niedziela, 10 kwietnia 2011
O Katyniu, przez pierwsze 50 lat po wojnie, w Polsce komunistycznej, nie wolno było rozmawiać, chociaż i tak każdy o tym rozmawiał. Oczywiście w jak największej konspiracji. Kiedy nadeszły już czasy, że rozmawiać już było można, to wówczas ci, którzy byli odpowiedzialni za te zbrodnie, rozmawiać nie chcieli. I tak minęło na chandryczkowaniu 70 lat...
My pamietaliśmy - ONI chcieli zapomnieć, a najlepiej to chcieliby, aby nikt nigdy się o tym nie dowiedział. Na przekór losu, 10 kwietnia 2010 roku cały świat zaczął o tym mówić. Oni mówili, a MY płakaliśmy...na przekór losu. Cześć ICH Pamięci. Tych 25 tysiecy zdradziecko pomordowanych i tych 96, z których los zadrwił okrutnie. Chichot losu...to była moja pierwsza myśl, gdy dowiedziałam się o katastrofie samolotu prezydenckiego. Rok po niej, w rocznicę śmierci tylu niewinnych ludzi napisałam pod tym samym tytułem mój kolejny wiersz, który zamieszczam poniżej.
"Chichot Losu"
Słyszysz?
Ten chichot losu,
ktory się przetoczył
po katyńskim lesie?
Słyszysz?
Wiatr tarmosi drzewa,
smutek w trawie śpiewa,
szloch gdzieś echo niesie.
Widzisz?
Te Dusze zmartwione
w lesie rozrzucone,
do światła podążają.
Widzisz?
Uczcić pamięć chcieli
w lesie pogineli,
i swój grób tam mają.
Czujesz?
Jeziora jak łzy słone
wylane przez matkę, żonę
z brzegów już wystąpiły.
Czujesz?
To znowu chichot losu
Historii odmówił głosu
Robale z nas zadrwiły...
Aldona Kołacz 10-04-2011, Deventer
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz