poniedziałek, 26 maja 2025

Polski Dzień Matki


 Ja swoją tęsknotę i wspomnienia za Mamą zapisuję w wierszach, opowiadaniach i anegdotach. Po niej, po mojej Mamie odziedziczyłam miłość do pisania. Mama zawsze mnie w tym wspierała, i czytała kazdy mój napisany wiersz czy opowiadanie. Kiedy 25 lat temu siostry zadzwoniły, że z mamą jest bardzo źle, nie czekajac już dłużej i nie patrząc na nic wsiadłam w auto, i całą noc pędziłam do niej do szpitala. Z tyłu auta spał mój dziewięcioletni Junior, który nie miał pojęcia, że jego ukochana babcia walczy z okropną chorobą. Zabrałam ze sobą kilkadziesiąt kartek powieści, którą właśnie pisałam. Kiedy dzwoniłam do niej do szpitala opowiadałam jej o tym, że piszę powieść. Obiecywałam jej, że przeczyta ją osobiście jak przyjadę na wakacje. Niestety, nie mogłam czekać do wakacji, Mama w dniu którym przyjechałam ostatkiem sił powiedziała mi, że teraz może już spokojnie odejść - i po chwili odeszła... W domu u siostry, rozpakowałam torbę i wzięłam do ręki mapę w której trzymałam kartki mojej niedokończonej powieści. Chciałam jej w szpitalu czytać po troszku (nie wiedziałam, że była już w stanie agonalnym) ale nie zdążyłam. Mapę zawiązałam i położyłam na torbie, skrapiając ją obficie łzami. Położyłam się na łóżku i z bezsilności zasnęłam. W domu nikogo nie było. Wszyscy poszli na górę do mieszkania brata. Nie wiem jak długo spałam (siostry mi zaaplikowały głupiego jasia), a kiedy otworzyłam oczy w pokoju panował zmrok. Wstałam z łóżka zapaliłam lampę i spojrzałam na torbę, na której nadal leżała mapa, tyle tylko że rozwiązana, i otwarta na oścież, a kartki leżały w sposób jakby je ktoś po kolei czytał i odkładał do góry nogami. Pierwsza moja myśl była taka, że któraś z moich sióstr weszła do pokoju, zobaczyła mapę i ją otworzyła, a później przeczytała wszystko. Jakież było moje zdziwienie, kiedy wyszłam z sypialni, a w domu nadal nie było nikogo?! Po jakimś czasie siostry, szwagier i dzieci wrócili do mieszkania, więc zapytałam ich, kto czytał moją książkę. Wszyscy popatrzyli ze zdziwieniem na mnie. Siostra Edyta powiedziała mi, że nikt nie był w mieszkaniu oprócz mnie, i nikt nie wchodził do sypialni, kiedy spałam. Zbierając kartki z powrotem wsunęłam je do mapy, i powiedziałam do moich sióstr: miałam ją przeczytać mamie, ale nie zdążyłam. Siostry długo się nie zastanawiając odpowiedziały: Ona przeczytała sobie ją sama...Później miałyśmy jeszcze bardzo dużo znaków, które racjonalnie nie da się wytłumaczyć...

🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷
Moja Mama
Moja mama była zwiewna jak letni wietrzyk,
który delikatnie studził czasem moje zapały,
szalone pomysły i młodzieńcze bunty.
Gdy zaś byłam chora, ciepłem swojej dłoni
odganiała złe duchy i nocne koszmary,
poiła rumiankiem, nacierała skronie
czytała książeczki, śpiewała piosenki.
Jak Anioł skrzydłami chroniła od złego,
zawsze była przy mnie nawet leżąc w trumnie,
palcem serdecznym wskazując na niebo
zdawała się mówić: idź przez życie dumnie!
 
Aldona Kołacz, Deventer, 26-05-2012
 
🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿🌷🌿
***Jak Konwalie***
Pamiętasz Mamo,
Te perfumy, które podarował Ci tata?
Pachniały radością, wiosennym słońcem
i odrobiną spóźnionego lata.
Pachniały ogrodem pokrytym drobnym kwieciem,
I strumykiem szemrającym przejrzyście
jak dzwoneczek na gałązce konwalii
w Twoim ślubnym zielonym bukiecie.
W małej fiolce z konwaliowymi perfumami
jakby w kadrze na chwile zatrzymał się czas,
jak przez mgłę dostrzegam młode małżeństwo,
w ich twarzach rozpoznaję Mamo Was!
Ty, z mirtowo - konwaliowym wiankiem na głowie
biegniesz szczęśliwa po łące zielonej,
Na palcu nosisz małą złotą obrączkę
od Taty to dowód miłości szalonej!
Wiesz moja droga Mamo, że
Dzień Matki od lat wielu jest taki smutny
Krwawi serce córek tęskniących po Tobie,
Rodziców tak szybko zabrał los okrutny,
Wasze ciała spoczywają dzisiaj w ciemnym grobie.
Moje serce jednak pamięta droga Mamo
w każdej jednej mej życia chwileczce,
że byłaś dla nas tak dobra i cudna,
jak zapach konwalii w kryształowej fioleczce!
 
Aldona Kolacz, Deventer 26-05-2013


sobota, 24 maja 2025

Wybory Prezydenckie z Zorro w tle A.D. 2025





Absurdy wyborów prezydenckich w Polsce osiągnęły szczyty, a zakłamanie i podła kampania przy użyciu środków manipulacyjnych jednego z kandydatów spowodowała, że do akcji wkroczył sam Zorro 🙂
Oby jego pomoc na coś się przydała, a ludzie posłuchali jego rady.
Gościu, jesteś wielki!! Takich wyborów nie było jeszcze nigdy na całym świecie.😁😁😁



 

piątek, 23 maja 2025

Czar wspomnien


To jest moja czteroletnia Sylwusia ubrana w białą sukieneczkę w czerwone grochy, którą uszyła jej nasza Mama. Jest w naszym ogródku, ma we włosach kwiatka, bo to moja kochana śliczna wariatka. 😍 Zdjęcie cykał oczywiście Tato, bo to był jego pępek świata i oczko w głowie jednocześnie. Zresztą, nas wszystkich też. Z ogródkiem związana jest fajna anegdota. Sylwia z przyczyn naturalnych była wychowywana wśród samych dorosłych. My z siostrą i bratem mieliśmy swój młodzieżowy slang, a ta mała bestyja chłonęła wszystko w mig. I kiedyś pięknego letniego dnia (Sylwia miała chyba z dwa albo trzy latka) rodzice postanowili wykorzystać ten dzień na działce, którą obydwoje bardzo kochali. Nasza mała Miss siedziała sobie w kuchni na amerykance, miała zawiniętą nogę na nodze, i bawiła się jakąś laleczką. W pewnym momencie tato mówi do niej: chodź Sylwusiu, założę Ci buciki, i jedziemy do ogródka, do Twojego basenika, i do altanki. A ona siedząc właśnie w tej pozycji, którą wyżej opisałam, nadal bawiąc się lalką odpowiedziała tacie: jedźcie sobie sami na ten ogródek, ja OLEWAM tą waszą ALDANTKĘ! Nie potrafiła jeszcze dobrze wymawiać słowo "altanka", ale frazę OLEWAĆ znała perfekcyjnie! Kiedy to usłyszeliśmy popadaliśmy na podłogę ze śmiechu. Tato zaniemówił z wrażenia, bo prędzej spodziewałby się gromu z jasnego nieba niż takiej odpowiedzi od jego ukochanej Sylwuni! 😂 Taka była z niej mała agentka, która brała niekoniecznie dobry przykład ze swojego starszego rodzeństwa. 😂 😁🤣😂
***********************************************************************
Druga anegdota dotyczy mojej rozmowy z Sylwią pięć lat temu.
Rozmawiałyśmy o tych naszych wspomnieniach jeszcze z czasów, gdy mieszkałyśmy w Polsce. Ja codziennie opowiadałam jej bajeczki, które wymyślałam na poczekaniu, albo puszczałam jej bajki na płytach, które miały dialogi i oprawę muzyczną. Codziennie kiedy szykowałam ją do spania, przy kolacji słuchałyśmy audycję w radio, która nazywała się "Zielona pół-nutka". Sylwia ja uwielbiała! Znała wszystkie piosenki z tej audycji, bardzo często wyśpiewywała nam właśnie te utwory. Sylwia powiedziała mi, że gdzieś w necie widziała bajeczki na płytach o zielonej pół-nutce. Kilka dni po tej rozmowie, nagle bach! Sylwia dostaje prezent od męża, który nie wiadomo skąd, nie wiadomo gdzie dorwał tę jakże cenna płytę winylową ze znanymi piosenkami zielonej pół-nutki. Dodam, że szwagier jest Niemcem i mieszkają w Niemczech, więc do licha skąd mu się udało to kupić? Sylwia oczywiście z sentymentu popłakała się jak dziecko, bo to naprawdę są jej polskie wspomnienia z tamtych czasów. Rodzice wyjechali z Polski, kiedy ona miała niecałe dziewięć lat. W Niemczech kontynuowano leczenie jej serduszka po zawale, który przeżyła jako trzy miesięczne dziecko. O tym już kiedyś pisałam, ale jak ktoś jest ciekawy wstawię go jeszcze raz kiedyś tu na fb, bo z tym wydarzeniem zmieniło się całe życie naszej rodziny.
Przyjemnego dnia 🙂 🙏💞🙏💞🙏💞🙏