sobota, 19 czerwca 2010

EMIGRACJA




Emigracja

„Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie;
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił.” – A. Mickiewicz

Chyba nie ma piękniejszego cytatu, który tak dobitnie pasowałby do tematu tego artykułu. I chociaż Litwa stała się odrębnym państwem, to pamiętajmy jednak o ponad czterechsetletniej symbiozie Polaków i Litwinów we wspólnym państwie.

Emigracja. Dziwne słowo. Tak dziwne jak sama decyzja opuszczenia swojej ojczyzny i szukanie chleba/miłosci czy innych celów w obcym kraju, który być może znaliśmy tylko z pięknych folderów, opowiadań znajomych, czy zdjęć przywiezionych z wakacji. Opuszczenie kraju na dłuższy czas czy też na zawsze, wiąże się niejednokrotnie z podjęciem najważniejszej decyzji w naszym życiu. Jak często jednak rzeczywistość mija się z prawdą, dopiero przekonujemy się, kiedy zasmakujemy emigracji. Kiedy na własnej skórze odczujemy jej konsekwencje. Może każdy zapyta w tym momencie jakie konsekwencje ponosimy emigrując; przecież sami świadomie decydujemy się na coś, więc liczymy się też z tym, że nie zawsze poukłada nam się tak jakbyśmy sobie tego życzyli, ale jeśli już decydujemy się na emigrację, oczekujemy w swoim życiu zmian i to zazwyczaj na lepsze. Od emigranta wymaga się, aby dostosował się do danego otoczenia, przyjął jego normy i wartości, zaakceptowal wszystkie dziwactwa, których nigdy wcześniej na oczy nie widział. I w zasadzie nie ma w tym nic dziwnego. Decydując się na emigrację, powinniśmy sobie zdawać sprawe z tego, że to my jesteśmy goścmi w danym kraju i to my musimy przestrzegać praw goscinności. Znosimy często dumnie wszelkie niewygody, stawiamy czoło wszelkim niepowodzeniom, ale przychodzi taki moment, kiedy stajemy się bezsilni i upadamy na duchu. Takim milowym kamieniem osłabiającym zapał dokonania zmian w naszym życiu jest moment, kiedy zaczynamy tęsknić. Tęsknić za ojczyzną, za naszymi tradycjami, obyczajami, bliskimi ludzmi często pozostawionymi w kraju. Dopiero wtedy, kiedy odczuwamy tęsknotę zaczynamy cenić wszystko, co jest zwiazane z ojczyzną. Dopiero wtedy stajemy się lepszymi Polakami, aby nie powiedzieć: patriotami. Emigracja to najwspanialsza lekcja historii i geografii a zarazem pokory. Smutne to stwierdzenie, ale emigracja w bolesny sposób uczy miłości do swojej ojczyzny, do swojego języka, do polskości. Emigracja jest też ogromnym życiowym wyzwaniem. Często nawet nie zdajemy sobie sprawę jak bardzo zmienia nasze życie - nas samych. Kiedy otaczają nas obcy ludzie zazwyczaj myślący w inny sposób niź my, kiedy nie potrafimy się z nimi komunikować ani jasno wypowiadać swoich myśli z powodu bariery językowej, wtedy zaczyna się nasza osobista tragedia, z którą niejednokrotnie nie potrafimy sobie poradzić. Dorosłym ludziom często bardzo trudno jest oswoić się z nowym językiem, nauczyć się go dobrze i biegle nim władać. Niejednokrotnie też trudno jest nam odnaleź się w nowym otoczeniu, które bardzo roózni się zwyczajowo i kulturowo od tego, do którego byliśmy od dziecka przywiązani. I kiedy zaczyna być nam bardzo źle na duszy, wtedy szukamy bliskości drugiego człowieka, mówiącego tym samym językiem co my, mającego tę samą mentalność. Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy, że spotkanie rodaka ratuje nam życie, czy mniej dramatyzując – ratuje nas od popadniecia w stagnację czy nie daj Boże w nałóg. Osobiście na swojej drodze emigracyjnej spotkałam mnóstwo ludzi, którzy opuścili kraj zostawiając w nim rodzinę, dom, czy stanowiska, a nie mogąc odnaleź się w nowych warunkach, swoje niepowodzenia zaczęli topić w kieliszku. Z przykrością jest też patrzeć, kiedy w ten sposób ludzie staczają się, nie przyjmując od nikogo jakiejkolwiek pomocy.

Aczkolwiek na temat emigracji można by pisać kilometrowe elaboraty, to jednak każdy medal ma dwie strony i wśród nas emigrantów żyja też ludzie, którzy bez jakichkolwiek zahamowań potrafią się tak zintegrować z obcą nacją, że zupełnie im jest jedno gdzie żyją, co jedzą i w jakim języku rozmawiają.

Tacy ludzie nie odczuwają głodu wiadomości ze swojego kraju, nie obchodzi ich życie polityczne, ekonomiczne czy kulturalne swojej ojczyzny, co gorsza, nie chcą mieć z nią nic wspólnego!

Przykro się robi człowiekowi, gdy spotyka na swej drodze osoby, które zapominają tak szybko skąd wywodzą się ich korzenie, a zupełnie już nie potrafię pogodzić się z faktem, gdy ktoś oczernia swoje gniazdo – swoją ojczyznę. Na własnym przykładzie mogę też śmiało napisać, że im więcej różnic kulturowych mnie otacza, tym więcej czuję się Polką, tym więcej też kocham swój kraj, tym więcej chcę pokazać światu naszą kulturę i tradycje, bo każdy kto zna nasz kraj doskonale wie, że mamy się czym pochwalić! Natomiast inną sprawą są ludzie...

O Polakach mówi się różnie. Na tę opinię zapracowaliśmy sobie sami. Mamy różne przywary, można by nam zarzucić wiele wad, ale kiedy tak zsumujemy nas całościowo to wyjdzie na to, że posiadamy też wiele walorów i dobrych cech. Szczególnie możemy się poszczycić jedną cechą, której nie ma tak mocno rozwiniętej chyba w żadnym innym kraju: poczucie solidarności.

Jest w naszym narodzie taki duch, który w najtrudniejszych chwilach nas jednoczy. Jednoczy nas tak bardzo, że stajemy się całością. O tym duchu wspominał nasz najwspanialszy rodak - Papież Jan Paweł Wielki. To ten duch, który wstępuje w nas w trudnych sytuacjach, mobilizuje nas do jednoczenia się i solidaryzowania, ale nie ma chyba też narodu, który miałby tak dualną naturę. Potrafimy bronić swoich racji, ale potrafimy też nie widzieć racji innych. Paradoksalnie potrafimy cenić tolerancję u innych, sami nie tolerując. Chętnie integrujemy się z innymi narodami, ale w sercu zawsze pozostajemy Polakami. Fenomenem jest też fakt, że potrafimy być patriotami, ale tylko wtedy, kiedy mieszkamy daleko od swojego kraju. Nasi narodowi bohaterowie stawali się bohaterami dopiero na emigracji. Zaliczyć można do nich z pewnością takie światłości jak: Maria Skłodowska - Curie, Jan Pawel II, Fryderyk Szopen, Czesław Miłosz, Tadeusz Kościuszko, Mikołaj Kopernik, Adam Mickiewicz i wiele wiele innych światłych postaci, które tu pominełam. To na emigracji powstawały narodowe eposy zaliczane do światowej klasyki. To na emigracji jednoczymy swoje siły w pokonywaniu licznych trudności, odbudowujemy wartości, o których zapominamy w kraju. To na emigracji kultywujemy gorąco nasze piękne tradycje, pokazujemy się chetnie w naszych narodowych strojach, których nigdy nie założylibyśmy przebywając w kraju.To dzięki emigracji dostrzegamy piękno naszego kraju, naszej przyrody i naszych narodowych skarbów. Dopiero emigracja otwiera nam oczy na wiele rzeczy, które pozostawiliśmy gdzieś kątem w kraju. W świecie mówi się o nas jako o jednej z najinteligentniejszej nacji. Z bolesnej dla naszego narodu historii wiemy też, że niejednokrotnie próbowano tą naszą inteligencję zniszczyć. Za każdym razem jednak powstawaliśmy jak Feniks z popiołu i umacnialiśmy się duchowo i terytorialnie. Mówi się też głośno, że Polaka można spotkać w każdym zakątku świata. Jesteśmi globertroterami chętnymi zobaczyć świat własnymi oczami. Może te wędrówki, z których powracamy objuczeni różnymi doświadczeniami sprawiają, że dopiero wtedy wiemy, gdzie jest tak naprawdę nasze miejsce na ziemi. Przywozimy ze sobą bagaż wiedzy, którą chętnie dzielimy się z innymi. Większość Polaków na emigracji to ambasadorzy naszej pięknej kultury a ich domy to konsulaty, w których zawsze można znaleź pomoc. Pisząc ten artykuł używam bardzo ogólnikowych sformułowań, opartych przeważnie na osobistej obserwacji życia polonijnego. Wiedza na ten temat skłoniła mnie do zadania sobie jak i również innym ludziom podstawowego pytania: dlaczego tak się dzieje, że człowiek najpierw musi coś stracić, aby zacząć cenić to, co się miało na wyciągnięcie ręki?

Myślę, że każdy młody człowiek powinien dostać tę szansę, aby przynajmniej raz w życiu wyjechać ze swojego kraju na dłużej, by móc później zrozumieć proste powiedzenie: „że wszędzie jest dobrze, ale w domu – ojczyznie najlepiej”.

Deventer, 20-01-2007
Aldona Kołacz

Brak komentarzy: