Brata Franciszka Narodzeniowa Przypowieść
A kiedy gwiazda rozbłysła nad stajenką,
wtedy narodził sie po raz wtóry.
Zapachniało wigilijne siano:
jeleń z lasu pobliskiego przybieżał
i zastukał rogiem w okienko,
za którym dziciątko twarzyczką świeciło spłakaną.
Na ten znak zbiegł się zwierz wszelaki
pobrataniem szczególnym pobratan:
lwy i wilki, niedźwiedziowie, ptaki,
z najdalszych oddali, ze wszystkich stron świata.
A więc ojciec dźwierze otwarł najszerzej i poprosił,
by podeszły bliżej.
Weszły tedy: ptaki na ramionach dzieciątku siadły,
wąż w krąg nóg sie owinął,
a lew kostropatym językiem rękę mu polizał.
Więc dzieciątko łzy uśmiechem otarło
i tak rzecze wszelakim zwierzętom:
"Wiem, że miłość w waszych sercach mieszka,
bracia wilki, siostry sarny..."
(i do wiela jeszcze tak mówił, których imion już dziś nie pamiętam).
A zwierzęta pokłoniły się pięknie.
Lecz dzieciątko uśmiech łzami zatarło
i tak rzecze wszelakim zwierzętom:
"Czemuż ludzi wśród was nie widzę?
Nie miłują mnie zaliż jak dawniej?"
A zwierzęta zasmuciły się bardzo.
"Królu - rzeką - ostańże z nami.
Nie ma ludzi, jako wtedy byli".
(Bowiem wojna ziemię objęła i w pożodze krwawej stanęła,
i narody przeciw sobie powstały, i brat brata mordował i grabił).
Więc zwierzęta modliły go jeszcze:
"Królu - rzeką - nie widzisz, że wśród nas nie dostaje hijen i szakali,
tak się bowiem z ludźmi pobratali... Królu - rzeką - ostańże z nami!"
Lecz dzieciątko zaprzeczyło głową:
"Zaliż prawda, co wy tu mówicie?
Zaprawdę, nie mogę uwierzyć".
Jakoż nie myliło się wcale.
Bo ku tej gwieździe, co nad stajenką rozbłysła,
dni siedem i nocy siedem, rzed siedem i lasów siedem
szli ku niej trzej hinduscy królowie:
każdy hełm miał stalowy na głowie,
każdy broń miał żelazną u boku.
Aż przyszli.
Pokłonili mu tety i rzeką:
"Starszne wieści ze świata przynosim
i o twoje zmiłowanie prosim:
racz te dary przyjąć szczodrą dłonią,
one jeno przed ludźmi uchronią".
I wystąpił król Kacper, i rzecze:
"Naści, dzieciątko, ten hełm stalowy,
niech ci ciąży miast głowy, niech miast myłi ci stanie,
niech miast oczu ci patrzy".
I wystąpił król Melchior, i rzecze:
"Naści dzieciątko, karabin, niechaj ci czuje miast serca,
niech twe życie obroni, by nie wziął wróg i morderca".
O wystąpił król Baltazar, i rzecze:
"Naści dzieciątko, ciężkioe naboje.
Niechaj zastąpią ci miłość twoję, nad kamień wyżej
i nad chleb wyżej na ziemie teraz stoją".
Lecz dzieciątko tak się zasmuciło, że królewskie dary odtrąciło
i tak im rzecze: "Zali nie widzą oczy człowiecze?
zali nie czują serca człowiecze?
Lecz, żem miłości im nie poskąpił nie oni ku mnie, ja ku nim zstąpię".
I zmieniło się dzieciątko w młodzieńca,
i bolsenym uśmiechem dojrzało, i spokojem uśmiech pokryło.
"Do ludzi pójdę - rzecze - nie wierzę, aby tak było, jako mówicie".
Jeż na progu kolcami się zjeżył:
"Królu - rzecze - ostańże z nami,
ciernie ci skronie skrwawiły, teraz ci stopy okrwawią,
gdy stąpał będziesz".
Zbiegły wzgórki, zastąpiły drogę:
"Królu - rzeką - wracaj do stajenki,
Przecz-żeś po nas ku śmierci się wspinał!"
On zasię zaprzeczył głową:
"Wiem, że miłość w waszych sercach mieszka,
ostańcie tedy w pokoju. Ja do serc człowieczych zmierzam".
Rzeki z trwogą spiętrzyły sie przed nim:
"Przecz-żeś broni ze sobą nie zabrał?"
On zasię zaprzeczył głową:
"Idę w serce miłujące zbrojny".
I wędrował tak długo aż doszedł tam,
gdzie miasto kamienne się wznosi,
tam, gdzie mury śmiertelne szarzeją,
tam, gdzie lasy szubienicznie szumią.
I zatrzymał go partol przed miastem,
stalowymi hełmy zaświecił i krzyknął do niego:
"Ktoś ty?"
Odpowiedział im:
"Człowiek."
Zaśmieli się tedy serdecznie i kazali iść mu ze sobą.
(Bowiem nie było już ludzi, a były tylko narody)
Jerzy Kamil Weintraub
*************************************************
Zdrowych, pogodnych Swiat Bozego Narodzenia, pomyslnosci w Nowym Roku 2005
zyczy Wam Atlantyda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz