Snieeeg! Snieeeg!
Spadl wczoraj bialuski, najprawdziwszy snieg na swiecie, ktory wywolal tyle samo zamieszania co i radosci i to u wszystkich osobnikow bez wzgledu na rase, wiek, czy upodobania seksualne, ha!
O barbarzynskiej porze (10.00 rano) ktos zadzwonil mi do drzwi i okazalo sie, ze tym ktosiem byl nikt inny tylko moj Italo-boy, ktory przytaszczyl ze soba nie wiadomo skad cos, co niby przypominac mialo sanki.
Oczywiscie nie bylo mowy o zadnych odmowach, musielismy sie ubrac i wyruszyc na dwor, gdzie wiatrzysko i mroz wyszypalo nam policzki. Snieg padal tak gesto, ze ledwo co moglismy sie widzec, ale bylo cu-do-wnie! Wyglupialismy sie jak male dzieci, ale to chyba jest ten czar i magia Swiat, ktore przeciez jeszcze trwaja. Udalo mi sie zrobic kilka aniolkow na sniegu, moi panowie zbudowali balwana, i po kilku godzinach wrocilismy do domku aby rozgrzac nasze zmarzniete ciala. Oczywiscie nie bylo mowy, aby moj gosc wyszedl z pustym zoladkiem, wiec zajelam sie strona kulinarna, a chlopcy dokonywali bohaterskich wyczynow w swiecie Xboxu.
Rany, sielanka na calego i coraz bardziej mi sie to podoba. Maja racje ci, ktorzy mowia , ze wybija sie klin klinem...ha! :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz