
wtorek, 22 lipca 2025
Lato 2025 w Deventer
Jutro
mam kolejną wizytę w szpitalu, więc zamiast się denerwować postanowiłam
się zrelaksować. Przywieziono mi z Polski najprawdziwsze dojrzałe
wiśnie, więc postanowiłam zrobić po raz trzeci w życiu nalewkę. Tym
razem właśnie wiśniową. Poprzednie nalewki były: bursztynowa i
czosnkowa. Mam je nadal i stoją sobie tak kilka lat, bo używam je tylko
jako lekarstwo. W barku miałam odkręconą białą żubrówkę i połowę
spirytusu, więc pomieszałam te trunki i zalałam moje wydrylowane wisienki,
zostawiając tylko kilka pestek dla lepszego smaku. Dodałam parę
goździków, i dosypałam jeszcze 250 gram malin. Aby moja nalewka była
jeszcze bardziej zdrowa zamiast cukru zasypałam ją xylitolem. Teraz
postawię ją na miesiąc w ciemnym miejscu i niech tam sobie
szlachetnieje. Dostałam też trochę ogórków gruntowych, więc zrobiłam
kilka słoików małosolnych. I tak zamiast rozmyślać co to będzie zajęłam
głowę czymś co bardzo lubię, czyli takimi letnimi przetworami. Przy
okazji wróciły wspomnienia, kiedy to z mamą zawsze przygotowywałyśmy na
zimę zapasy z naszego ogrodu. Wtedy cały dom pachniał koperkiem,
czosnkiem i innymi ziołami. Gotowałyśmy powidła ze śliwek węgierek,
kompoty z jabłek, gruszek, moreli i innych owoców, których mieliśmy w
ogrodzie multum. Teraz tylko za takimi swojskimi smakami można potęsknić albo
skombinować produkty i samemu zrobić 

Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz