Witajcie! Też macie czasami taki dzień, że wyłącza się Wam "myślenie"? Bo ja mam tak na przykład dzisiaj
Za oknem szaro i buro i deszczowo - zero słonka! Kurier dostarczył mi
dzisiaj paczkę z Amazona, która miała właściwie dojść wczoraj, ale nic
to, ważne że dojechała. Ostatnio zrobiło mi się bardzo ciasno w
pracowni, więc postanowiłam ją trochę stuningować i posprzątać. Ha! tak
to się ma jak ciągle coś się dokupuje do wyrobu moich żywicowych
projektów. Ale basta...lubię nieład ale tylko kontrolowany, a tu już po mału nawet przejść się nie da.
Ale ja nie o tym chciałam mówić, chociaż ma to związek z tym co
widzicie na fotkach. Więc jak już wspomniałam przyszła w końcu ta moja
paczka, a w niej pięknie kompaktowo poskładane części do tego co widać
jako efekt końcowy na fotkach: czyli takie pudełka gdzie będę mogła
upchać ten mój bałagan w pracowni! Mam
nadzieję, że dotrwałeś/aś do tego momentu, bo teraz zaczyna się
najfajniesze. Na stronie gdzie zamawiałam te pudełka pisali, ze złożenie
tych osmiu pudełek zajmnie mi 10 minut, bo jest tak proste jak kiedyś
budowa cepa. Myślę sobie: jaaa? fachura od wszystkiego z takimi
pudełeczkami poradzę sobie w pięć minut! I zabrałam się do
dzieła...Hmmm...no cóż wzięłam złożone korpusy i położyłam na krześle,
aby sobie usprawnić robotę. Do tych korpusów należało dołączyć tył
pudełka i drzwiczki z przodu. Biorę pierwszy korpus i pierwsze
drzwiczki, próbuję to jakoś wcisnąć, ale widzę, że na tych korpusach z
jednej i drugiej strony wystawają takie duperelniki, które nijak nie
pasują do dziurek w drzwiczkach choćbym nie wiem jak je tam chciała
wsadzić! I tu zaczynają się schody...Biorę pudło, w którym znajdowało
się to wszystko i szukam jakiejś instrukcji obsługi, ale nie ma jej!
Zero, nic, niente! Wkurzona lecę na Amazona i szukam tego produktu, bo
tam przeważnie są obrazki co jak składać. I było! Ale takie maciupeńkie,
że nawet lupka w laptopie nie pomogła. Przeleciałam ją (tą instrukcję!)
pobieżnie i okazało się, że te wystające duperelniki nie są tam po nic.
Należało je zgiąć i wcisnąć na to drzwiczki! Jak zrobi klik to będzie
gotowe! Oczywiście zawstydziłam się sama przed sobą, że pozwoliłam sobie
na spadek mojej wrodzonej super inteligencji (ha ha ha!) i czujności
(hohoho!) i czym prędzej zabrałam się za składanie. Szło z początku
opornie, ale udało się mi cztery złożyć w godzinkę. Ucieszona
spróbowałam je ustawić jedną na drugie...i tu się znowu zaczęły
schody...bez poręczy oczywiście...Jak złożyłam jedno - drugie wypadało,
jak złożyłam trzecie, to te pierwsze i drugie wypadało i tak bez końca.
Czwarte pizgłam na podłogę. To, że poleciała wiązka jak u szewca to nie
muszę Wam mówić, ale powiem. I nie była to tylko jedna wiązka! Jak już
sobie ulżyłam, siadłam na krześle i zaczęłam rozmyślać o moich wnukach.
Zaczęłam się rozpływać na myśl, ze zobaczę je znowu w niedzielę, przy
okazji na spokojnie oglądając te wszystkie elementy składanki. i
nagle...łup! Jakby mi ktoś kijem bejsbolowym pojechał po bańce! No
przecież miało być "klik" a nie było, więc coś poszło nie tak! Tylko co?
I znowu mnie olśniło: to sprawa tych duperelników! Ja je wywinęłam na
ZEWNĄTRZ...a co będzie jak wcisnę je do WEWNĄRZ? Najpierw na pierwszy
ogień poszły te cztery już PRAWIE (a jak wiadomo prawie robi różnicę!)
zrobione, a potem to już było: klik klik klik klik! Ale
najfajniejsze zostawiam na koniec: jak już brałam przedostatni korpus
patrzę i oczom nie wierzę: leży sobie na ostatnim korpusie piękna
ilustrowana instrukcja obsługi z obrazkami, strzałkami i wszystkimi
informacjami...co i jak zrobić, aby w ciągu 10 minut to wszystko złożyć.
Ekhem! Idę ogarnąć pracownię! Tudulu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz