Na tym zdjęciu są poziomki w ogrodzie mojej siostry Sylwii.
Z nimi jest tylko jeden problem, mianowicie taki, że nie wiadomo skąd się tam wzięły. Nikt je nie sadził, nigdzie nie ma innego ogródka, zeby sie samozasiały. Ale Sylwka domyśla się skąd są. Jakiś czas temu wspominała, że jak mieszkali w Szwarzwaldzie, za domem rodziców rozciagał się las. Tato zabierał Sylwkę na spacer na taką polanę, która pokryta była samymi krzaczkami z poziomkami. Zawsze zbierali je na zdzbła trawy, by się nie poobijały. I ona zawsze chciała mieć takie leśne poziomki w ogródku. Sentyment z lat dziciństwa.
I chyba ktoś tam w niebie dobrze wysłuchał jej życzenia, w końcu to była ukochana córeczka tatusia :)
Ja mam takie samo wspomnienie z tatem, tylko z czasów, gdy mieszkaliśmy jeszcze w Polsce. Chodziliśmy do lasu na jagody, jeżyny i poziomki. Las i łowienie rybek to był żywioł mojego taty. Zbierał grzyby, jagody, poziomki, jeżyny wszystko co dało się przerobić na soki, dżemy, marynaty. Ja dodatkowo zbieralam mu do banieczek żaby, slimaki i inne leśne żyjątka, przez które moja mama czasami dostawała zawału serca.
A wracając do tych poziomek, to leci mi już slinka. Szkoda, że mam trochę kilometrów do tych moich sióstr. Ale niech no tylko skończy sie ta pandemia! 🍓🍓🍓
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz