sobota, 22 maja 2004

Opus Dei...i co dalej?

Tadaaam!
Wlasnie zlamalam "Kod Leonarda da Vinci" i jestem ,ze tak powiem 'pod malym wrazonkiem'. Dan Brown to mistrz kreowania sensacji w sposob najbardziej wyrachowany, trzymajacy czytelnika w napieciu do ostatniej chwili!
Fakty, ktore polaczyl w swojej ksiazce od dawna mnie intrygowaly,ale nigdy bym ich nie ulozyla w tak logiczna ciaglosc....tak , tak, w
ciaglosc
, bo calosci w zasadzie nie da sie ujac nawet w tak grubej ksiazce.
Co tu duzo mowic, wszystko chyba zostalo juz powiedziane na temat tego swiatowego bestselleru, a moja subiektywna opinia w zupelnosci pokrywa sie z peanami na czesc tego dziela.
Zachecam do lektury.

Wiecej niz "Jedenascie minut" zajelo mi tez przeczytanie nowej ksiazki Paula Coelho i musze powiedziec,ze i tym razem moj ulubiony pisarz mnie nie zawiodl.Smutna historia z pieknym happy endem , i o to wlasciwie w zyciu chodzi.

"Troja"- na bialym ekranie- wygladala imponujaco, chociaz jak na moj gust za wiele scen batalistycznych i to bardzo realistycznych.
Efekty specjalne maja u mnie Oscara, podobnie jak i gra aktorska Brada Pitt'a , ktory wcielil sie w role Achillesa. W czasie sceny jego smierci (znaczy sie Achillesowej)nawet zakrecila mi sie lezka w oku, ale to chyba z powodu tego,ze nie dane bylo mu do konca przezyc milosc z ukochana Trojanka...
Tja...roztkliwiam na starosc, a to nie wrozy nic dobrego...tfu!

Co by tu zapisac jeszcze w mym dzienniczku pokladowym...hmmmmmm...chyba to,ze moja wyspa zalana lzami wciaz dryfuje na powierzchni, a ja stracilam juz zupelnie nadzieje,ze ktos tutaj doplynie,by zabrac mnie na suchy lad.

Brak komentarzy: