Jeszcze pare postow nizej 'plakalam',ze nie znosze Poniedzialkow, a tu prosze, weekend znowu zapukal do drzwi.Czas na romantyczne swiece i prawdziwie swiety spokoj.
Nie chce by moj blog stal sie monotematyczny,wiec uderzam z innej beczki ...(a wlasnie,skad sie wziela entymologia tego zwrotu? Czy od tego,ze proch przechowywano kiedys w beczkach?? Bede musiala gdzies tego poszukac)...
Zauwazylam,ze ostatno jestem bardziej zakrecona niz ustawa przewiduje.Przytrafiaja mi sie rzeczy, ktore albo przyprawiaja mnie o lzy,albo innych o spazmatyczny smiech.I tak np. wczoraj , podczas pewnej rozmowy gdzie to mialam podpisac moj nowy kontrakt o prace,wypelniajac moje dane w komputerze, juz przy samym koncu, przez moje roztargnienie, zamiast wcisnac enter i zejsc do elektoronicznego podpisu, wcisnelam delete i tym samym- jakby nie bylo- dokument szlag trafil. Cale szczescie,ze moj pracodawca ma niesamowite poczucie humoru i od nowa spisalismy umowe.Tym razem nie dostalam okazji na jej skasowanie,bo szef od razu zapisal dokument na dysku.Dowiedzialam sie tez,ze wroce na dwa lata do szkoly i nie bedzie to takie ciezkie z pogodzeniem z praca.
Ciesze sie,ze bede mogla znowu studiowac ,chociaz moje zainteresowania calkowicie z tym tokiem studiow sie nie pokrywaja.Uwazam jednak ,ze dostalam wspaniala szanse,i postaram sie jej nie zmarnowac....hihihihi...Hasta la vista boys! I will be back! :P
A teraz juz mykam posmiac sie z "Chlopakow, ktorzy nie placza".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz