wtorek, 10 lipca 2018

Dawnych wspomnień czar...


Dawnych wspomnień czar...
Moja Sylwka i nasza ukochana jamniczka Sugar, która z żalu umarła, gdy odeszli nasi rodzice. Ona była tak przywiązana do mojego Taty, że jak go nie było kilka dni w domu (pojechał na przykład na zakupy do Polski) to była obrażona na cały świat, i jedynie tolerowała jedzenie od Mamy, i zabawy z Sylwką :)
Pamiętam jak na rok przed śmiercią mojej Mamy, na święta Bożego Narodzenia zjechała się cała nasza rodzina (tak jakby to ktoś z góry zaplanował), i były to najpiękniejsze święta, które kiedykolwiek przeżyłam. Dom pełen ukochanych osób, od rana śnieg padał tak gęsto, że zasypane zostały całe auta. W pokoju pachniała prawdziwa choinka, w kominku buszował ogień, przygotowania do kolacji szły całą parą, ruch, śmiech, śpiewanie kolęd, a pomiędzy tym wszystkim mój Junior z kuzynem Patrickiem ozdobili świątecznie Sugar ogromną czerwoną kokardką pod szyją, i oglądali w telewizji bajki Disney'a, w tym ukochanego Pluto, wprowadzając w życie elementy z tejże bajki...W pewnym momencie, gdy wnosiłam do pokoju pólmiski z jedzeniem zauważyłam jak mój synuś stoi na krześle, przed krzesłem Patrick trzyma Sugar i krzyczy do Juniora, żeby w końcu skakał na konika...
W ostatniej chwili złapałam Juniora w powietrzu, bo z Sugar to chyba zostałby placek!
Po tych ekscesach posadziliśmy z chuliganami dziadka, aby ich pilnował oraz zadbał, aby nic się nie stało naszej kochanej Jamniczce :)
Za te chwile oddałabym wszystko, co mam...

P.S. Jamniczka została nazwana Sugar na cześć idolki mojej Sylwii - Marilyn Monroe - z jej słynnej roli w filmie "Pół żartem, pół serio" :)

Brak komentarzy: