sobota, 25 grudnia 2004

Mail, ktory moze zmienic moje zycie...

Dzisiaj otrzymalam maila, ktorego chce zamiescic tutaj w blogu, poniewaz jest to jeden z najpiekniejszych maili, jakie kiedykolwiek otrzymalam. Mail ten uzmyslowil mi, ze w zyciu
obowiazuje jedna regula : nie liczy sie ilosc, ale jakosc. Kiedys dostawalam tysiace maili, ktore okazaly sie tylko pustymi czekami bez pokrycia, ten dzisiejszy jest jednym z kilku, ale za to napisanym prosto z serca.
Oto on:

Napisz mi jak spedzila Swieta Bozego Narodzenia jedna z najlepszych matek na swiecie, kobieta ktora podziwiam za odwage i sile, za upor i dazenie do wybranego celu, kobieta, ktora daje mi przyklad, ze samemu tez mozna ulozyc sobie zycie, kobieta ktora ma dla kogo zyc i nawet jesli Jej sie czasem cos nie uda nie poddaje sie i idzie dalej, ta ktorej rzucano klody pod nogi (sam kilka tych klod rzucilem) a jednak za kazdym razem stawala do walki o swoje z pelna gracja i godnoscia, ta dla ktorej kazdy powiew wiatru i kazdy promyk slonca we wlosach jest powodem do radosci z nadchodzacego dnia, ta, ktora mrowcza praca dochodzi do swojego, sekunda po sekundzie, minuta po minucie, godzina po godzinie, dzien po dniu, tydzien po tygodniu, miesiac po miesiacu, rok po roku tworzy dom, rodzine, atmosfere, oddaje serce synowi, ta co ma to co nieliczni widza, a malo kto docenia......reasumujac: jak spedzila Swieta kobieta wielkiego serca i ducha?
Pozdrawiam swiatecznie W.


***

Po prostu brakuje mi slow, ale sprobuje :)

Wojtku, przeczytalam dzisiaj Twojego maila ze lzami w oczach. Twoje slowa, wywolay dreszcz emocji. Jeszcze nigdy zaden mezczyzna nie ujal piekniej to, o czym pisales. Dziekuje Ci z calego serca, ze Ty z tak daleka dostrzegles to, co niektorzy nie widzieli z bliska. Coraz bardziej sie przekonuje,ze oprocz wspolnych zainteresowan muzycznych mamy jeszcze wiele innych.
Ciesze sie, ze wkrotce sie zobaczymy !

***

A teraz z innej beczki.

PAP (Pelagia Agency Press) donosi, ze dzisiejszy dzien byl bardzo mily i udany (moge go juz pochwalic, bo sloneczko zaszlo sobie za lasy, a ksiezyc sie srebrzy na niebie tak czystym jak Naleczowianka :) Rano bylismy w Kosciolku i jak co roku podziwialismy Szopke wielkosci prawdziwej stajenki, pieknej, niepowtarzalnej i tworzonej calym sercem przez naszego kochanego ksiedza (tak, tak, sa jeszcze prawdziwi ksieza oddani cala dusza Bogu).
Po mszy udalismy sie do domku, a ja zajelam sie przygotowaniami do mojej dzisiejszej wizyty. Italiano, ktory ma tak naprawde na imie Nico, zjawil sie punktualnie z przepieknym prezentem i z spora dawka humoru.
Rany, dawno nie czulam sie tak fantastycznie w meskim towarzystwie! Moje zdolnosci kulinarne zostaly zauwazone, komplementy posypaly sie jak z rekawa, i zdobylam jeszcze jednego fana mojego wlasnorecznie wymyslonego serniczka (recepte mozna otrzymac wysylajac do mnie sms-a pod numer 666 z napisem: GUTEN APPETIT! :)

Mlody wychodzi z swojego pokoju kiedy Go wolam do jedzenia albo kiedy musi wyjsc za swoja potrzeba:) XboX wciagnal Go na dobre, nawet musialam z nim zagrac jakas gierke! Ja...ta ktora zna sie tylko na gierkach, ale innego pokroju! :P

Brak komentarzy: