czwartek, 24 stycznia 2019
Mowa Nienawiści...
Mowa nienawiści...huehuehue...skąd ja to znam? :)
Ano stąd...
Ostatnio jedna moja klientka kupując swoją ulubioną gazetę rozpoczęła temat zabójstwa prezydenta Adamowicza. Ona: Pani Aldono, co to się porobiło w tej Polsce. Ja: Tak, straszne to. Zabójca bezkarnie wpada na scenę i zabija z premedytacją człowieka, a nikt sie tam nie kwapi go obezwładnić. Ona: Pani Aldono, jaki zabójca? Toż to pisiory go zabili. JA (jeszcze opanowana): Uważam, że takie pomówienie jest nie na miejscu. Zabił zaburzony psychopata. Ona: widzę, że pani jest po tamtej stronie. JA: jestem po stronie, którą uważam za słuszną. ONA: Czyli jest pani po stronie tego karła, który dzieli naród, czyli używa pani takiej samej mowy nienawisci co oni! (Widze jak pani ślepka zaczynają zachodzić mgłą) JA: Dlaczego uważa pani, że jak ktoś ma inne zdanie na temat panującej władzy, to musi od razu używać mowy nienawiści?! ONA: Bo to pisiory są wszystkiemu winne! Mam nadzieję, że w następnych wyborach, ta cała hołota polegnie, a wszystkie pisiory zdechną! Po czym zabrała się i wyszła. Ja...zostałam z otwartą japą, oraz z wyrzutami, że zieję mową nienawiści.
Jak ten facet z kabaretu, który powiedział tylko: dzień dobry... :)
wtorek, 22 stycznia 2019
Atak Zimy w NL
Uwaga! Uwaga! Tu centrum meteorlogiczne w Deventer.
Od tygodnia zapowiadane obfite opady śniegu sparaliżowały dzisiaj Holandię! Auta ledwo poruszają się po ulicach, ludzie wyciągają z lamusa sanki, dzieci lepią bałwany! Zima zaatakowała nagle, chociaż od tygodnia mamy przymrozki w okolicach 0 lub -1. Dzisiaj w nocy było nawet -4! Takich temperatur nie pamiętają nawet najstarsi górale, których w Holandii można policzyć na palcach. 😂😅🤣
wtorek, 8 stycznia 2019
Wspomnień czar..ciąg dalszy...
I pomyśleć, że przez 25 lat, dzień w dzień patrzyłam na ten kościół z okien mojego mieszczącego się vis a vis mieszkania. Przyznam też szczerze, że mam swój udział w dewastacji tego pięknego monumentu, gdy podczas nauki strzelania z porocy celem były te maleńkie szybki w ogromnych oknach...
Cóż, jak się miało starszego brata, który musiał się mną opiekować, to lepiej mnie było przyuczyć do fachu rozbojniczki niż nianczyć i opowiadać bajeczki. Przyuczona, bez obciachu moglam latac po parku i ruinach zamku ( teraz odrestaurowanego Gimnazjum) z procą albo z pistoletem z drewna. Zbójowanie jakoś tak mi weszło w krew, że z czasem stałam się hersztem tych starszych ode mnie koleżków mojego brata...
Kościół zawsze wzbudzał we mnie dreszczyk emocji. Najfajniej było w zimie, kiedy z okien naszego pokoju, który dzieliłam z siostrą, patrzyłyśmy z Edzią na strzelistą wieżę, na której zbierał się obficie śnieg, by po chwili spaść lawiną. Wtedy podzielilyśmy sobie wieżę na dwie czesci, i obserwowałyśmy z czyjej spadnie pierwsza lawina. Czasami w nocy leżałyśmy w łóżku, i gapiłyśmy się godzinami ciesząc się jak glupie, gdy ta lawina spadła na ziemie. Te sytuacje bardzo często mi się śnią...pewnie dlatego, że miałam tak szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo, a nad tym wszystkim czuwali moi kochani rodzice...💕💕💕
Subskrybuj:
Posty (Atom)