środa, 10 marca 2004

Za sen reczyc nie mozna.

Cholera jasna!
Jutro urodziny Mlodego,a On lezy sobie jak placuszek (wisniowy) chorusienki.
Wczoraj w nocy przyszedl do mojego lozka szczekajac zebami, rozpalony jak piecyk i ledwo zywy.Zaaplikowalam mu natychmiast cos na zbicie goraczki, napoilam rumiankiem, i utulilam do snu ,ale sama przez cala noc oka nie zmruzylam.Dopiero gdzies nad ranem, kiedy glowa Mlodego lekko sie ostudzila,zapadlam w jakis trans, ktory nawet mi sie utrwalil w pamieci.
Jak ptak frunelam gdzies nad swiatem,ktory nagle sie skonczyl, a przede mna ukazala sie potezna przepasc.Stojac nad nia widzialam w dole przepiekne laki, w soczystych kolorach zieleni, na tych lakach kwitly barwne kwiaty, gdzie- niegdzie wily sie strumyki zywe i srebrzyste.W dali widzialam tez swiatelka, ktore mogly byc swiatlami wielkich miast, badz gwiazdami widocznymi w dzien.
Caly ten widok zapieral dech w piersiach, chcialam natychmiast skoczyc,ale nagle moj wzrok padl na miejsce tuz przed sama przepascia.Byla to trawa, ktora jak dywan wlasnie spadala na dno.Na trawie zauwazylam dwa sliczne zolwie, ktore najwyrazniej znajdowaly sie w pozycji "in fla granti ".Rozbawil mnie ten widok, i w moim umysle zrodzila sie mysl, by te dwa swintuszki schowac do torebki ( ktora o dziwo mialam przy sobie) i podarowac je Mlodemu na urodziny.Oczywiscie z zalem spojrzalam na cudowny krajobraz widniejacy przede mna i czym predzej pofrunelam do domu,aby zdazyc Mlodemu wreczyc prezent urodzinowy.I kiedy wyladowalam (nie wiem jakim cudem) na swoim balkonie, jakas sila zaczela mnie ciagnac z tego balkonu do srodka mojej sypialni.Mlody , kiedy zobaczyl mnie zaczal sie dopytywac, gdzie schowalam te zolwie. Z deczka mnie to zastanowilo,bo skad mogl wiedziec,ze mam dla niego taki piekny prezent? Jeszcze bardziej bylam zdziwiona, kiedy okazalo sie,ze sila wciagajaca mnie z balkonu do lozka (w tym snie) , to bylo nic innego ,jak tylko ciagniecie za rekaw (mojej pizamy ) przez moja pocieche, ktora uslyszala jak sobie przez sen mamrotam o zolwiach.
Myslac,ze naprawde schowalam gdzies te zolwie w domu, staral sie mnie obudzic i wyciagnac wiecej informacji na ten temat.Dopiero po trzykrotnej przysiedze na "boni -dyni" uwierzyl mi ,ze zadnych zolwi w domu nie ukrylam, a wszystko o czym mowilam, bylo tylko wytworem mojej sennej fantazji.
Teraz sie zastanawiam, kto z nas mial w nocy wyzsza goraczke: ja z moja grypa, czy Mlody ze swoja angina ?
Jakby nie bylo, zamiast zolwi, Mlody jutro dostanie pumy, i to w niebagatelnym rozmiarze 42 ...i chyba go to wcale nie rozczaruje!

Brak komentarzy: