poniedziałek, 5 maja 2014

Podroze ksztalca...a czasami wzruszaja...


Jadac dzisiaj autobusem do sklepu, przysluchiwalam sie konwersacji dwoch par starszych ludzi, zapewnie malzenstw, ktorzy siedzac na przeciw siebie, na miejscach przeznaczonych dla inwalidow komenowali dzisiejsze swieto, a mianowicie wyzwolenie Holandii.Jedna ze sarszych Pan zaczela rozmowe od tego, ze prawie w kazdym holenderskim domu wywieszone sa flagi, i ze ta Pani pamieta jak to bylo, gdy Kanadyjczycy, Amerykanie i Polacy wkroczyli do naszego miasta, i jak ludzie wiwatowali na ich czesc, jak radosnie reagowali na koniec wojny, glodu, biedy, nieprzespanych nocy, bombardowan, naglych lapanek na ulicach, rozstrzeliwan, rozstan z bliskimi. Panowie wspominali jak ukrywali sie w bunkrach czyszczac bron przed partzanckimi atakami na "Moffen" - slowo to do dzisiaj jest obrazliwym okresleniem Niemca, podobnie jak i u nas okreslalo sie "Szwaba" czy "Hitlerowca". W slowie tym zawarta jest cala nienawisc czlowieka, ktory na wlasnej skorze doswiadczyl upokorzen, od drugiego czlowieka. Druga Pani zaczela opowiesc jak to w ostatnich miesiacach wojny ludzie byli wycienczeni glodem, jak ona - 16-letnia dziewczyna - zostala sama z pieciorgiem rodzenstwa, kore ukrywala gdzies w lesie po tym, jak Niemcy rozstrzelali jej rodzicow na ich oczach. Starsza Pani wspominala jak dostala od jakichs ludzi dwa nadgnite ziemniaki, i jak je podzielila miedzy swoje rodzenswo, ktore zajadalo sie tak, jakby to byl krolewski obiad. Opowiadajac to, Staruszce lecialy lzy z oczu, podobnie jak jej Towarzyszom i mnie. Minelo tyle lat od wojny, a w nich tkwily nadal te emocje, ktore rozdzieraly ich serca. Probowalam wyobrazic sobie tych ludzi, jacy byli wowczas piekni i mlodzi, jak mogli cieszyc sie miloscia, pieknem zycia, zamiast tego, haniebnie zniszczono ich dziecinstwo, mlodosc, odarto z godnosci.
Dopiero dzisiaj sluchajac tej historii, zdalam sobie tak naprawde sprawe, ze wojna toczyla sie nie tylko w Polsce (co jest oczywistym faktem)i ze nie tylko Polacy i Zydzi byli najwiekszymi jej ofiarami. Okrucienstwo wojny dotknelo calej ludzkosci, a jej konsekwencje odczuwamy do dzis. Opowiadania mojej prababci i babci (ze strony mojego taty) o czasach wojennych niczym sie nie roznily od tej zaslyszanej dzisiaj. Sluchajac tych wszystkich opowiadan jako mala dziewczynka, plakalam nad losem tych wszystkich nieznanych mi ludzi, ktorzy gineli niewinnie w obozach koncentracyjnych, na frontach, na ulicach. Po wycieczce szkolnej do Oswiecimia wrocilam chora, jako dojrzala juz kobieta szybciej sie wzruszam, ale odczuwaj bol glebiej. Dzisiaj, w dobie gdy dziennie wyrzuca sie tony dobrego jedzenia do smietnika, historia zepsutych ziemniakow zjedzonych na surowo z najwiekszym apetytem, zapewnie rozsmieszylaby mlodziez, ale Ci ludzie to pamietali tak, jakby wydarzylo sie to wczoraj. Strach pomyslec, co to bedzie, gdy odejda ostatni swiadkowie tamtych dni, co beda pamietac pokolenia, ktore wisza tylko przed komputerem i strzelaja namietnie do wyimagowanych stworow? Kiedy wysiadalam z autobusu, pozegnalam sie glosno z tymi ludzmi, zyczac im pieknego dnia Wyzwolenia Holandii. W drodze do sklepu caly czas rozmyslalam nad ta zaslyszana historia i zastanawialam sie co My, Polacy, potrafimy zrobic z Nasza odzyskana wolnoscia? Jaki My mamy szacunek do ludzi, ktorzy kiedys bronili naszej Ojczyzny? Czy potrafimy cieszyc sie z tej wolnosci, ktora w naszej dlugiej historii, wielokrotnie nam brutalnie odbierano? Co przekazujemy naszym dzieciom dzisiaj, jaki przyklad im dajemy? Dlaczego slowo "Patriota" stalo sie staromodne i obciachowe? Nie bojmy sie swojej tozsamosci, flagi i Ojczyzny, nie bojmy sie byc dobrymi Polakami, ktorzy szanuja historie i wyciagaja z niej lekcje pokory. Szanujmy tych starych ludzi, bo gdy ich zabraknie, nikt juz nie uslyszy tych smutnych, a zarazem pieknych opowiadan z czasow, ktorych nikt nie chcialby przezyc.
Polecam tez wszystkim do poczytania przepiekna ksiazke Romy Ligockiej "Dziewczynka w czerwonym plaszczyku", ktora wlasnie koncze, i ktora tematycznie powiazana jest z moja dzisiesza historia z autobusu. Historia, ktora poruszy niejedno serce.

Czasem musisz bardzo mocno zapakować swój ból i obwiązać go sznurkiem, jak paczkę. Po prostu po to, by móc dalej żyć. A więc zakładam gruby opatrunek na moje cierpienie jak na złamana rękę.(...) Później, gdy minie trochę czasu, będę może mogła tego dotknąć tak, żeby nie sprawiało bólu. - Roma Ligocka "Roza. Obrazy i slowa"

Brak komentarzy: