmy. Akurat zaczęły się niemieckie wiadomości. Popijaliśmy pyszne winko ogladajac je. Pierwszą informacją którą w tych wiadomościach podano, było to, że kilka godzin wcześniej, na jarmarku Bożonarodzeniowym w Kleve doszło do ogromnej tragedii. Przy kramie z kiełbaskami wybuchła butla z gazem zabijajac kilkanaście osob i wiele raniąc. Słysząc to, jednocześnie z synem stanęlismy na równe nogi patrząc z niedowierzeniam raz na siebie raz na telewizor. Po tej informacji wiedziałam już dlaczego nie mogliśmy dojechać na ten jarmark. Płacząc wyszłam na balkon. Spojrzałam w górę, i podziękowałam moim rodzicom w niebie (a w szczególności mojemu tacie) za ich opiekę. Przypomniało mi się jak tato zawsze mnie uczył rozróżniać paski w aucie mówiąc: pamiętaj jak ci się zepsuje pasek klinowy to nic takiego nie jest, możesz go naprawić nawet rajtuzami pończochowymi, ale jak pójdzie ci pasek rozrządu, to ani Boże nie pomoże, auto kaput...
Od tego czasu nigdy więcej nie miałam problemu z autem, zwłaszcza z paskami, a jednocześnie przestałam wierzyć w przypadki. Za to głęboko wierzę w Opatrzność Boską...

wtorek, 12 listopada 2019

20 lat minęło Tato...


12.11. 1999 roku w piątek wracałam z pracy. Jechałam nie za szybko, nagle jednak poczułam jak coś lekko stukneło w moja przednią szybę. Zrobił się lekko widoczny pajączek. Spojrzałam automatycznie na zegar, było po 14.00. Zdziwiłam się, a jakiś niepokój przeszedł mi przez myśl. Gdy dojechałam do domu zadzwonił telefon. To moja kuzynka z Polski - siostrzenica mojego Taty - dzwoniła, że właśnie zmarł na drodze w aucie. Dostał trzeci zawał. Dzień przed przyjazdem do mnie do Holandii... Gdy rozmawialiśmy telefonicznie mówił, że ma prezenty dla Jowiego i dla mnie...i moje ukochane krzyżówki. Cieszył sie na nasze spotkanie do którego już nie doszło...To ja pojechałam do Polski, by go na zawsze tam pochować...😪😪😪
Od tego czasu minęło 20 lat, a ja pamietam to jakby to było wczoraj. Ten sam ból, i ta sama tęsknota.
Spoczywja w spokoju Tatko! 😪😪😪

piątek, 1 listopada 2019

Dzień zadumy i pamięci...o jedną dusze więcej... A.D. 2019


Mamo, Tato, Rysiu...i Ty kochany Reksiuniu...to dla Was palę w tym dzisiejszym dniu zadumy i pamięci świeczuszki. I chociaż nie mogę być na Waszych grobach, to jesteście wszyscy ze mną...w moim sercu, na zawsze. Kocham do ostatniego tchu...Pokój Waszym duszom!

"Boże, Ojcze niebieski, polecam Ci pokornie moich zmarłych rodziców i brata. Ty znasz trudy i prace ich życia. Przez mękę i śmierć Twojego Syna, w którego wierzyli, przebacz im wszystkie grzechy i przyjmij ich do nieba. Mnie zaś pomagaj żyć uczciwie, abym mogła się spotkać z nimi w szczęśliwości wiecznej. Amen."

czwartek, 26 września 2019

Nie biegnij zbyt szybko, bo coś ci umknie...


Człowiek uczy się codziennie czegoś nowego, ale za każdym razem ta wiedza powoduje moje zdumienie, a czasami uśmiech na ustach chociażby z tego powodu, że czuję się o ciut mądrzejsza niż poprzedniego dnia. Dzisiaj na przykład nauczyłam się tego, że nie warto skupiać się na małych rzeczach, bo tak naprawdę przegapi się szansę, gdy pojawi się Ta wielka rzecz. Drobne rzeczy powinny cieszyć, ale nie można przestać być czujnym w oczekiwaniu na rzeczy wielkie. A ja dzisiaj właśnie taką szanse przegapiłam. Trudno...jutro będę jeszcze mądrzejsza!

10 w skali Beauforta...


Co takiego jest w morzu, że poddawszy się jego urokowi wciąż nań powracamy, smagani deszczem i wiatrem, ze słonym smakiem wędrówki na ustach? Jaka siła każe nam zawijać do wciąż nowych portów, zmagać się z falą, marzyć o cieple i spokoju na lądzie, który... świadomie porzuciliśmy...?
Kocham nad życie morze, wędrówki po plaży, zbieranie bursztynów, i wdychanie morskiej bryzy...To jest to, co ładuje moje życiowe baterie.

czwartek, 19 września 2019

To już 22 lata bez Ciebie...


22 lat temu los zadecydował, że odbierze nam najdroższą na tym świecie osobę. Gdyby żyła miałaby dzisiaj 80 lata. Jaka byłaby dzisiaj? Myślę, że tak samo piękna, mądra, kochająca ludzi, świat, a przede wszystkim życie, które wcale się z Nią dobrze nie obeszło. Dawała z siebie wszystko nie oczekując nic w zamian. Jej postawa poświęcania się wszystkim i wszystkiemu czyniła Ją bardzo wyjątkową. Osobę nie z tego świata. Kto znał moją Mamę, wie o czym piszę. Ludzie mówią, że czas leczy rany, a ja...pomimo upływu czasu nie przepracowałam jeszcze jej śmieci. Jest mi na sercu bardzo ciężko Mamo...

Noc

Dopala się nafta w lampce.
Lamentuje nad uchem komar.
Może to ty, Matko, na niebie
jesteś tymi gwiazdami kilkoma?

Albo na jeziorze żaglem białym?
Albo fala w brzegi pochyłe?
Może Twoje dłonie posypały
mój manuskrypt gwiaździstym pyłem?

A możeś jest południową godziną,
mazur pszczół w złotych sierpnia pokojach?
Wczoraj szpilkę znalazłam w trzcinach --
od włosów. Czy to nie Twoja?

Konstanty Ildefons Gałczyński

poniedziałek, 16 września 2019

Z duchem czasu!


Ten szybki rozwój techniki mnie strasznie wqrwia. Miałam do tej pory na swoim smartfonie wszystkie potrzebne appki, które bez problemu mi sie otwierały, zamykały po prostu działały. W sobote, po ostatnim automatycznym update przestał mi się otwierać Instagram. Głupia nie jestem, więc jakoś tak chciałam zaszpanowac przed synem i odinstalowałam sobie go sama, następnie znowu zainstalowałam, ale doopa, nic nie pomogło. Czynność powtarzałam chyba kilkanaście razy...nic nie pomogło!
Jowi wrócił w nocy do domu, i zastał mnie klnącą jak szewc i gadajacą do siebie oraz do tego telefonu. Spytał dlaczego tak się pieklę. Wyjasniłam mu co mam za problem. Wziął mój telefon do ręki, chwilkę coś tam porobił i stwierdził: niestety, masz starego androida, czas na nowy telefon. Nic się nie da zrobić! Wqrwica trzyma mnie do dzisiaj, bo ok, umówmy się: mam stary telefon, ale sprawny, na moje potrzeby idealny, ale jak nie idziesz z duchem czasu, to qrfa mać! nie wejdziesz na instagrama, i cześć pieśni!

wtorek, 27 sierpnia 2019

Lato A.D. 2019


Troche mojej twórczości...

Wiatr

Wstydz się lubieżny wietrze
szarpiący mnie za włosy
gdy wsród maków i chabrów
z latem się witałam
Słonce pieszczotliwie
głaskało po głowie
podziwiałam motyle
zazdoszczac im skrzydeł
stokrotki delikatnie łaskotały
moje bose stopy
świerszczyk na skrzypkach
zagrał swą letnią rapsodię
cykady mu chętnie asytowały

Przysiadłam pod drzewem
zachwycona koncertem
nagle oczy bezwiednie opadły
świat zrobił się mały
zatańczyły lekkie trawy
zaszumialy senne liście
płatki maków i chabrów
wirowały na niebie
wiatr skradł mi pocałunek
i jak wariat odleciał
gdzieś za siódme morze
gdzieś za siódmą góre
prosto hen przed siebie

A.M. Kolacz, 14.08.2012 Deventer

czwartek, 22 sierpnia 2019

List do syna


Moja kochana przyjaciółka Anetka podzieliła się dzisiaj ze mną cudownym listem Matki do Syna. Co prawda teściową jeszcze nie jestem, ale żur rzeczywiście gotuję zajebisty. Marzenki nie znam, bo u mojego syna to jeszcze temat ruchomy. Panny zmieniają się jak w kalejdoskopie, ale w sumie nie mam nic przeciw. Aby znaleźć skarb, trzeba się go najpierw naszukać.
A oto Cudowny list mamy do syna 🥰🤣😍😂

Drogi synku! ❤️❤️❤️ Już kiedyś Ci to pisałam, ale rady te są ponadczasowe i warto je sobie przypominać choćby co roku 😄😄😄😄
( znalezione w necie, częściowo dostosowane do moich przemyśleń w przeddzień Twojej rocznicy urodzin 🙂 🙂 🙂 )

Mówi się, że facet ma mieć syna, posadzić drzewo i wybudować dom. Ale Ty w to nie wierz. Fajnie mieć też i córkę, mieszkać w bloku i nie być ogrodnikiem. Każdy facet, powinien umieć otworzyć kobiecie drzwi, zrobić pranie i ugotować coś ponad wodę na herbatę.

W kwestii wyglądu, najlepiej postaw w 80% na klasykę. Świat widział już wszystko, w latach 80-tych modnie było krótko z przodu, długo z tyłu, w 2015 panowała moda na drwala ze Szwecji. Obie mody na szczęście przeminęły, chociaż Internet pamięta na zawsze. Najlepiej pozostać sobą, żeby potem się swoich zdjęć nie wstydzić. Zanim na stałe się oszpecisz, robiąc sobie na przykład tatuaż na oku, lub wyrywając w uchu dziurę wielkości monety, pomyśl dwa razy. Moda minie, dziara (i dziura) zostanie.

Jestem teściową, więc pamiętaj synku, że są sytuacje, w których wspominać mamusię możesz ewentualnie tylko w myślach. Ty i ja wiemy, że takiego żuru jak ja robię, nie zrobi nikt, niech to jednak będzie naszym małym sekretem, przenigdy nie mów tego Marzence, która właśnie przyszła z pracy i choć zmęczona, ugotowała obiad.

W małżeństwie kochany masz wybór – możesz być szczęśliwy, albo mieć zawsze rację. Sam musisz wybrać, ale patrz na ojca. Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie „Jak wyglądam?”, a jeśli kiedykolwiek z ust kobiety usłyszysz „A nic” – masz problem, na który musisz natychmiast zareagować. Może nie jest jeszcze za późno.

Naucz się słuchać uważnie. Jeśli na chwilę wyłączysz się z konwersacji i mrukniesz mimochodem „tak, tak, kochanie” może się okazać, że właśnie zgodziłeś się na coś czego możesz żałować.

Byłaby lipa, gdyby facet w XXI wieku nie wiedział, jaka jest różnica między szpilkami, a balerinami, więc odrób lekcję. Klucz do żeńskiego serca leży gdzieś pomiędzy bibelotami, zakupami, komplementami i romantycznymi komediami. Musisz to zdzierżyć z męską godnością, a Twoje życie będzie łatwiejsze.

Uważaj jednak synku, bo kobieta jest jak szewc i nawet z kozaka zrobi pantofla. Nie daj się, bo kobiety są przebiegłe. Niby szukają księcia z bajki, ale jednocześnie nie chcą mu potem usługiwać. Ten temat jest bardzo skomplikowany i życzę Ci, abyś szybko się w tym wszystkim połapał.

Odkąd wyszliśmy z jaskini, mężczyźni mogą dbać o siebie. Pedicure zapewnia bezpieczny kontakt z bosą męską stopą, owłosienie a’la Tarzan i pożółkły wąs nie są sexy. Nie przesadzaj jednak z upiększającymi zabiegami, bo kobiety nie czują się komfortowo w towarzystwie mężczyzn, którzy mają lepszą fryzurę niż one.

Męskość to nie muskuły, spluwanie pod nogi i udawanie twardziela. Męskość jest wtedy, kiedy nie jesteś dupkiem, nie wodzisz nikogo za nos, nie robisz zbędnych nadziei, chcesz się angażować, wierzysz w równość, nie istnieją dla Ciebie czynności niemęskie i nie jesteś szowinistą. Jak widzisz, nie ma to nic wspólnego z byciem macho. Nie pozwól, aby rządził Tobą mały dyktator i nadmiar testosteronu.

Kaloryfer, zimny łokieć, skóra, fura i komóra, robią wrażenie na gimnazjalistach. Typ macho może kręci niektóre na jedną noc w klubie, nie na życie. Nie istnieje coś takiego jak “liga”. Każdy człowiek szuka po prostu kogoś, dla kogo będzie jedyny na świecie i przez niego wielbiony. Nawet celebryci wybierają czasami pospolitych partnerów. Nie przejmuj się tym zupełnie i jeśli Marzenka Cię kocha to doceń to. Miłość ma w nosie opakowanie i rankingi.

Pieniądze szczęścia nie dają, ale trzeba je mieć. Najlepiej nie wydawać więcej niż się ma i żyć bez długów. Chociaż bardzo Cię kocham, nie będę Cię planować w moich wydatkach także i po Twojej 40 - stce.

Zawsze kieruj się głową, swojej siły nigdy nie wykorzystuj przeciwko słabszym. Graj fair nawet gdyby Twój przeciwnik o zwycięstwo walczył nieczysto. Karma wraca, a sukces smakuje najbardziej, kiedy dochodzi się do niego ciężką pracą a nie drogą na skróty. Pamiętaj synku, że świat jest piękny, ludzie w nim dobrzy, a możliwości nieograniczone. Jeśli coś Cię uwiera, zmiany zacznij od siebie. Bądź prawdziwym facetem !

Twoja Mama.

P.S. 1. Zapamiętaj synku, że kaszel i katar nie są chorobami śmiertelnymi, nie wymagają hospitalizacji, całodobowej opieki pielęgniarki 🤣

P. S. 2. Kocham Cię ❤️❤️❤️

czwartek, 15 sierpnia 2019

Święto Matki Bożej Zielnej


Dzisiaj obchodzimy w Polsce święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny czyli Matki Bożej Zielnej oraz święto Wojska Polskiego. Dzisiaj mija też 5 lat od śmierci mojej ukochanej przyjaciółki Grażynki. Pokój jej duszy...

poniedziałek, 29 lipca 2019

To juz rok....

To już rok minął Reksiuniu odkąd wybrałeś się w drogę za Tęczowy Most...Rok przepełniony tęsknotą, smutkiem i żalem. Rok, podczas którego nie było dnia bez przelanych łez, bez rozpamiętywania tych cudownych lat, które spędziłeś z nami. Byłeś naszą iskiereczką szczęscia i miłości. W ciągu tego roku odszedł też mój brat...kumulacja przeciwności losu i kopniaków od życia. Zawsze byłam silna i odporna na ciosy, ale Twoja i mojego brata śmierć rozbiła moje serce na milion kawałków, i nie wiem czy zdołam je jeszcze kiedykolwiek poskładać. Moja tęsknota jest tak ogromna jak niebo...😭😭😭😭😭😭

piątek, 19 kwietnia 2019

środa, 17 kwietnia 2019

Mail do nieba


Wczoraj wysłałam do Nieba maila z zapytaniem: Panie Jezu, czemu wszyscy, których bardzo kocham mnie opuszczają?
😭🐾😢🐾😭🐾😢
Dzisiaj przyszła odpowiedz: Aldona, nie martw się, to chwilowe. Ja zawsze będę przy Tobie...Nawet jak cały świat Cię opusci...

💗Agape💗

wtorek, 16 kwietnia 2019

Wielki Tydzien A.D. 2019


Pamiętam jak moja Babcia Marysia (mama mojego Taty) opowiadała nam, że w Wielkim Tygodniu diabeł najbardziej manifestuje swoją obecność na ziemi. A to się coś zepsuło, a to się coś rozsypało, a to się coś przypaliło, niby zwykłe "przypadki", ale takie dokuczliwe, że dawały popalić. Sama po sobie wiem, że to jest prawda. Raz mi się spaliła elektryczna skrzynka w sklepie, drugim razem zepsuła się lodówa, kolejnym razem spaliła się chłodnia, i wiem, że to jest właśnie to zło, które manifestuje się zawsze w Wielkim Tygodniu. A dzieje sie to od czasu, gdy wprowadziłam u siebie w sklepie święcenie pokarmów. Przypadek? Nie sadzę. To co się stało wczoraj też nie jest przypadkiem. Zło zaatakowało najstarszy symbol chrześcijanskiej Europy, miejsce gdzie znajdują się najświętsze relikwie Męki Pańskiej, miejsce, gdzie znajduje się korona cierniowa, gwóżdz, którym przybito Jezusa do Krzyża.
Europa, a w szczególnosci ta lewacka, oddala ludzi od Pana Boga, tym samym pozwalając na to, aby zło coraz bardziej sie panoszyło na świecie. Czy to wczorajsze zdarzenie nie jest dostatecznym dowodem na to, że znajdujemy się na krawędzi upadku ludzkości? Kiedy ludzie w końcu oprzytomnieją? Mam nadzieję, że wkrotce...
Niech ten tydzień przygotowń do Świąt będzie wielką rekolekcją dla nas wszystkich.

wtorek, 2 kwietnia 2019

W 14 rocznicę śmierci Wielkiego Papieża...


Najpiękniejszy cytat kochanego Papieża, który uwielbiam!

,, Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń.,, Jan Paweł II

Jan Paweł II

***************************************
Moje wspomnienie z tamtych chwil...

***************************************

"Człowieka trzeba mierzyć miarą serca." - Jan Paweł Wielki
Od rana w Piątek śledziłam media po usłyszeniu komunikatu z Czwartu, że Ojcu Świętemu pogorszył się stan zdrowia. Zaniepokoiło mnie to, i praktycznie nie odchodzę od telewizora. Wieczorem sprzeczne komunikaty włoskich mediów doprowadzają mnie do furii; czuję obrzydzenie do nich za to, że co poniektórzy mówią już o Ojcu Świętym w czasie przeszłym, nawet zdarza się to i polskim komentatorom. Swoich uczuć nie będę opisywać, bo nie ma takich słów, a jeśli by się znalazły są zbyt małe. Śledzę również to, co mówią na holenderskich kanałach. Okazuje się, że co poniektórym prywatnym stacjom trzymają się żarty. Puszczają jakieś 'odgrzebane' w archiwach karykaturalne skecze, obrażające Papieża. Totalny brak kultury nawet w obliczu śmierci...Czuję się zniesmaczniona, mam chęć rozwalić tv. Powstrzymuje mnie jedynie od tego chęć śledzenia oficjalnych komunikatów z Vatykanu. Tak mija moja noc. Sobota jest czekaniem na cud. To, że Ojciec Swięty przeżył dodaje mi otuchy, i budzi nadzieję, że Papież (znając Go z niezwykłego poczucia humoru) wstanie i wyjdzie do okna mówiąc: "Ale zrobiłem Wam Prima Aprilis! " Wtedy tlumy na placu Piotrowym rozszalałyby się z radości, media rozjechałyby się z nosami opuszczonymi na kwintę. Zaczynam jednak się niepokoć, że taka chwila nie następuje, a z Vatykanu nadchodzą coraz bardziej niepokojące, wręcz dramatyczne komunikaty. Oglądam jakiś film, i chyba ze zmęczenia zamykają mi się oczy. Śnię o Papieżu. Spotykam Go na placu jako młodego, pogodnego mężczyznę, w kwiecie swojego pontyfikatu. On wola mnie po imieniu. Podchodzę do niego całując pierścien Rybaka. On głaszcze mnie po głowie mówiąc te oto słowa: "Nie zostawiłem żadnego pisanego testamentu - ale ty będziesz wiedziała co masz czynić. Pamiętaj - powiedz im to, czego cię nauczyłem". W tym momęcie budzę się widząc na ekranie telewizora księdza biskupa, który obwieszcza całemu światu, że Papież nie żyje...Te słowa do mnie nie docierają jeszcze, bo próbuje dokładnie zapamietać mój sen? Wstrząs następuje po dłuższej chwili, kiedy zdaję sobie sprawę, że właśnie zmienia się historia ludzkości. Że znowu ktoś bardzo mi drogi opuscił ten padół ziemski, ale czy na pewno? Gdyby tak było, nie byłoby tego przesłania w moim śnie. Papież jest z nami, ale w innym wymiarze. Jego nauki pozostały tutaj. To od nas samych zależy, czy będziemy Go chcieli zatrzymać na dłużej w naszych sercach.

środa, 6 marca 2019

Środa Popielcowa A.D. 2019


" Ponieważ Ja, który jestem zbawieniem i życiem duszy, łaknę i pragnę zbawienia każdego czlowieka, przeto każdy kto wśród Wielkiego Postu codziennie starać się będzie przeczytać kilka budujących słów Pisma Świętego, zadowoli " głód " mój w sposób nader miły. Kto w czasie Wielkiego Postu dodał Chrystus Pan z miłości ku Mnie codziennie w uczynkach tych ćwiczyć się będzie, temu całą moją boską słodyczą, królewską wspaniałoscią i przyjacielską wiernością odpłacę tak łaskawie, jak to przystoi mojej wszechmocy i dobroci. "

czwartek, 7 lutego 2019

Loteria


Wow! Jaka miła niespodzianka z ranka!
Wygrana w Loterii najstarsza tradycyjna czekolada holenderska, w trzech nowoczesnych smakach. W blaszanym pudełku z oryginalną dziewczynką - symbolem Verkade, oraz bilety do Zaanse Museum :)
Dziękuję BankGiroLoterij!
Dankjewel BankGiroLoterij! 🥰😘🥰😘🥰

czwartek, 24 stycznia 2019

Mowa Nienawiści...


Mowa nienawiści...huehuehue...skąd ja to znam? :)

Ano stąd...
Ostatnio jedna moja klientka kupując swoją ulubioną gazetę rozpoczęła temat zabójstwa prezydenta Adamowicza. Ona: Pani Aldono, co to się porobiło w tej Polsce. Ja: Tak, straszne to. Zabójca bezkarnie wpada na scenę i zabija z premedytacją człowieka, a nikt sie tam nie kwapi go obezwładnić. Ona: Pani Aldono, jaki zabójca? Toż to pisiory go zabili. JA (jeszcze opanowana): Uważam, że takie pomówienie jest nie na miejscu. Zabił zaburzony psychopata. Ona: widzę, że pani jest po tamtej stronie. JA: jestem po stronie, którą uważam za słuszną. ONA: Czyli jest pani po stronie tego karła, który dzieli naród, czyli używa pani takiej samej mowy nienawisci co oni! (Widze jak pani ślepka zaczynają zachodzić mgłą) JA: Dlaczego uważa pani, że jak ktoś ma inne zdanie na temat panującej władzy, to musi od razu używać mowy nienawiści?! ONA: Bo to pisiory są wszystkiemu winne! Mam nadzieję, że w następnych wyborach, ta cała hołota polegnie, a wszystkie pisiory zdechną! Po czym zabrała się i wyszła. Ja...zostałam z otwartą japą, oraz z wyrzutami, że zieję mową nienawiści.
Jak ten facet z kabaretu, który powiedział tylko: dzień dobry... :)

wtorek, 22 stycznia 2019

Atak Zimy w NL


Uwaga! Uwaga! Tu centrum meteorlogiczne w Deventer.
Od tygodnia zapowiadane obfite opady śniegu sparaliżowały dzisiaj Holandię! Auta ledwo poruszają się po ulicach, ludzie wyciągają z lamusa sanki, dzieci lepią bałwany! Zima zaatakowała nagle, chociaż od tygodnia mamy przymrozki w okolicach 0 lub -1. Dzisiaj w nocy było nawet -4! Takich temperatur nie pamiętają nawet najstarsi górale, których w Holandii można policzyć na palcach. 😂😅🤣

wtorek, 8 stycznia 2019

Wspomnień czar..ciąg dalszy...


I pomyśleć, że przez 25 lat, dzień w dzień patrzyłam na ten kościół z okien mojego mieszczącego się vis a vis mieszkania. Przyznam też szczerze, że mam swój udział w dewastacji tego pięknego monumentu, gdy podczas nauki strzelania z porocy celem były te maleńkie szybki w ogromnych oknach...
Cóż, jak się miało starszego brata, który musiał się mną opiekować, to lepiej mnie było przyuczyć do fachu rozbojniczki niż nianczyć i opowiadać bajeczki. Przyuczona, bez obciachu moglam latac po parku i ruinach zamku ( teraz odrestaurowanego Gimnazjum) z procą albo z pistoletem z drewna. Zbójowanie jakoś tak mi weszło w krew, że z czasem stałam się hersztem tych starszych ode mnie koleżków mojego brata...
Kościół zawsze wzbudzał we mnie dreszczyk emocji. Najfajniej było w zimie, kiedy z okien naszego pokoju, który dzieliłam z siostrą, patrzyłyśmy z Edzią na strzelistą wieżę, na której zbierał się obficie śnieg, by po chwili spaść lawiną. Wtedy podzielilyśmy sobie wieżę na dwie czesci, i obserwowałyśmy z czyjej spadnie pierwsza lawina. Czasami w nocy leżałyśmy w łóżku, i gapiłyśmy się godzinami ciesząc się jak glupie, gdy ta lawina spadła na ziemie. Te sytuacje bardzo często mi się śnią...pewnie dlatego, że miałam tak szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo, a nad tym wszystkim czuwali moi kochani rodzice...💕💕💕