czwartek, 30 maja 2024

Boże Ciało A.D. 2024



 

Dzisiaj święcimy uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa czyli tak zwane "Boże Ciało". Skąd się ono wzięło w katolickim kościele? Otóż wzięło się ono za sprawą widzenia i objawień młodziutkiej 16 letniej zakonnicy augustianki Julianny z Cornillon, w 1207 roku. Początkowo podchodzono do tego sceptycznie, a objawieniom przyglądał się dokładnie bp Robert biskup diecezji Liège. W 1245 roku w jednym z wyraźnych objawień Pan Jezus poprosił Juliannę o to, by ustanowiono święto Eucharystii na pierwszy czwartek po święcie Trójcy Przenajświętszej. Pod wpływem tych objawień bp Robert ustanowił w 1246 r. święto Bożego Ciała, początkowo dla diecezji Liège oraz zainaugurował pierwszą procesję eucharystyczną ulicami miasta. Jednak jak to ze wszystkimi objawieniami bywa pojawiły się również głosy przeciwne, a nawet oskarżono błogosławiona zakonnice o herezję. Na jakiś czas święto przestano obchodzić. Jednak po kilku latach powrócono do sprawy święta Eucharystii. Zajął się nią archidiakon katedry w Liège Jakub Leodyjski, późniejszy biskup Verdun, a od 1261 papież Urban IV. Do ostatecznego uznania święta Bożego Ciała za ogólnokościelne, papieża skłonił inny cud eucharystyczny, jaki miał miejsce w Bolsenie (w środkowych Włoszech) w 1263 roku. W czasie jednej z Mszy św. podczas przemienienia, odprawiający kapłan zauważyć miał, że z konsekrowanej hostii zaczynały spadać krople krwi. Poplamiona krwią chusta została przesłana papieżowi, który w tym czasie przebywał w Liège w Umbrii. Urban IV umieścił relikwię w tutejszej katedrze (do dziś jest ona tam obecna), a pod wpływem fascynacji cudem rozpoczął aktywne starania, których celem miało być ustanowienie święta Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Ułożenie liturgii i tekstów odczytywanych w czasie święta, papież zlecić miał samemu św. Tomaszowi z Akwinu, który na tę okazję stworzył jeden z najpiękniejszych hymnów kościelnych pt. „Pange lingua”. 11 sierpnia 1264 r. Urban IV ogłosił bullę „Transiturus de hoc mundo”, na mocy której Boże Ciało stało się świętem całego Kościoła. Śmierć papieża przeszkodziła jednak ogłoszeniu bulli. Dokonał tego papież Jan XXII (w 1334 r.), natomiast papież Bonifacy IX polecił w 1391 r. wprowadzić święto Bożego Ciała wszędzie tam, gdzie jeszcze nie było ono obchodzone. W Polsce jako pierwszy wprowadził to święto bp Nankier w 1320 r. w diecezji krakowskiej, natomiast w Kościele unickim – synod zamojski w 1720 r. W Kościele katolickim w Polsce pod koniec XIV w. święto Bożego Ciała było obchodzone już we wszystkich diecezjach. Było ono zawsze zaliczane do świąt głównych. Od końca XV w. przy okazji tego święta udzielano błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Kościół od samego początku głosił wiarę w realną obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Chrystus ustanowił Najświętszy Sakrament przy Ostatniej Wieczerzy. Opisali to trzej Ewangeliści: Mateusz, Marek i Łukasz oraz i św. Paweł Apostoł. Prawdziwa i rzeczywista obecność Jezusa Chrystusa pod postaciami chleba i wina opiera się według nauki Kościoła na słowie Jezusa: „To jest Ciało moje … To jest krew moja” (Mk 14,22.24).
Życzę wszystkim pięknego święta. Niestety, w Holandii uznawane jest ono tylko w kościele. Nie jest to ustawowo dzień wolny jak na przykład w Polsce czy w Niemczech.

środa, 29 maja 2024

Poziomki, poziomki jak ze snu!


 

Wspomnienia to są ulotne chwile szczęścia zatrzymane w kadrze naszej pamięci. Większość tak zwanych "kołczów" (doradcy życiowi) wpychają ci do głowy, że nie można żyć przeszłością tylko iść naprzód. A ja im mówię, że mam w nosie ich rady. W przyszłość patrzę, ale tak na jeden dzień do przodu, a wspomnienia nie pozwalają zapomnieć mi tych, których kochałam i kocham. Nie potrafiłabym udawać, że tych osób w moim życiu nie było. To dzięki naszej pamięci Oni żyją nadal...chociaż nie fizycznie.
Sorry, za długaśny wstęp, ale zmierzam do tego, że dzięki "pamięci" facebooka, znowu mam kolejną anegdotę sprzed czterech lat. A było to tak...
🪴☘️🌳🪴☘️🌳🪴☘️🌳🪴☘️🌳🪴☘️🌳🪴☘️🌳🪴☘️🌳
Na tym zdjęciu są poziomki w ogrodzie mojej siostry Sylwii.
Z nimi jest tylko jeden problem, mianowicie taki, że nie wiadomo skąd się tam wzięły. Nikt je nie sadził, nigdzie nie ma innego ogródka, żeby się samo-zasiały. Ale Sylwka domyśla się skąd są. Jakiś czas temu wspominała, że jak mieszkaliśmy w Szwarzwaldzie, za domem rodziców rozciągał się duży las. Tato zabierał Sylwkę na spacer na taką polanę, która pokryta była samymi krzaczkami z poziomkami. Zawsze zbierali je na zdźbła trawy, by się nie poobijały. I ona, już jako mężatka zawsze chciała mieć takie leśne poziomki w swoim pięknym ogródku. Taki sentyment z lat dzieciństwa. 🙂 I chyba ktoś tam w niebie dobrze wysłuchał jej życzenia, bo w końcu to była ukochana córeczka tatusia! 😁😁😁
Ja mam takie samo wspomnienie z tatem, tylko z czasów, gdy mieszkaliśmy jeszcze w Polsce. Chodziliśmy też do lasu na jagody, jeżyny i poziomki. Las, ogródek i łowienie rybek to był żywioł mojego taty. Zbierał grzyby, jagody, poziomki, jeżyny wszystko co dało się przerobić na soki, dżemy, marynaty. Ja dodatkowo zbierałam mu do banieczek (bez jego wiedzy hehehe) żabki, ślimaki i inne leśne żyjątka, przez które moja mama czasami dostawała zawału serca! 😂😁😂 Ojcu wydawało się, że w mojej miniaturkowej banieczce są jagódki, a to były takie maleńkie żabki, które zbierałam w hurtowych ilościach. Raz mama, myśląc, ze to jagody wsypała je do zlewu, a one zaczęły skakać po całej kuchni! Od tamtej pory tato zawsze kontrolował dokładniej co mam w tej mojej bańce! 😁🤣😂😂 I wiecie co? Historia lubi się powtarzać, serio. To samo robił mój syn, gdy tato zabierał go na leśne zbieranie. Tylko, że on był o level dalej ode mnie. Zaczynał od ślimaków i żabek, a kończył na zaskrońcach i salamandrach. Raz, kiedyś, gdy byliśmy tam na wakacjach, przyniósł mojej mamie wiaderko pełne zaskrońców w różnych rozmiarach krzycząc od progu: Babciu, babciu! Zobacz jakie piękne żmije mam dla Ciebie! A babcię, która panicznie bała się żmij i węzy musieliśmy prawie reanimować, a potem szukać, bo dała nogę!....hahaha. Jowi stojąc z tym wiaderkiem wijących się zaskrońców zastanawiał się dlaczego babcia piszcząc i krzycząc do mojego taty: Broneeeek!!! "zabierzcie go ode mnie!!!" uciekała po całym ogrodzie!!😂😂🤣🤣Tego się nie da zapomnieć i wymazać z pamięci. 😍😘😍
A wracając do tych poziomek z ogrodu mojej siostry to leci mi na ich wspomnienie ślinka. Kiedyś tam się do niej wybiorę, by posmakować trochę wspomnień. 😁💝😂🍓🍓🍓

czwartek, 23 maja 2024

Tych lat nie odda nikt...



 

I kolejne anegdotki, które przypomniał mi jak zwykle niezawodny facebook 😁😍😁
Jedna wydarzyła się bardzo dawno temu, druga pięć lat temu.
********************************************************************
To jest moja czteroletnia Sylwusia ubrana w białą sukieneczkę w czerwone grochy, którą uszyła jej nasza Mama. Jest w naszym ogródku, ma we włosach kwiatka, bo to moja kochana śliczna wariatka. 😍 Zdjęcie cykał oczywiście Tato, bo to był jego pępek świata i oczko w głowie jednocześnie. Zresztą, nas wszystkich też. Z ogródkiem związana jest fajna anegdota. Sylwia z przyczyn naturalnych była wychowywana wśród samych dorosłych. My z siostrą i bratem mieliśmy swój młodzieżowy slang, a ta mała bestyja chłonęła wszystko w mig. I kiedyś pięknego letniego dnia (Sylwia miała chyba z dwa albo trzy latka) rodzice postanowili wykorzystać ten dzień na działce, którą obydwoje bardzo kochali. Nasza mała Miss siedziała sobie w kuchni na amerykance, miała zawiniętą nogę na nodze, i bawiła się jakąś laleczką. W pewnym momencie tato mówi do niej: chodź Sylwusiu, założę Ci buciki, i jedziemy do ogródka, do Twojego basenika, i do altanki. A ona siedząc właśnie w tej pozycji, którą wyżej opisałam, nadal bawiąc się lalką odpowiedziała tacie: jedźcie sobie sami na ten ogródek, ja OLEWAM tą waszą ALDANTKĘ! Nie potrafiła jeszcze dobrze wymawiać słowo "altanka", ale frazę OLEWAĆ znała perfekcyjnie! Kiedy to usłyszeliśmy popadaliśmy na podłogę ze śmiechu. Tato zaniemówił z wrażenia, bo prędzej spodziewałby się gromu z jasnego nieba niż takiej odpowiedzi od jego ukochanej Sylwuni! 😂 Taka była z niej mała agentka, która brała niekoniecznie dobry przykład ze swojego starszego rodzeństwa. 😂 😁🤣😂
***********************************************************************
Druga anegdota dotyczy mojej rozmowy z Sylwią pięć lat temu.
Rozmawiałyśmy o tych naszych wspomnieniach jeszcze z czasów, gdy mieszkałyśmy w Polsce. Ja codziennie opowiadałam jej bajeczki, które wymyślałam na poczekaniu, albo puszczałam jej bajki na płytach, które miały dialogi i oprawę muzyczną. Codziennie kiedy szykowałam ją do spania, przy kolacji słuchałyśmy audycję w radio, która nazywała się "Zielona pół-nutka". Sylwia ja uwielbiała! Znała wszystkie piosenki z tej audycji, bardzo często wyśpiewywała nam właśnie te utwory. Sylwia powiedziała mi, że gdzieś w necie widziała bajeczki na płytach o zielonej pół-nutce. Kilka dni po tej rozmowie, nagle bach! Sylwia dostaje prezent od męża, który nie wiadomo skąd, nie wiadomo gdzie dorwał tę jakże cenna płytę winylową ze znanymi piosenkami zielonej pół-nutki. Dodam, że szwagier jest Niemcem i mieszkają w Niemczech, więc do licha skąd mu się udało to kupić? Sylwia oczywiście z sentymentu popłakała się jak dziecko, bo to naprawdę są jej polskie wspomnienia z tamtych czasów. Rodzice wyjechali z Polski, kiedy ona miała niecałe dziewięć lat. W Niemczech kontynuowano leczenie jej serduszka po zawale, który przeżyła jako trzy miesięczne dziecko. O tym już kiedyś pisałam, ale jak ktoś jest ciekawy wstawię go jeszcze raz kiedyś tu na fb, bo z tym wydarzeniem zmieniło się całe życie naszej rodziny.
Przyjemnego dnia 🙂 🙏💞🙏💞🙏💞🙏