sobota, 23 marca 2013

Komunikacja...czyli...



...a wszystko poszlo o ten szampon!

Ale zacznijmy od poczatku. Nasza psinka ostatnio po konfrontacji towarzyskiej z innymi sasiednimi psinkami, nagle ni stąd ni zowąd dostala na brzuszku wysypke, i to w bardzo intymnych okolicach. Bardzo go to swedzi, wiec my w panice oczywiscie polecielismy do mojego eksia po rady, bo jak wiadomo nasz pupilek pochodzi z ich hodowli. Oczywiscie dostalo nam sie po glowie, ze czemu pozwalamy na konfrontacje z innymi psinkami, ze mamy kupic taki a taki szampon, i nie "zydzic" (Pani Bozena Dykiel niedawno uzyla tego sformulowania) na niego, bo jest drogi, ale bardzo skuteczny. Nigdy nie zaluje na naszego pupilka, jest rozpieszczany, wiec podkreslilam, ze zaraz nastepnego dnia kupie szampon. Zapytalam tylko, gdzie moge dostac to uzdrawiajace cudo, i odpowiedziano mi, ze w Aptece tam a tam. Jak sie rzeklo, zaraz nastepnego dnia pojechalam w miejsce, gdzie znajduje sie apteka. Odczekalam swoje w kolejce, po czym wytlumaczylam pani przy bali o jaki szampon mi chodzi. Pani dlugo grzebala cos w komputerze, nastepnie jeszcze dluzej szukala cos na zapleczu, potem powrociwszy do mnie oznajmila mi z usmiechem na twarzy iz takowego produktu nie ma, nie bedzie i...nigdy nie bylo. Zbulwersowalo mnie to klamstwo Pani Mgister, bo na wlasne oczy widzialam u eksia butelke z owym szamponem. Uzywajac mojej wrodzonej perswazji grzecznie zmusilam Pania Magister, aby jeszcze raz dobrze sprawdzila, bo mam niezbite dowody iz wspomniany szampon byl tutaj zakupiony i to nie dalej jak kilka tygodni temu. Pani Magister juz z miejszym usmiechem przywolala kolezanke i po dluzszej konsultacji obie Panie zniknely na dluzsza chwile gdzies na zapleczu. Powrociwszy obie stwierdzily, iz owego szamponu nie ma, nie bedzie i...nigdy nie bylo, ale...moga mi zaproponowac inna marke, rownie skuteczna. Grzecznym, aczkolwiek stanowczym tonem odmowilam, argumentujac tym, ze moj piesek moze uzywac TYLKO i wylacznie szamponu, ktory zakupil moj eksio w tejze Aptece. Panie Magistry spojrzaly tajemniczo na siebie, pozniej na mnie, spojrzaly tez na rosnaca kolejke i oznajmily, ze naprawde mojego poszukiwanego szamponu nie ma, nie bedzie... i nigdy nie bylo. W tym momecie moja uprzejmosc osiagnela granice cierpliwosci i kazalam se przywolac kierownictwo Apteki. Panie lekko poirytowane przywolaly jakas szara eminencje, wytlumaczyly w czym problem, po czym owa szara eminecja rownie jak i jej poprzedniczki zniknela gdzies na tylach, by wrocic po 15 minutach i oznajmic mi, ze owego szamponu nie ma, nie bedzie i...nigdy u nich nie bylo! Tego bylo mi za wiele. Podziekowalam bardzo serdecznie za stracone 45 minut z mojego zycia, po czym rzucaja focha opuscilam niewdzieczna Apteke. Wrociwszy na parking, troche poirytowana upuscilam klucze na ziemie. Kiedy je podnosilam spojrzalam na budynek obok. Duza reklama mowila, ze jest to przychodnia dla zwierat. Szczesliwa pomyslalam sobie, ze wejde tam i zapytam, czy oni przypadkiem nie moga przepisac mi jakis szampon dla mojej psinki. Jakiez moje bylo zdumienie, gdy po wejsciu do srodka, pierwsze co zobaczylam byly polki z lekarstwami, kremami, szamponami i innymi medykamentami dla...zwierzat. Na pierwszy plan wysunal sie oczywiscie poszukiwany szampon dla mojego Reksia. Kiedy Pani weterynarce opowiedzialam, ze przed chwila zjechalam panie Magisterki z apteki po przeciwnej stronie, to sie poplula ze smiechu. Oczywiscie eksio kazac mi kupic ten cudowny szampon, zapomial dodac taki szczegol, ze Apteka miesci sie w lecznicy dla zwierzat, i ze w ogole jest tam lecznica zwierzat, o ktorej istnieniu nie mialam pojecia. Ale to taki drobny szczegol w naszej polsko-slowackiej komunikacji. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni :)
Najwazniejsze jednak, ze szampon mam i Reksio czuje sie odrobine lepiej!

Brak komentarzy: