czwartek, 23 maja 2024

Tych lat nie odda nikt...



 

I kolejne anegdotki, które przypomniał mi jak zwykle niezawodny facebook 😁😍😁
Jedna wydarzyła się bardzo dawno temu, druga pięć lat temu.
********************************************************************
To jest moja czteroletnia Sylwusia ubrana w białą sukieneczkę w czerwone grochy, którą uszyła jej nasza Mama. Jest w naszym ogródku, ma we włosach kwiatka, bo to moja kochana śliczna wariatka. 😍 Zdjęcie cykał oczywiście Tato, bo to był jego pępek świata i oczko w głowie jednocześnie. Zresztą, nas wszystkich też. Z ogródkiem związana jest fajna anegdota. Sylwia z przyczyn naturalnych była wychowywana wśród samych dorosłych. My z siostrą i bratem mieliśmy swój młodzieżowy slang, a ta mała bestyja chłonęła wszystko w mig. I kiedyś pięknego letniego dnia (Sylwia miała chyba z dwa albo trzy latka) rodzice postanowili wykorzystać ten dzień na działce, którą obydwoje bardzo kochali. Nasza mała Miss siedziała sobie w kuchni na amerykance, miała zawiniętą nogę na nodze, i bawiła się jakąś laleczką. W pewnym momencie tato mówi do niej: chodź Sylwusiu, założę Ci buciki, i jedziemy do ogródka, do Twojego basenika, i do altanki. A ona siedząc właśnie w tej pozycji, którą wyżej opisałam, nadal bawiąc się lalką odpowiedziała tacie: jedźcie sobie sami na ten ogródek, ja OLEWAM tą waszą ALDANTKĘ! Nie potrafiła jeszcze dobrze wymawiać słowo "altanka", ale frazę OLEWAĆ znała perfekcyjnie! Kiedy to usłyszeliśmy popadaliśmy na podłogę ze śmiechu. Tato zaniemówił z wrażenia, bo prędzej spodziewałby się gromu z jasnego nieba niż takiej odpowiedzi od jego ukochanej Sylwuni! 😂 Taka była z niej mała agentka, która brała niekoniecznie dobry przykład ze swojego starszego rodzeństwa. 😂 😁🤣😂
***********************************************************************
Druga anegdota dotyczy mojej rozmowy z Sylwią pięć lat temu.
Rozmawiałyśmy o tych naszych wspomnieniach jeszcze z czasów, gdy mieszkałyśmy w Polsce. Ja codziennie opowiadałam jej bajeczki, które wymyślałam na poczekaniu, albo puszczałam jej bajki na płytach, które miały dialogi i oprawę muzyczną. Codziennie kiedy szykowałam ją do spania, przy kolacji słuchałyśmy audycję w radio, która nazywała się "Zielona pół-nutka". Sylwia ja uwielbiała! Znała wszystkie piosenki z tej audycji, bardzo często wyśpiewywała nam właśnie te utwory. Sylwia powiedziała mi, że gdzieś w necie widziała bajeczki na płytach o zielonej pół-nutce. Kilka dni po tej rozmowie, nagle bach! Sylwia dostaje prezent od męża, który nie wiadomo skąd, nie wiadomo gdzie dorwał tę jakże cenna płytę winylową ze znanymi piosenkami zielonej pół-nutki. Dodam, że szwagier jest Niemcem i mieszkają w Niemczech, więc do licha skąd mu się udało to kupić? Sylwia oczywiście z sentymentu popłakała się jak dziecko, bo to naprawdę są jej polskie wspomnienia z tamtych czasów. Rodzice wyjechali z Polski, kiedy ona miała niecałe dziewięć lat. W Niemczech kontynuowano leczenie jej serduszka po zawale, który przeżyła jako trzy miesięczne dziecko. O tym już kiedyś pisałam, ale jak ktoś jest ciekawy wstawię go jeszcze raz kiedyś tu na fb, bo z tym wydarzeniem zmieniło się całe życie naszej rodziny.
Przyjemnego dnia 🙂 🙏💞🙏💞🙏💞🙏

Brak komentarzy: