Dwadzieścia jeden lat temu, wracając z pracy autem poczułam lekkie stukniecie w przednią szybę. Zrobił się na niej mały pajączek, a ja spojrzałam automatycznie na zegar. Była dokładnie 14:07. Poczułam jakiś wewnętrzny niepokój. Gdy wróciłam do domu usłyszałam niepokojący dzwięk telefonu. Gdy odebrałam, kuzynka z Polski oznajmiła mi, że Tata dostał zawał (to był już trzeci) gdy jechał autem, i niestety zmarł tam na drodze. Zapytałam tylko o której godzinie to się stało.... Powiedziała mi, że kilka minut po czternastej...Na drugi dzień miał prosto z Polski jechać do mnie. Do Opola pojechał jeszcze po ostatnie zakupy, w tym krzyżówki i książki dla mnie oraz prezenty dla Jowiego...Wszysko czekało w bagażniku, kiedy pojechałam do Polski go pochować...
*Spoczywaj w spokoju Tato*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz