czwartek, 3 kwietnia 2014
Jasnowidzenie
Ludzie!! Słuchajcie (sic!) swoich dzieci, bo mogą mieć czasami (sic!) rację, tak jak to zdarzyło się wczoraj wieczorem u nas. A rzecz miała się tak: ostatnio bolało mnie ucho, więc wacikiem na patyczku chciałam przemyć je od środka nalewką bursztynową. I kiedy sobie tak wieczorem przemywałam to bolące ucho mój Junior nie wytrzymał i zaczął mi dogadywać, że co robię, że jest to niebezpieczne, że zamiast dłubać w tym bolącym uchu, powinnam jak najszybciej udać się do lekarza i takie tam. Ja oczywiście jako była absolwentka Akademii Medycznej, którą szybciej skończyłam niż zaczęłam (dwa dni dokładnie) obruszyłam się niemiłosiernie twierdząc, że wiem co robię, i nikt nie musi mi zwaracać uwagi. Moja latorośl uparta jak osioł (ciekawe po kim to ma?) nie dając za wygraną, strzelił mi pogadankę na temat tego do czego jest potrzebna woskowina, i dlaczego nie można dłubać w uchu tymi pałeczkami. Oczywiście nie chcąc się kłócić przyznałam mu połowiczną rację ( w duchu myśląc - Ty se mów a ja se zdrów) i dalej grzebałam w tym uchu, po czym go zakorkowałam wacikiem nasączonym olejem kamforowym, po czym udałam się do sypialni w celu zaśnięcia i zapomnieniu, że mnie boli to cholerne ucho. Reksiu rozespany udał się za mną, po czym wtulił się w moją szyję, i tak słodko przytuleni mordka w mordkę zasneliśmy snem sprawiedliwego. Rano obudziwszy się poczułam, że bólu już nie czuję, i że moje zabiegi pielęgnacyjno-lecznicze odniosły zamierzone efekty. Szykując się do pracy pomyślałam sobie, że jeszcze nie zaszkodzi przed wyjściem przemyć ucho nalewką bursztynową, a wieczorem jak wrócę do domu znowu włożę wacik z olejkiem kamforowym. Jak pomyślałam tak też zrobiłam, z tym, że jak włożyłam do ucha patyczek z wacikiem nasączonym nalewką, to już wyciągnęłam sam patyczek, a wacik został w środku...
Nie będę pisać co sobie o SOBIE pomyślałam, co pomyślałam sobie o moim Juniorze, i co sobie pomyślałam o tych pałeczkach z wacikami. Nie będę też pisać, że chciałam sobie pensetką do brwi wyciągnąć ten wacik, i że zamiast go wyciągnąć popychałam go dalej w głąb ucha. Kiedy operacja wyciągania wacika wymknęła mi się z rąk, w panice poleciałam lotem ptaka do mojej przychodni, gdzie pan doktor najpierw próbował strzykawką z wodą zmusić wacik do wyplynięcia, a gdy ta próba się nie powiodła, razem z panią asystentką długą pensetką wyciągnęli mi to dziadostwo z ucha. No żesz job twoja mać, czy te dzisiejsze dzieci to jakieś jasnowidze??
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz