niedziela, 8 kwietnia 2018
Przemyślenia po seansie Filmu "Smoleńsk"
Już teraz wiem, dlaczego POpaprancy tak hejtują ten film. Jest po prostu bardzo dobry, i obnaża całe zakłamanie POpaprańców, którzy przyczynili się do tej tragedii, a raczej zamachu. Pamietam jak by to było wczoraj: czekałam na relację z obchodów w Katyniu, i nagle w telewizji podano ten straszny komunikat.
Płakałam i przeżywałam to bardzo, bo coś wewnętrznie mówiło mi: to był zamach. Zadzwoniłam do brata by go o tym powiadomić. Powiedziałam też o swoich przypuszczeniach. Brat mnie wyśmiał, inni ludzie też. W sklepie przyozdobiłam okno naszą narodową flagą spowitą czarnym kirem. Holendrzy przychodzili i składali mi kondolencje dla naszego kraju. Przyjechała nawet regionalna telewizja i przeprowadzili ze mną wywiad na temat tej katastrofy. Kiedy publicznie powiedziałam, że podejrzewam, że to nie była katastrofa tylko zamach, reporter się lekko wystraszył, i powiedział, że jestem bardzo odważna. Ani przez chwilę nie pomyślałam, że może być inaczej. Codziennie śledziłam wydarzenia związane z powrotem trumien do kraju, ostatnie pożegnanie Pary Prezydenckiej (w filmie jest ten moment) i nawet dzisiaj mnie tak bardzo wzruszył, że znów popłynęły łzy. Przeszukałam cały net, powiązałam fakty, i nie dałam się otumanić POpapranym zakłamańcom. Może dlatego, że na kilka tygodni przed "katastrofą" widziałam wywiad, kiedy wówczas nieznany prawie nikomu Komorowski powiedział publicznie takie zdanie: będą wybory prezydenckie, prezydent będzie gdzieś leciał, i to się wszystko zmieni. I się zmieniło. I to nawet bardzo na jego korzyść. Prorok?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz