niedziela, 28 listopada 2010
Gdy w adwencie szadź na drzewach sie pokazuje, to rok urodzajny nam zwiastuje.
I znów rozpoczął sę magiczny czas przygotowań do nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia.
I znów powrócą bolesne wspomnienia o tych, z którymi tych świąt nie spędzę. c'est la vie!
Oczywiście w tak ważnym dniu nie może zabraknąć odrobiny refleksji:
Każdego roku czekam
na nowy cud święta.
Bo jakże inaczej nazwać białą porę,
która nam wieści nowinę wprost z Nieba.
Po dolinach rozlega się światło łagodne.
To księżyc nocami sieje tę srebną poświatę
i niesie aż na szczyty odblask szczęścia swego.
Góry cieszą się wespół z ludźmi dobrej woli.
Ziemia choć w śniegu, bo zima w krąg ją ogarnia,
ogrzaną miłością nadchodzącego Boga.
Drogi ciemne i zgubne wyprostowane zostają,
zalane blaskiem gwiazd i ustrojone śpiewami.
Stąpać po nich możemy bezpiecznie i lekko.
A z gwiazd owych ta jedna zawisa nad miejscem,
wybranym spośród innych,
ochrzczonym - Betlejem.
ks. Janusz A. Kobierski
czwartek, 25 listopada 2010
Hej ! Kasie - Katarzynki ! Hej !
To wesole dziewczynki! Ponieważ dzisiaj ich święto, skladam więc najpiękniejsze życzenia :) A tak dla jasności, to Katarzynki są damską wesją Andrzejek, i to właśnie tej nocy kawalerowie sobie mogli wywrózyć, kto zostanie ich żonką. Aby tradycji stało się zadość w tę sobotę - JA - będę lać wosk, bo od jakiegoś czasu po mojej głowie tłucze się jakaś nieznośna myśl, podobna do tej z " Modlitwy Dziewicy" - O Boże daj męża, daj męża, daj męża! Hehehehe...tylko, że kandydatów jakoś na tego męża brak, a jak się już jakiś trafi, to jak w tym powiedzeniu o facetach: albo zajety albo do...ekhem! - tu zamilknę, niechcąc się nikomu narażać.
W ogóle to niech mnie ktoś przytuli, bo czasami czuję się jak ten osiołek z Shreka, który wszystkim sprawia radoche, a mało kto jemu.
Wracając do Katarzynek to na zakończenie wklejam nie mój wierszyk, który w tradycji ludowej spiewaja sobie podczas wrózenia kawalerowie:
Hej! Kasiu, Katarzynko
Gdzie szukać Cię dziewczynko
Wróżby o Ciebie zapytam
Czekaj – wkrótce zawitam
Bawmy się więc w Katarzyny
Szukajcie chłopaki dziewczyny
Zapytać więc trzeba wróżby
A nuż potrzebne już drużby
Wskaż proszę wróżbo wybrankę
Żonę i przyszłą kochankę
Wyciągam karteczki cztery
Są jej imienia litery
czwartek, 11 listopada 2010
Łzy palą jak ogień tylko w samotności.
O takiej pogodzie jaka panuje za oknem mówi się, że nawet psa nie wypuszczono by na dwór. A ja siedzę i marzę. Marzę sobie, aby już przyszły piewsze śniegi, minusowe temperatury, śnieżyce, burze śniegowe, szron na oknach, szron na drzewach, w ogóle wszedzie niech już bedzie ten szron, byleby nie ta cholerna plucha, która powoduje, że mój poziom depresyjny znacznie się zawyża! Ale nic to Baśka - jak mawiał Mały Rycerzyk do swej ślicznej żonki - po nas choćby i potop, a my damy sobie rade nawet z podstępną deprechą, o! I dlatego puszczam sobie różne fajne kolędy, wypisuję już kartki świąteczne i uśmiecham się na samą myśl, że za miesiąc o tej samej porze będzie już sezon "The Last Christmas" z całym jego dobrodziejstwem (czytaj: przedświąteczną bieganiną:)
Niestety, jednak dzisiejsze święto Niepodległości i jutrzejsza 11 rocznica śmierci mojego taty przytłoczyla mnie co nieco i w efekcie powstał wiersz, który poniżej wklejam. Jak widać całkiem odbiega od Bożo-Narodzeniowej tematyki...
Listopadowa Noc
Historii cmentarz otworzyl bramy
Zaprasza wszelkie duchy z przeszłości
Listopadową Noc przecież mamy
Wiec ciągną tu już tłumy gości
Kolejna warstwa pożołkłych liści
Otula szczelnie groby nieznane
Wiatr je do tańca uroczo prosi
niczym Powstaniec swoją damę
W rytmie żałobnej Etiudy Fryderyka
Smutnie kołyszą się duchy i drzewa
Wiatr między nimi hulaszczo bryka
Puszczyk złowieszczo gdzieś śpiewa
I jeszcze tylko lokaj - Wspomnienie
Gościom gorycz w kielich dolewa
Duchy skazane są na zapomnienie
Jak na stracenie skazane są drzewa
Aldona Kołacz, Deventer 11-11-2010
wtorek, 2 listopada 2010
Myślisz - Mówisz - Masz !
Studiuję sobie fajną książeczkę Eweliny Klarenbach o myśleniu pozytywnym, ponieważ bardzo interesuje mnie ten temat, a głównie za sprawą obejrzenia
filmu "Sekret". To znaczy książkę pod tym samym tytułem znam od dawien dawna, ale film obejrzałam niedawno i znowu poczułam potrzebę pogłębienia swojej wiedzy na temat Prawa Przyciągania. Jak się pogrzebie troszkę w necie, można uzyskać bardzo wiele cennych informacji, a jedną z nich jest treściwe opowiadanko "Myślisz - Mówisz - Masz" wyżej wymienionej autorki, która zapodaje jakby skondensowaną metodę owego Sekretu. Autorka przytoczyła w swojej książce krótką przypowieść indianską, która można dopasować do każdego człowieka, a która wywarła na mnie bardzo duże wrażenie, bo do takiej samej myśli doszłam już jakiś czas temu.
A oto ta przypowieść:
Pewien stary Indianin Cherokee nauczał swoje wnuki.
Powiedział im tak:
- Wewnątrz mnie odbywa się walka. To straszna walka.
Walczą dwa wilki: jeden reprezentuje strach, złość, zazdrość, smutek, żal, chciwość, arogancję, użalanie się nad sobą, poczucie winy, urazę, poczucie niższości, kłamstwa, fałszywą dumę i poczucie wyższości. Drugi to radość, zadowolenie, zgoda, pokój, miłość, nadzieja, akceptacja, chęć zrozumienia, hojność, prawda, życzliwość, współczucie i wiara.
Taka sama walka odbywa się wewnątrz was i każdej innej osoby.
Dzieci myślały o tym przez chwilę, po czym jedno z nich zapytało:
- Dziadku, a który wilk wygra?
- Ten, którego nakarmisz – odpowiedział stary Indianin.
***
I jak tu nie kochać indiańskich przypowieści? :)
poniedziałek, 1 listopada 2010
"Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. " - ks. Jan Twardowski
Jest taki jeden film polski, który jak żaden inny pasuje w klimat dzisiejszego dnia zadumy i refleksji. Ten film, ktory zostal nakręcony na kanwie powieści Tadeusza Dołęgi - Mostowicza to "Znachor". W rolach głównych takie znakomitosci jak Anna Dymna, Tomasz Stockinger, Artur Barciś i cudowny, niezapomniany Jerzy Binczycki. Osobiście mogę ten film oglądać każdego dnia, i każdego dnia będę płakać w tych samych momentach, a co najlepsze: nigdy mi się nie znudzi! W filmie znajduje się najbardziej romantyczny moment w filmotece polskiej, a jest nim scena, kiedy Leszek Czyński wbiega do izby z ogromnym bukietem róż i rzuca go pod nogi swojej ukochanej Marysi. Po oglądnięciu tego filmu ma się ochotę wrócic do czasów, kiedy ludzie mieli do siebie ogromny szacunek, miłość była prawdziwa, a życie ludzkie stanowiło najwyzszą wartość. Chociaż nie brak w nim ogromnego dramatu ludzkiego to jednak jest happy end, ale również żal, że coś się skończyło i pozostał niedosyt, i smak na wiecej takiej romantyki oraz nadziei, że cokolwiek w naszym życiu się dzieje ma swój czas i sens. Końcowa scena filmu, przy grobie matki Marysi zmusza właśnie do takiej refleksji. Dobrze byłoby aby powsawało więcej takich filmów i książek. Może świat wtedy by się chociaż troszkę ozdrowił.
„Listopadowa zaduma”
Głęboka refleksja, nostalgia
Chwila zadumy i przygnębienia
Nad mogiłami szeptane modlitwy
Smutek, tęsknota, cierpienie
W uścisku splecionych korzeni
Powiewa chłód czarnej ziemi
W jej głębi spoczywa ktoś bliski kochany,
Jego życie zgasło, tu jest pochowany
Ci co odeszli w żyjących mają nadzieję,
Że w ich pamięci będą trwali
Dla nich upłynął czas, trwa przemijanie
Wieczny odpoczynek racz im dać Panie.
(Wiersz ten dedykuje moim przedwczesnie zmarlym rodzicom)
Subskrybuj:
Posty (Atom)