piątek, 15 sierpnia 2025

Zaczarowany balkonowy ogród



Mój balkonowy ogródek w pełni rozkwitu. Oprócz kwiatów nic nie sadziłam. Samo wyrosło chyba z pozostałości z zeszłego roku. Gdyby nie moja siostra Edyta to prawdopodobnie tych dwóch krzaków pomidorków by nie było. Wyrywałam chwasty z doniczek, i już miałam wyrywać te dwa malutkie krzaczki, a wtedy moja siostra krzyknęła abym to zostawiła, bo to są pomidory. Jako, że rolniczka ze mnie żadna, a na uprawach znam się tyle co łysy na szamponach zaufałam siostrze, i zostawiłam. Przesadziłam je do większych donic, wsadziłam podpórki, i podlewałam. Ten słonecznik też się chyba urwał z choinki, a raczej z karmnika dla ptaków, który mam zawieszony nad półeczką z długą donicą, w której rośnie mi koperek, mięta i pietruszka. Regularnie wsypuję tam gotową mieszankę ziaren, a ptaszki rozkopując te ziarenka pomagają im zmienić lokację. Takim sposobem w ubiegłym roku wyrosły mi cztery przepiękne kłosy pszenicy. W tym roku po między nimi pojawiła się roślinka, więc wyrwałam i posadziłam do kamiennej amfory. Po kilku tygodniach zorientowałam się, że to właśnie słonecznik, który do wczoraj był jeszcze dużym pączkiem, a dzisiaj pokazał swoją piękną słoneczną twarzyczkę, i to akurat w dniu Matki Boskiej Zielnej. Niby nic, a jednak kocham ten mój tajemniczy ogródeczkek. Tajemniczy, bo nigdy nie wiadomo, co mi w nim wyrośnie! 😁😍😁

 

Sierpniowe Święto państwowe i kościelne



Dzisiaj w Polsce obchodzimy podwójne święto: Dzień Wojska Polskiego i Wniebowstąpienie Matki Bożej zwane Dniem Matki Boskiej Zielnej.

🌱🌿🌺🌱🌿 🌱🌿🌺🌱🌿 🌱🌿🌺🌱🌿 🌱🌿🌺🌱
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny - najstarsze Święto Maryjne w Kościele. Ten dzień wiąże się przede wszystkim z historią wniebowzięcia. Jest wiele apokryfów, czyli pobożnych opowieści, które w prosty sposób tłumaczą prawdy wiary. W jednym z tych apokryfów jest piękna opowieść o śmierci i wniebowzięciu Maryi. Gdy Matka Boża umarła, apostołowie chcieli ją pochować. Złożyli ciało w trumnie, ale musieli poczekać, bo św. Tomasz zwany niedowiarkiem - ten sam, który nie uwierzył w zmartwychwstanie, dopóki nie dotknął rany Chrystusa - spóźnił się. Gdy już wreszcie dotarł, chciał zobaczyć ciało Najświętszej Marii Panny. Po otwarciu trumny, nie było w niej ciała Maryi, a jedynie piękne, pachnące lilie i inne kwiaty i zioła. Nazwa Matki Bożej Zielnej ma też związek z porami roku. Połowa sierpnia to czas zbiorów, pierwszych dożynek. Dlatego w tym dniu święci się kwiaty, zboża, zioła i warzywa.
 🌱🌿🌺🌱🌿 🌱🌿🌺🌱🌿 🌱🌿🌺🌱🌿 🌱🌿🌺🌱

 
"Matki Bożej Zielne"

O wy, kwiaty mej młodości, prosto z łąki zioła,
Co na Matkę Boską Zielną znoszą do kościoła,
I stawiają Częstochowskiej, by podniosła rączkę,
Nad firletkę, macierzankę i nad srebrną drżączkę,
Nad rozchodnik i lawendę, nad rutę i miętę,
Bo to wszystko przecież Boże, bo to wszystko święte,
Jak stajenka betlejemska z prostym polskim bydłem,
Tak zrównane są te zioła z mirrą i kadzidłem…
Jan Lechoń
Miłego świętowania 🙂
 

wtorek, 5 sierpnia 2025

...Przeminęło z wiatrem...


 

Poniższy artykuł napisałam ponad 10 lat temu dla "Listów z daleka" - miesięcznika dla polonusów z całego świata, który ukazuje się z inicjatywy kresowej dziennikarki Leokadii Komaiszko mieszkającej i działającej w Belgii. W ciągu tych dziesięciu lat odeszło jeszcze sporo osób z mojego życia, w tym mój brat, piesek, szwagier, kuzyni, i bratanek. Wtedy opisywałam aktualne wydarzenia w moim życiu.
Miłego czytania.
***********************************************************************
...Przeminęło z wiatrem...
Rodzimy sie w bólu, a konkretnie bolesne jest pierwsze "zachłystniecie" się powietrzem, które rozszerza maleńkie płucka niemowlęcia. Stąd płacz, wrzask, strach przed nieznanym. A kiedy obejmują niemowlę ramiona czulej mamy, wtedy strach mija, dziecko jest juz spokojne, szybko rozumie, ze w tych ramionach jest bezpiecznie. Kiedy umieramy jest zupełnie odwrotnie. Boimy sie tego ostatniego oddechu, który spowoduje, ze nasze płuca sie zamkną, funkcje życiowe spadną do zera, nie wiemy tez kto na nas po tej tak zwanej "drugiej stronie" czeka. Wierzymy, ze będą to nasi najbliżsi, którzy odeszli szybciej, że bedą to cudowne anielskie istoty, które za życia sie nami opiekowały, wreszcie wierzymy, że z ciemnego tunelu wyciągnie nas Światło, które jest nieskończona Miłoscią, a którą niektórzy nazywają Bogiem. Jeśli pogodzimy sie z faktem, ze "odejście" jest częscia naszego narodzenia, wówczas łatwiej zrozumieć problem śmierci. Tylko, że teoretycznie wygląda to łatwiej, ale jeśli tracimy nam bliską osobę, nie myślimy już racjonalnie. Fizyczne odejście bliskich jest bolesne dla tych, którzy pozostają. Myśl utraty osoby, która sie bardzo kocha jest wprost nie do zniesienia. Jednak przez cale życie spotykamy sie ze śmiercią. Jest ona wpisana w nasze życie, i nawet nie zdajemy sobie sprawy, że niektóre odejścia wpisują nam się w naszą pamieć na stale, a powracją jako feedback wywołane specyficzną sytuacją. Jako dziecko ze śmiercią spotkałam sie kilkukrotnie. W pamięci mam jednak dwie takie powracające jak bumerang sytuacje. Pierwszy raz, kiedy zmarl moj dziadek czyli ojciec mojej Mamy. Pojawia się obraz mojego Taty trzymającego mnie na rekach, mnóstwo szlochających ludzi, i przeokropny zapach, który przepełnial Kościol. Po latach dowiedziałam się, ze jest to palona w kadzidle mirra. I to ona zawsze wywołuje u mnie te wspomnienia. Kilka lat poźniej , w pierwszej klasie szkoły podstawowej, zmarł moj kolega Januszek. W dniu pogrzebu z calą klasa byliśmy w jego mieszkaniu, i widzieliśmy jego małe ciało ubrane na biało, złożone w białej trumnie. Dookoła trumny ustawione bukiety kwiatów, a pośród nich białe Lilie, które dusiły swoim zapachem. Do dzisiaj niecierpię tych kwiatów, bo kojarzą mi się zawsze z tamtym dniem, a było to naprawdę dawno temu. Pamiętam też moment, kiedy trumna została złożona do grobu, i przeokropny krzyk i płacz mamy Januszka. Nie mogłam pojąć dlaczego Pan Bóg zabrał tej mamie dziecko. Strasznie płakałam, nawet kilkanaście dni po tym zdarzeniu. Zastanawiałam sie, czy moi rodzice też tak bardzo rozpaczaliby, gdybym to ja umarła. Już wtedy rozmyślałam bardzo dużo o śmierci, dlaczego ona istnieje, i dlaczego tak musi być, że ciało z trumną jest zakopywane głęboko w ziemi. A co by się stało jakby ten człowiek w tej trumnie pod ziemia się obudził??... Bałam się jednak z kimkolwiek o tym rozmawiać, bo rozum siedmioletniego dziecka mi podpowiadał, że jeśli się o tym głośno nie mówi, to nigdy mnie ten problem nie dotknie. Jak bardzo się wtedy myliłam!!... Gdybym wówczas z kimś porozmawiała o śmierci, zaoszczędziłabym w swoim życiu nerwicy, depresji i lękow przed śmiercią, które paradoksalnie przeszły w momencie kiedy straciłam rodziców. Zawsze wydawało mi się, że umierają rodzice i najbliżsi innych ludzi, ale pewnego dnia Pan Bóg dotknął swoim palcem moją rodzinę. Uczestniczyłam w odejściu mojej ukochanej Mamy, i myślę, ze ten moment nauczył mnie pokory wobec życia. Byłam bezsilna, nie mogłam nic zrobić, aby zatrzymać Jej oddech na dłużej. Nie mogłam też zatrzymać mojego Taty, który zrozpaczony po odejściu Mamy w niecałe dwa lata odszedł również... Długo nie mogłam pogodzić się z tym faktem, ale pomogły mi rozmowy z zaprzyjaźnionym księdzem, którego metafizyczne podejście do życia pozwoliło uporządkować mi kilka kwestii, i odpowiedzieć na kilka ważnych pytań. Miedzy innymi na to, że tak naprawdę człowiek nie boi się samego momentu śmierci, ale boi się o swoich najbliższych, którzy pozostaną, i którzy będą musieli się pogodzić z odejściem tej najbliższej osoby. Zycie ma swoją chronologię, i wszystko jest zaplanowane przez Stwórcę. My nie rozumiemy czasami tych planów, ale możemy jedynie ufać, że jest w tym jakiś istotny cel i sens. Spostrzeżenia opieram na przeżyciach z ostatniego roku (2014), kiedy odeszły dwie ukochane długoletnie przyjaciółki Basia i Grażynka, ukochany wujek, i dwóch dobrych kolegów oraz znajoma klientka. Można by powiedzieć, że śmierć zebrała żniwo wśród moich przyjaciół i znajomych. I mimo, że każda śmierć dotknęła mnie mocno, to jednak łatwiej mi było przebrnąć przez okres żałoby niż wtedy, gdy odeszli moi Rodzice. Najdłużej odchodziła moja przyjaciółka Grażynka, z którą rozmawiałam prawie codziennie o tym, czy boi się śmierci. I to właśnie ona też potwierdziła, że boi sie tylko zostawić córkę, męża i zwierzęta, które bardzo kochała.Ten strach powodował, że walczyła o każdy dzień jak lwica. Jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś, kto otrzymał 48 chemicznych kuracji, i przeżył je bez skarżenia się na ból. Odeszła, gdy córka powiedziała jej, że jest już gotowa na Jej śmierć.
Wierzę, ze wszystko ma swój czas. Jest czas siewów i czas zbiorów. Jest czas przyjścia, i czas odejścia. Zasypiamy, i każdego dnia budzimy się na nowo. Dlatego żyjmy tak, jakby każdy dzień tu na ziemi był specjalnym podarunkiem od samego Stwórcy. Jeśli zaś w Niego wierzymy, to wiemy też, że Koniec...jest tak naprawdę Początkiem...czegoś, co jest Wielką Tajemnicą dla nas tu na ziemi...

sobota, 2 sierpnia 2025

Wspomnienia


 

Takie tam wspomnienia...
Jeden z moich wierszy z 2009 roku.
********************************************************************
"Flirt miłosny"
Zapytam nieskromnie
Kochany mój,
a jeśli dzisiaj umrę,
zapłaczesz Ty po mnie?
- Nie wiem, czy zapłaczę,
nie znam Cię na tyle,
ale wiem na pewno,
że gdy Ciebie zabraknie
umrą wszystkie motyle.
Ptaki przestaną śpiewać,
wrzosy kwitnąć w lesie,
echo gdzieś się ukryje,
i wiatr go nie uniesie.
Kwiaty uschną z tęsknoty,
Tęcza straci kolory,
morze przestanie szumieć,
księżyc będzie też chory.
Słonce przestanie świecić,
Gwiazdy zgasną na niebie
świat przestanie istnieć,
Gdy zabraknie Ciebie...
 
Aldona Kołacz, 04-05-2009, Deventer