czwartek, 7 października 2010
"A wszystko to stało się między wschodem i zachodem tego samego słońca " - P. Coelho
Mój dobry Boze! Budzę sie dzisiaj o poranku i dostrzegam rzeczy, które jeszcze do niedawna umykały mojej uwadze. A to w łazience pod prysznicem czuję zapach żelu, przypominający skoszoną trawę, a to kawa jakoś bardziej aromatyczna jest niż ta wczorajsza, a to wychodząc z domu do pracy, widzę na poręczy balkonowej tysiące diamentowych naszyjników utworzonych z pajęczej sieci! Dyndają one sobie w blasku przebijajacego się z porannej mgły słońca i kradną moje zachłanne spojrzenie, bo jestem jak sroka, która kocha migocące cacuszka. I chociaż nie znoszę ohydnych pająkow, a nawet pokuszę się o napisanie prawdy, ze się ich najzwyczajniej w swiecie panicznie boje, to jednak mam wielki szacunek do ich tytanicznej pracy, jakim jest tkanie takich cudownych i delikatnych arrasów, zdobiących ląki, pola, lasy a nawet jak się okazuje poręcze balkonów. Zauroczona magią jesiennego poranka widzę je wszędzie porozwieszane jak kolie na szyjach dostojnych drzew oraz okazałych krzaków, i wcale mi nie przeszkadza wizja, że być moze z jakiegoś zaułka spogladają na mnie tysiące małych, krwiożerczych oczek...he he :)
I kiedy wydaje mi się, że do pełni szczęscia nic mi już nie potrzeba, dostaję esemesa z wiadomością, że serdeczna przyjaciółka własnie nad ranem urodziła córeczke, którą jej przepowiedziałam dziewięc miesiecy temu! Ha,to się nazywa preludium do jesiennej rapsodii, którą gra nam życie. A skoro o muzyce mowa, to zakończę te notke stwierdzeniem, że na koncert zycia nikt nie otrzymuje programu.
I bardzo dobrze :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz