.jpeg)

Czas na zbiory! Maceracja mojej nalewki wiśniowo-malinowej dobiegła końca. Z tego dwulitrowego gąsiorka, którego w lipcu tego roku napełniłam wiśniami, malinami, 4 ziarenkami goździka i zalałam alkoholem 95%, mam prawie 2 litry nalewki o takim smaku, że nawet najlepszy mistrz nalewkowy by się tego nie powstydził!
Nalewka ma nie tylko wspaniały smak, ale również przepiękny kolor. Do pełni szczęścia brakuje tylko jeszcze 3 lat, aby zrobiła się naprawdę szlachetna. Znając moje preferencje alkoholowe być może doczekam tej szlachetności, chociaż ubezpieczyłam się na wypadek gdyby mnie ogarnęła pokusa, i odlałam trochę do karafki.


No co? goście też może zechcą skosztować tego tradycyjnego, polskiego trunku. I jak mawiają najstarsi górale w kraju, maleńki kieliszek z rana takiej nalewki to czyste zdrowie!
P.S. Ten pomidorek pochodzi z mojej ekologicznej uprawy balkonowej. Były aż dwie sztuki, tylko tę większą pożarłam zaraz po zerwania z krzaka. Na drugim krzaczku rośnie jeszcze 7 sztuk, ale są malutkie, więc poczekamy aż trochę urosną i dojrzeją. Zim u nas nie ma, wiec jest szansa, że je zjem jeszcze w tym roku. 







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz